sobota, 27 października 2012

piętnaście


            Siedzieliśmy wszyscy przy jednym stole, jedząc przepyszną zapiekankę z makaronem przygotowaną przez babcię Justina.
Przez ostatnie dwa tygodnie próbowałam jak najmniej myśleć o wydarzeniach w świecie internetu. Nie było łatwo, ale wiedziałam, że nie mogę się poddać, dla Justina. Dla niego chciałam się chociaż na chwilę szczerze uśmiechnąć. Dla niego starałam się przezwyciężyć psychiczny ból i szukać szczęścia, u jego boku. Przez ten okres czasu nie zaglądałam również na twitter’a, bojąc się kolejnego ataku ze strony Beliebers. Bolałoby mnie mniej, gdybym nie była z nimi związana w przeszłości. Moja druga rodzina, która teraz mnie nienawidziła, wysyłając na mnie wszelkiego rodzaju hejty. Poprzez komentarze, do filmików, a nawet listów, które przychodziły do Justina domu, jednak mój chłopak każdy z nich wywalał, widząc, że to niezbyt przyjemna treść. Wspierał mnie, nawet kiedy widział, że staram się uśmiechać. Przytulał mnie, kiedy tego potrzebowałam i całował, kiedy traciłam siłę.
Dokończyłam swój posiłek, ocierając usta chusteczką, po czym wzięłam łyka zimnego soku pomarańczowego.
- Dziękuje, było przepyszne – pochwalił kuchnię babci Justin’a, a ona się do mnie czule uśmiechnęła.
- Cieszę się, że Ci smakowało, kochana – odpowiedziała i pozbierała wszystkie talerze ze stołu. Poczułam jak ktoś mnie zaczepia pod stołem, łagodząc swoją stopą, moją i nie musiałam się długo zastanawiać, żeby stwierdzić, że jest to Bieber, który siedział naprzeciwko mnie i delikatnie się do mnie uśmiechał. Odwzajemniłam gest i nawet się nie zorientowałam, kiedy wszyscy się nam przyglądali.
Spuściłam głowę zawstydzona, jednak mój chłopak nie poprzestał wykonywanej przez niego czynności, co sprawiało, że wciąż czułam się zakłopotana.
- Muszę przyznać, że bałem się o Justina i ten związek, ale teraz widzę, że myliłem się co do swoich przemyśleń – usłyszałam od starszego mężczyzny, siedzącego obok swojego wnuka.
- Dzięki, dziadku. To wiele dla mnie znaczy – odpowiedział mu Jus, poważniejąc.
Ulżyło mi. Bałam się przyjazdu tutaj, spotkania z jego rodziną i przyjaciółmi. Oni byli dla niego bardzo ważni. Dzięki nim wyrósł na tak wspaniałego młodego mężczyznę, którego ja mam przyjemność nazywać swoim przyjacielem, jak i chłopakiem. Moją obawą było, że się im nie spodobam, a wtedy razem z tym zdaniem, zostanie skreślony nasz związek. Dwie porażki w ciągu miesiąca. Strata swojej drugiej rodziny, jak i osoby, która pomogła Ci się podnieść z tej wielkiej porażki, jednak teraz wszelkie obawy znikły. Dzięki temu jednemu zdaniu, które znaczyło dla mnie naprawdę wiele.
Uniosłam głowę i uśmiechnęłam się do starszego mężczyzny, dziękując za to, że daje nam możliwość kontynuowania tego wzajemnego uczucia. On odpowiedział mi tym samym, po czym poklepał swojego wnuka po ramieniu.
- To co planujesz na dzisiejszy wieczór? – spytał go zmieniając temat.
- Najpierw spotkanie z kumplami, a potem mała niespodzianka dla Amelii – oznajmił i spojrzał w moją stronę.
- Nie musisz. Przyjechałeś tutaj, aby się spotkać z rodziną i przyjaciółmi, mną się nie przejmuj – szybko zareagowałam.
- Spokojnie, mamy jeszcze 3 dni na nadrabianie zaległości, a taki wieczór jak dziś zdarza się tylko raz w ciągu roku – powiedział.
- Ty mój romantyku – po raz pierwszy od dłuższego czasu odezwała się Pattie, która przechodząc obok swojego syna, cmoknęła go w policzek i odeszła w stronę kuchni. W mojej głowie natomiast zaczęłam szukać odpowiedzi na nurtujące mnie pytanie. Co dzisiaj za data, że taki wieczór zdarza się tylko raz?
- Widzisz się z rodziną raz na kilka miesięcy, nie chcę żebyś tracił czas na mnie, kiedy masz okazję porobić coś fajnego z nimi – wciąż zostawałam przy swoim.
- Nie masz się o co martwić – ponownie głos zabrał pan Dale – szczęście naszego wnuka jest dla nas najważniejsze, a on je odnajduje właśnie u Twego boku – dopowiedział, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
- Prawda, że jest słodka? – usłyszałam głos Justina, co sprawiło, że jeszcze bardziej się zawstydziłam.
- Przestań – powiedziałam do niego, chowając twarz w dłoniach i uśmiechając się. Nie minęła minuta, a poczułam jego ciepłe dłonie dookoła mojej szyi. Uniosłam głowę, a on cmoknął mnie w policzek. Nic nie odpowiedziałam, ponieważ Justin już wyciągnął ku mnie swoją dłoń, którą chwyciłam i ruszyliśmy w stronę wyjścia. Założyłam na kostkę swoje czarne oficerki, a Justin podał mi mój czarny płaszczyk, który pozostawiłam rozpięty. Poprawiłam jeszcze swoją  wzorzystą chustkę, która idealnie grała z łososiowym sweterkiem, zapiętym do połowy, białą bokserką z guziczkami, a także popielatymi rurkami, po czym wyszliśmy na zimne powietrze panujące w Stratford. 

