poniedziałek, 8 października 2012

czternaście


Wyrzuciłam do czarnego kosza na śmieci, który znajdował się za bramą posesji Biebera, ostatni papierowy karton i odetchnęłam z ulgą, wiedząc że to już koniec mojego rozpakowywania. Teraz się mogłam zrelaksować w gorącej wannie i zaczekać na swojego chłopaka, który przebywał na planie swojego teledysku, dzisiaj kończąc nad nim pracę. Ruszyłam w stronę budynku, ubrana w czarne dresy, które ciągły się po kostce oraz szarą bokserkę. Po swojej prawej stronie zauważyłam, jak i usłyszałam wesołe krzyki dzieci. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam nikogo innego jak młodsze rodzeństwo Justina, które go odwiedziło na kilka dni. Szczęśliwa Jazzy biegała dookoła huśtawki, na której przebywał młodszy od niej Jaxon. Podeszłam do nich bliżej, a kiedy starsza siostra zauważyła, że się zbliżam, zatrzymała się i spojrzała na mnie swoimi dużymi oczkami.
- Hej Wam - przywitałam się z uśmiechem.
- Dzen Dobry - odpowiedziała mi młoda panna niewyraźnie wypowiadając jeszcze słowa.
- Gdze jes cocia Pattie? – spytała mała dziewczynka wciąż się mi przyglądając.
- Robi dla Was ciasteczka – oznajmiłam.
- Ty jestes nową dzewcyną Justina, plawda? – zadała kolejne pytanie, a Jaxon zatrzymał huśtawkę, przysłuchując się bardziej naszej rozmowie.
- Tak – odpowiedziałam krótko, wciąż się delikatnie uśmiechając.
- Nie zranis go, plawda? – w jej głosie usłyszałam ból i zmartwienie.
- Nie, oczywiście, że nie. Jest zbyt wspaniały i nigdy bym mu czegoś takiego nie zrobiła przez co on mógłby cierpieć – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- Obiecujes? – wyciągnęła ku mnie swoją delikatną rączkę z wyciągniętym małym paluszkiem. Uśmiechnęłam się szerzej, po czym objęłam swoim małym paluszkiem, jej.
- Obiecuję – ścisnęłam lekko jej delikatną skórę, a ona tym razem odpowiedziała mi uśmiechem. W tym samym momencie dołączyła do nas młoda mama mojego chłopaka.
- Zobaczcie co mam – uniosła ku górze tacę z ciemnymi, owsianymi ciasteczkami. Jazzy i Jaxon krzyknęli uradowani i ruszyli w jej kierunku. Każdy zgarnął po jednym smakołyku i z radością na twarzy, wpakowali je sobie do buzi. Kąciki moich ust powędrowały od razu ku górze na widok młodego rodzeństwa, które rozkoszuje się ciasteczkiem – Poczęstujesz się? – spytała mnie uprzejmie Pattie.
- Nie, dziękuje – odpowiedziałam, wciąż się uśmiechając – pójdę się trochę odświeżyć – wytłumaczyłam i ruszyłam w kierunku wielkiego domu.
Po raz pierwszy mogłam przyznać przed samą sobą, że jestem wielką szczęściarą. Nowe życie w Los Angeles, nie dawało jak dotychczas w kość, a radość u ludzi, którzy mnie otaczali, wpływała również na mnie. Codzienne wieczorne rozmowy z moim chłopakiem, jak i jego rodziną sprawiały, że czułam się tutaj naprawdę dobrze, a ludzie z Nowego Jorku nie dawali o sobie zapomnieć. Starałam się z nimi co najmniej raz porozmawiać, aby być na bieżąco, co się u nich dzieje, aby wiedzieli, że pomimo tego, iż wyjechałam to nigdy to nich nie zapomnę.