* * *

Podbiegłem szybko pod kosz przeciwnej drużyny i uniosłem prawą rękę do góry, pokazując Christian’owi, że jestem gotowy do przyjęcia piłki. Chłopak wykonał kilka kroków z kozłowaniem, po czym podał mi piłkę. Jeden rzut, dobre odbicie i ostateczny punkt należał do nas.
Krzyknąłem uradowany i podbiegłem do przyjaciela, przybijając z nim piątkę. Wszystko było jak dawniej. Trójka najlepsza przyjaciół – Christian, Ryan i Chaz. Brakowało mi ich entuzjazmu, tej energicznej gry z nimi, a nawet bezsensowych rozmów, które zawsze kończyły się jakimś dziwnym pomysłem. Wiem, że ta więź, która była pomiędzy nami, zanim jeszcze byłem sławny, nie wróci do końca, ale staraliśmy się jak najczęściej do siebie dzwonić, tak aby nie stracić ze sobą kontaktu. Byli prawdziwymi przyjaciółmi, którzy polubili mnie za to, jaki jestem naprawdę, a nie za sławę, którą zyskałem. Byli przy mnie, kiedy to wszystko się dopiero zaczynało i dopingowali mnie w spełnianiu swoich marzeń. To im zawdzięczam część dzisiejszego sukcesu, bo dzięki ich wierze, sam w siebie uwierzyłem i stawiłem czoła wszelkim troskom. Były pomiędzy nami starcia, zwłaszcza z Christian’em. Pamiętam, że to z nim najczęściej się kłóciłem, zwłaszcza po moim rozstaniu z Caitlin, jednak cieszę się, że go nie straciłem. Za bardzo bym tęsknił za jego żartami, które zawsze poprawiały mi humor. Może nie był dobry w radzeniu, ale pocieszał mnie swoim poczuciem humoru, to ceniłem w nim najbardziej.
Podszedłem do swojej dziewczyny, która wstała z trybunów i biła nam brawa.
- Nieźle się popisywałeś – powiedziała Amelia, a ja przyciągnąłem ją do siebie w pasie.
- Wcale się nie popisywałem – oburzyłem się.
- Jasne, jasne – odpowiedziała i cmoknęła mnie delikatnie w usta. -  Jesteś pewien, że nie chcesz z nimi zostać? – spytała po chwili, upierając się przy swoim.
- Tak, ten wieczór należy do nas – oznajmiłem, a ona się do mnie uśmiechnęła, chociaż wiedziałem, że wciąż się waha. Może i przyjechałem tutaj dla rodziny, dla przyjaciół, ale ona również była dla mnie ważna. Nie chciałem przez to odstawiać jej na bok i pragnąłem, aby była szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa. Nie, żeby tylko to udawała. Nie, żeby po kątach płakała. Aby cieszyła się z każdego dnia, z każdej chwili i zapomniała o przykrościach, które ją w życiu spotkały.
- Hej, romantyku – usłyszałem za sobą głos Chaz’a i szybko się odwróciłem. Trójka przyjaciół stała za mną, delikatnie się do nas uśmiechając.
- Cześć, jestem Amelia – przedstawiła się dziewczyna i zapoznała się z każdym z chłopaków, podając sobie z nimi rękę, po czym wszyscy ruszyliśmy w stronę wyjścia.
- Zaczekajcie na zewnątrz, ja wejdę tylko do łazienki – oznajmiła mi brunetka, kiedy dochodziliśmy do wielkich drzwi. Kiwnąłem twierdząco głową z delikatnym uśmiechem, po czym ze swoimi przyjaciółmi wyszliśmy na zimne powietrze. Dochodziła godzina 21. Na dworze panował już mrok, a z naszych ust wydobywała się zimna para, którą można było obserwować w takich ciemnościach.  
- Justin.. – zaczął Ryan, a ja spojrzałem na blondyna. Miał poważny ton, a kiedy on tak mówił, musiało być to coś poważnego. Tylko kilka razy zdarzało nam się tak rozmawiać. Kiedy zginął jego dziadek, kiedy przegraliśmy w meczu hockey’a i kiedy opuszczałem Stratford, wyprowadzając się do Ameryki. Nie wiedziałem czego mam się spodziewać i bałem się usłyszałem od niego tego, co planował mi powiedzieć. Czułem, że to mnie zaboli.
- Co jest? – spytałem spokojnie.
- Jesteśmy przyjaciółmi i chcę być z Tobą szczery.. – zatrzymał się, patrząc w chodnik, jednak po chwili uniósł głowę. Poczułem na sobie wzrok pozostałych przyjaciół, którzy również byli zainteresowani tą wypowiedzią. – Boję się, że ta dziewczyna Cię tylko wykorzystuje – oznajmił, co mnie całkowicie zaskoczyło.
- Czemu tak uważasz? – zapytałem.
- Jesteś sławny, bogaty, masz cudowne życie. Miłość to duża odpowiedzialność i całkowite zaufanie do drugiej osoby w Twoim przypadku – oznajmił.
- Wiem, że nie jest tylko rozpuszczoną fanką, ale kimś naprawdę więcej i myślałem, że ty też to w niej zobaczysz. Zwłaszcza ty, bo w końcu to ty zawsze namawiałeś mnie do randek. Nie Christian, czy Chaz, ale ty – wypomniałem mu, lekko zdenerwowany jego oskarżeniami.
- Nie uważasz, że to wszystko wygląda zbyt różowo? – odpowiedział mi.
- Wcale tak nie jest. Wiesz co się dzieje, kiedy Amelia jest sama? Jest jej źle, bo w internecie ją wyzywają za to, że się ze mną spotyka, a ja chcę jej po prostu pomóc, bo wiem, że na to nie zasłużyła. Kocham ją – wytłumaczyłem mu.
- To duże słowo, zbyt duże – powiedział.
- Ale prawdziwe, Ryan. Chciałem, żebyście się polubili, bo i ona i Wy jesteście dla mnie ważni, ale widocznie to się nie uda – oznajmiłem.
- Może właśnie przez tą dziewczynę już zapominasz o nas? W ciągu ostatniego miesiąca odezwałeś się raz. RAZ – podkreślił.
- Bo miałem pracę i koncerty. Teraz żyję swoim marzeniem, a ona jest jednym z nich – uniosłem lekko swój ton.
- Widzicie się raz na kilka miesięcy i nie możecie tak po prostu cieszyć się ze swojego towarzystwa, tylko się kłócić o błahostkę? – przerwał nam Christian.
- Dla Ciebie to jest błahostka? – dopytywał go Ryan.
- Justin spełnia marzenia, a skoro spotkał dziewczynę, którą naprawdę lubi to powinniśmy się cieszyć razem z nim, a nie jej coś zarzucać – bronił mnie Beadles, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Nie spodziewałem się kłótni, nie z Ryan’em. To jego poznałem pierwszego, to on mi pomógł z pierwszą miłością i nie rozumiem dlaczego teraz sobie coś ubzdurał jeśli chodzi o Amelię. Jest dla mnie naprawdę ważna, wiem, że ją kocham i że jego stwierdzenia to tylko głupie domysły, jednak bolało mnie to, że to właśnie on jej nie zaakceptował.
- Po kogo jesteś stronie? – spytał go Ryan z zarzutem, jednak Chris nic nie odpowiedział, bo z budynku wyszła Amelia. Szybko do niej podszedłem i otuliłem ją w pasie.
- Do jutra – pożegnał się ze mną Chaz, a ja pożegnałem się z nim, jak i Christian’em naszym niezbyt skomplikowanym gestem, natomiast z Ryan’em wymieniłem tylko złowrogie spojrzenia i skierowaliśmy się w stronę mojej niespodzianki dla dziewczyny.
Chciałem jak najszybciej zapomnieć o tym wydarzeniu, chociaż wiedziałem, że to nie będzie łatwe. Przyjaciele byli dla mnie zbyt ważni, aby toczyć z nimi walkę o rzecz, która nie miała sensu, jednak nic w życiu nie jest na 100% pewne. Zawiodłem się na nim, a zarazem zdenerwowałem. Zabolało mnie, kiedy oskarżał ją o coś, czemu ona jest niewinna. Zwłaszcza teraz, kiedy nie był najlepszy moment na poniżanie jej jeszcze bardziej. Nie, kiedy zdarzyła się sytuacja sprzed dwóch tygodni. Nie chciałem po raz kolejny oglądać jej zapłakanej. Po raz kolejny oglądać jej nowych blizn, które sprawiały, że ja po prostu pękałem. Czułem się za to wszystko winny, przez to, że sam zacząłem nasz związek. Jestem z nią szczęśliwy, staram się z nią spędzić każdą wolną chwile, jednak nigdy nie zapomniałem o swoich przyjaciołach. Nigdy nie było tak, jak to powiedział Ryan.