* * *

Narzuciłam na siebie wcześniej naszykowane rzeczy, które znajdowały się na wielkim łóżku, wcześniej zakładając czystą, czarną bieliznę. Swoje długie nogi ozdobiłam ciemnymi, dżinsowymi spodenkami, a na górę założyłam koronkową bluzkę na ramiączkach. Na stopy założyłam jeszcze swoje czarne sandałki, a całość ozdobiłam długim wisiorem, przeczesałam palcami mokre włosy i wyszłam ze swojego nowego pokoju. Skierowałam się do kuchni, skąd usłyszałam rozmowy Justina, który wrócił już z planu oraz Alfredo.
- Hej – przywitałam się z nimi, kiedy przekroczyłam próg pomieszczenia. Justin oderwał wzrok od swojego przyjaciela i skierował go na mnie, szybko do mnie podchodząc.
- Witaj, piękna – przywitał się całusem w policzek i otulił swoje dłonie na moim pasie, a ja poczułam jak na moich policzkach pojawiają się rumieńce.
- Jak było na planie? – spytałam, czując jego silne perfumy.
- Ledwo z nim dzisiaj wytrzymałem. Gdybym Cię nie lubił, uwierz że już dawno wylądowałabyś na jakiejś łodzi, prowadzącej do Australii, gdzie zaopiekowały się Tobą kangury, a pan Bieber mógłby się w końcu skupić na karierze – odpowiedział mi Fredo, który ugryzł kawałek zielonego jabłka, a ja się zaśmiałam.
- Aż tak źle? – zapytałam.
- Przesadza – odpowiedział mi tym razem Justin.
- Jesteś pewny? Bo wydaję mi się, że to ty dzisiaj wypowiedziałeś imię tej dziewczyny z jakieś milion razy, do tego chwaląc się.. – kłócił się z nim Alfredo, jednak mój chłopak mu przerwał, nie chcąc, abym usłyszała dalszą część jego wypowiedzi.
- To miłość tak na mnie działa – odpowiedział mu i obrócił mnie o 360 stopni, unosząc mnie lekko ku górze, a ja ponownie zachichotałam. Nie zdążyłam jeszcze dobrze stanąć na swoich nogach, a już zobaczyłam jak Alfredo celuje w Justina napoczętym jabłkiem. Szybko się schyliłam, a na jasnej bluzce mojego chłopaka, wylądował celowany w niego przedmiot. Fredo uniósł wysoko ręce ku górze, a na jego twarzy zawitał szeroki uśmiech.
- Zazdrośnik – skomentował mój chłopak, natomiast jego przyjaciel wytknął mu tylko język. – Idę się przebrać – dokończył i opuścił pomieszczenie, a ja zostałam sama z Amerykaninem. Nalałam sobie szklankę zimnej wody, po czym usiadłam obok mojego towarzysza.
- Nigdy Ci tego nie mówiłem, ale cieszę się, że to do Ciebie należy jego serce – przerwał trwającą pomiędzy nami kilkusekundową ciszę, a ja poczułam ciepłe uczucie w żołądku.
- To wiele dla mnie znaczy, dziękuje – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a na mojej twarzy automatycznie pojawił się uśmiech.
- I pomimo tego, że czasami przesadza, ciągle o Tobie mówi i chwali się, jaki to on jest szczęśliwy to i tak za każdym razem słucham tego z ciepłem na sercu, pomimo tego, że powoli staje się to irytujące – dopowiedział i obydwoje się lekko zaśmialiśmy.
- Przepraszam za to, może faktycznie spędzamy za sobą zbyt dużo czasu – powiedziałam i upiłam łyka wody.
- Nie, to dobrze. Wiem, że jest przy Tobie szczęśliwy i widzę, że ty przy nim również, a im więcej czasu spędzacie ze sobą, tym mniej smutków Wam towarzyszy. Jesteście cudowną parą, pomimo tego, że większość tego nie popiera, ale są tylko zazdrośni, bo on wybrał Ciebie, spośród tak wielkiego tłumu, pamiętaj o tym – pocieszył mnie.
- Dziękuje – odpowiedziałam z uśmiechem i mocno przytuliłam go do siebie.
- A co to za sielanka? – usłyszałam za sobą dobrze znajomy mi głos i odsunęłam się od chłopaka, odwracając głowę w kierunku Biebera. Miał na sobie czarne rurki, które ozdabiały tego samego koloru Supry, a do tego zmienił koszulkę na kolor biały i przyozdobił ją dżinsową kamizelką, natomiast na jego jasnych włosach spoczywał czarny kapelusz.
- Zatapianie toporu wojennego – zażartował Alfredo. Justin nic nie odpowiadając, podszedł do nas i stanął obok mojego krzesła. – Gotowa? – spytał.
- Gdzie? – odpowiedziałam zdziwiona.
- Na spacer – oznajmił. W sumie, czemu nie. Kolejna dawka widoków tego pięknego miasta, nikomu nie zaszkodzi, a ja z chęcią poobserwuję je w gronie tego chłopaka.
Wstałam z krzesła, zabierając za sobą swoją szklankę, którą włożyłam do zmywarki, po czym razem z Justinem ruszyliśmy do wyjścia.
- Zabierzcie mnie ze sobą – usłyszałam za sobą smutny głos Alfredo.
- Za Twoje dzisiejsze stękanie? Nie ma mowy – odpowiedział mu Justin.  
- Idź, ty samolubie, jeden – skomentował jego przyjaciel, a ja się lekko zaśmiałam.
- Obiecuję, że jak wrócimy, zorganizujemy seans z naszym ulubionym serialem i tym razem to Justin będzie musiał trochę pocierpieć – włączyłam się do ich kłótni.
- Po czyjej jesteś stronie? – spytał mnie oburzony Bieber.
- Po niczyjej, kochanie. Po prostu działam sprawiedliwie – pocałowałam go w policzek.
- Widzisz? Mówiłem, że niesamowita istota – powiedział Alfredo, a ja uśmiechnęłam się do niego, lekko zawstydzona po czym ruszyłam jeszcze do pokoju. Wzięłam z szafki swoje brązowe okulary przeciwsłoneczne i wróciłam do swojego chłopaka.
- Miłej zabawy – pożegnał się z nami Fredo. Pomachałam mu na pożegnanie i razem z Justinem wyszliśmy na zewnątrz. Ciepłe powietrze uderzyło w moją twarz, a Biebs splótł nasze dłonie, po czym ruszyliśmy w stronę wielkiej bramy, prowadzącej na obrzeża tego pięknego miasta.