* * *

Po krótkim spacerze w ciszy, doszliśmy do małego lasku, gdzie na jednym z drzew, znajdował się domek. Weszliśmy powoli po drewnianej drabinie i po chwili swobodnie stanęłam na drewnianej podłodze. Kilka sekund później ponownie poczułam jego mocne perfumy, a jego ciepłe dłonie, otulały mnie w pasie.
- Co zaszło pomiędzy Tobą, a Ryan’em? – spytałam odwracając się do niego przodem, aby widzieć jego wyraz twarzy. Widziałam jak się z nim nie pożegnał, jak na siebie patrzyli, a ja się o niego martwiłam.
- Nic takiego – odpowiedział mi z delikatnym uśmiechem, próbując ukryć swój smutek.
- Justin.. – prosiłam, ale on nic nie odpowiedział, tylko wprowadził mnie do środka drewnianego domku. Na środku leżał koszyk z wyłożonym pod nim kocem. Nie było tutaj dużo przestrzeni, bo koc ledwo się mieścił w tym małym kwadracie, jednak i tak było tutaj miło i przyjemnie. Dwie luki w ścianie, które służyły za okna i z których można było zobaczyć piękny krajobraz tego miasta, a także mały taras na szerokość połowy metra, na którym przed chwilą się znajdowaliśmy. Był on dookoła całego domku, idealnie z nim komponując.
- Chciałem Ci coś dać – oznajmił i podszedł do koszyka, z którego wyciągnął czerwony woreczek, wyciągając z niego zawartość. Nie mogłam się dopatrzeć co to jest, jednak po chwili nie musiałam się domyślać, bo Bieber podszedł do mnie i złapał mnie za wcześniej skaleczony nadgarstek, na którym widniał bandaż. Jedna rana niezbyt ostrym narzędziem, a tak bardzo może zranić.
Biebs odwiązał powoli opatrunek i ukazała nam się ostatnia wykonana przeze mnie rana, która wciąż się goiła. Wiedziałam, że pozostanie ona ze mną na zawsze, jak każda poprzednia, a każda z nich miała swoją historię.
- Chcę, żebyś patrząc na ten nadgarstek, pełny niemiłych wspomnień, pomyślała o mnie – powiedział i dopiero teraz moim oczu ukazała się srebrna bransoletka z literką J. W moich oczach momentalnie stanęły łzy, a w moim sercu zagościło ciepło.
- Kocham Cię – wyznałam wciąż się do niego przytulając.
- Ja Ciebie też – odpowiedział i się ode mnie odchylił. – Pamiętaj, że zawsze będę przy Tobie, nie ważne co – dodał i pocałował mnie w usta. Mówią, że ideały nie istnieją, a ja swojego znalazłam.