* * *

Fale oceany obijały z niezwykłą prędkością o brzeg, a zimna woda podpływała pod nasze gołe stopy, które powoli przyzwyczajały się do niedużej temperatury cieczy. Spacerowaliśmy w ciszy, rozkoszując się każdą chwilą razem spędzoną. Niedługo ona zaczyna naukę na jednej z uczelni, a przede mną trasa koncertowa po całym świecie. Nie zastanawiałem się jak to będzie wyglądać. Nigdy nie lubiłem myśleć o przyszłości, pozostawiałem ją w rękach Boga. Ufałem mu w tej kwestii i nie zamierzałem tego zmieniać. Można by powiedzieć, że żyłem zasadą ‘carpe diem’. Chciałem się cieszyć z każdej chwili spędzonego dnia. Nie ważne czy była ona dobra, czy zła. Ważne, że towarzyszyły mi w niej ważne dla mnie osoby.
- Dopóki jeszcze mam wolne dni, chciałem odwiedzić rodzinę w Kanadzie i zastanawiałem się, czy może nie chciałabyś jechać ze mną? – spytałem kierując na nią wzrok. Jej włosy były rozwiewane przez letnią bryzę, a spod jej ciemnych okularów, mogłem wyczytać, że jest zmieszana tą propozycją.
- Nie chcę Ci przeszkadzać – odpowiedziała z delikatnym uśmiechem.
- Nie będziesz. Poznasz moich dziadków, starych kumpli, będzie fajnie, zobaczysz – oznajmiłem jej.
- Nie wiem czy to dobry pomysł – usłyszałem w odpowiedzi.
- Dlaczego nie? – wypytywałem.
- Będę się niepotrzebnie narzucać. Jedziesz tam, żeby spędzić czas z rodziną, a ja tylko Wam to utrudnię – skomentowała.
- Wcale, że nie. Chcę Ci pokazać Kanadę, chcę Ci przedstawić moich bliskich, chcę żebyś tam ze mną była – prosiłem dalej i stanąłem w miejscu, pociągając za sobą brunetkę. Przyciągnąłem ją do siebie w pasie, po czym spojrzałem w jej ciemne oczy, które można było zobaczyć spod okularów – Proszę, jedź ze mną.
Amelia się chwilę zawahała, po czym również na mnie spojrzała.
- Dobrze – odpowiedziała po chwili, a ja złożyłem na jej ustach krótki pocałunek.
- Dziękuje – powiedziałem, kiedy się od siebie odsunęliśmy, a ona odpowiedziała mi uśmiechem i kontynuowaliśmy nasz spacer, ciesząc się szczęściem, które nam towarzyszyło. Była Aniołem, który prowadzi mnie do nieba. Osobą, która zawsze przy mnie była, od początku mojej kariery, pomimo tego, że jeszcze wtedy jej nie znałem, wiem, że zawsze mi kibicowała, że nigdy nie przestała we mnie wierzyć. Dzisiaj, kiedy mogę jej za to wszystko osobiście podziękować, robiłbym to co kilka sekund, pokazując jej jak jest dla mnie wyjątkowa. Jak bardzo mi na niej zależy.