__________________________________________________

Witam przy następnym rozdziale. Czy on mi się podoba? Niekoniecznie. Jest
zbyt chaotyczny, jak moje myśli ostatnio, ale ocenę pozostawiam Wam :)

Rozdział dedykuje mojej kochanej Ani, która obchodzi dzisiaj urodziny.
Mówiłam Ci już, że jestem wielką szczęściarą, że Cię poznałam, ale nie
zaszkodzi tego powtórzyć. Dziękuje Ci za to, że jesteś ze mną od mojego
pierwszego opowiadania jeszcze na photoblogu, aż do teraz. Przeżyliśmy
ze sobą naprawdę wiele i nie żałuję niczego, przez co na mojej twarzy
wywołany był uśmiech. Życzę Ci jeszcze raz spełnienia marzeń, 
dużo szczęścia i uśmiechu, bo pamiętaj 'when u smile, i smile'. Mam
nadzieję, że nasza przyjaźń tak szybko nie wygaśnie. 
Kocham Cię < 3

OUTFIT : KLIK

Bardzo proszę o komentarze na temat rozdziału, to mnie motywuje do 
dalszego pisania. Dla Was to tylko kilka sekund, a dla mnie wielki uśmiech
na twarzy < 3


12 komentarzy:

  1. Rozdział cudowny :) - beingsoulless ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Zakochałam się *.*
    Twój sposób pisania, przedstawianie sytuacji, uczuć, fabuła, tak delikatnie pisana trafia do serca czytelnika. Czuję jakbym czytała książkę i nie mogła się oderwać, ale w końcu muszę to zrobić, bo rozdział się kończy. Wow. Podziwiam, masz niesamowity talent :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny rozdział, taki słodki i zarazem uroczy, pomimo smutnej przeszłości Amelii. Ja też dawno nie czytałam prac Twojego autorstwa, za co serdecznie Cie przepraszam i obiecuję poprawę. Miło znowu wrócić do czytania twojego bloga, zwłaszcza, gdy jest on jednym z nielicznych blogów,w którym występuje Justin i Sel. Czekam na na następny i życzę duużo weny ; )

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaaniaały. Czekam nn:) Super opowiadanie:) @moreofyou_baby

    OdpowiedzUsuń
  5. MEGA , MEGA JESTEM DUMNA ! :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny;D Już myślałam, że Amelia usłyszy ich rozmowę, na szczęście nie:D Świetny rozdział:D Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  7. Ojej , wzruszyłam się. Na prawdę mi się podoba. Popieram Natalie, też czuję się jakbym czytała książkę i nie mogła się od niej oderwać. Szkoda, że nie ma kolejnych rozdziałów, bo normalnie bym czytała całe dnie <3 Masz dar, Kochana <3 Pisz dalej i dalej. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam :* @xoPaulaoxXD

    OdpowiedzUsuń
  8. wreszcie się doczekałam nowego rozdziału. *-*
    magiczna atmosfera towarzyszyła mi podczas czytania,jakbym tam była,po prostu cudo,chyba nie muszę nic więcej dodawać? ;)
    + mogłabyś mnie informować na twitterze o nowych rozdziałach? : @jarajsiex
    ____
    zapraszam na nowego bloga: http://xcursed-lovex.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Mega mega mega *-* .
    Uwielbiam CIę juz no ! <3 *-* .
    Jak byś mogła skometuj u mnie : )

    OdpowiedzUsuń
  10. + jak chcesz wpadnij do mnie :3

    OdpowiedzUsuń
  11. Pięknie piszesz, a opowiadanie ma świetną fabułę.
    Ciekawi mnie, co będzie dalej. ;d xx

    OdpowiedzUsuń
  12. Opowiadanie jest świetne: pięknie piszesz, i oryginalna fabuła.
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. ;d xx

    OdpowiedzUsuń