* * *

Siedziałam na swoim łóżku, ze skrzyżowanymi nogami, trzymając na nich swojego notebook’a. Justin poszedł się trochę odświeżyć, więc ja korzystając z wolnej chwili, postanowiłam sprawdzić co nowego dzieje się w internecie, jak i porozmawiać z moją przyjaciółką na Twitterze.
Weszłam na stronę główną tego portalu, po czym wpisałam swój login, jak i hasło. Nie minęła minuta, a na wyświetlaczu pojawił się charakterystyczny wygląd strony. Nie patrząc na tweety innych przed obawą, że zobaczę w nich coś, co mnie złamię, weszłam w mentions, aby zobaczyć czy przypadkiem moja przyjaciółka nie odzywała się do mnie wcześniej. Kursorem myszy minęłam swoją nazwę oraz ikonkę, na której znajdowało się zdjęcie znalezione na tumblr’e, po czym kliknęłam w daną opcję. Ponowne kilka sekund, a ujrzałam stronę, która mnie interesowała, jednak widok, który zastałam, nie koniecznie był taki, jakiego się spodziewałam.

‘Powinnaś zginąć!’

‘Odczep się od niego!’

‘Nie jesteś jego warta!’

‘Głupia suka!’

Wiadomości, które sprawiły, że po moim policzku zaczęły spływać łzy. Nie miałam nawet ochoty schodzić w dół strony, bałam się co może mnie tam spotkać. Odrzuciłam laptopa w tył i wzięłam poduszkę, wybuchając w nią płaczem.
Twitter był jedynym miejscem, gdzie nadal pozostałam niewidzialna, gdzie nadal mogłam pisać co chcę, bez żadnych głupich komentarzy, jednak to wszystko było zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Przed tym fandomem nic się nie ukryje. Z biegiem czasu dowiedzą się wszystkiego, nawet najmniejszego sekretu, który tak starałeś się ukrywać. Może niepotrzebnie. Przez to, czuję się jeszcze większą idiotką niż kiedykolwiek. Przez ich słowa, sama zaczynam w to wierzyć. Sama zaczynam tak o sobie myśleć.
Wstałam szybko z łóżka i skierowałam się do komody. Zaczęłam przeszukiwać szafki w poszukiwaniu czegoś ostrego, czegoś co mogłoby ukoić mój ból, tak samo jak w przeszłości, jednak nic takiego nie trafiało do moich rąk. Wywalałam ubrania, jak i przedmioty nadal, wyrzucając je za siebie, aż w końcu natrafiłam na wisiorek z ostrym zakończeniem. Może nie koniecznie dobry przedmiot na moje potrzeby, ale w tym przypadku nada się wszystko, co jest ostre i mogłoby przebić kolejny ułamek skóry na moim nadgarstku.
Przytknęłam ostry koniec do prawego nadgarstka, na który lądowały moje słone łzy, po czym jednym szarpnięciem, zrobiłam szramę w poziomie. Szybko zaczęła z niej wypływać krew, a ja myślami wróciłam do przeszłości, gdzie to było moją codziennością, gdzie tak ukajałam swój ból spowodowany śmiercią mamy czy nieakceptacji ze strony rówieśników. Teraz znowu się tak czułam. Znowu czułam się jak śmieć, dla którego nie ma miejsca na tym świecie. Przecież rano byłam jeszcze szczęśliwa, przecież wszystko było na dobrej drodze..
W jednej sekundzie posypało się wszystko. Mój uśmiech został zastąpiony litrami łez, a moje szczęście najgorszym cierpieniem, które zmartwychwstało po długim okresie. To wszystko wydawało się zbyt piękne, żeby było prawdziwe. Nasza miłość, on sam. Mogłam się domyślić, że to źle na mnie wpłynie, że po prostu to się nie uda.
- Amelia? – usłyszałam głos Justina dochodzący zza moich drzwi do sypialni. Nie odpowiedziałam. Nie miałam nawet na to siły, aby otworzyć usta i okłamać go, że wszystko jest w porządku. Kiedy zobaczyłam jak drzwi lekko się uchylają, schowałam tylko nadgarstek za siebie. Tylko na tyle było mnie stać. Aby po raz kolejny się do tego nie przyznawać.
Justin szybko do mnie podszedł, zamykając za sobą drzwi. Miał goły tors, ze względu na jego wcześniejszą kąpiel, a jego wysuszone włosy, układały się na jeden bok, jak za starych czasów.
- Co się dzieję? – usiadł obok mnie, przytulając mnie do siebie. Wybuchłam płaczem, nie odpowiadając na jego pytanie, a on tylko pogładził mnie delikatnie po włosach i cmoknął mnie w czubek głowy.
- Nie powinniśmy tego zaczynać – wydukałam cicho.
- Chodzi o fanów, prawda? – domyślił się, a ja wybuchłam jeszcze głośniejszym szlochem, co było odpowiedzią na jego pytanie.
- Oni mnie nienawidzą – powiedziałam przez łzy.
- Nie prawda. Oni po prostu chcieliby być na Twoim miejscu – odpowiedział mi.
- Jeśli tak by było, nie wyzywaliby mnie od najgorszych – oznajmiłam.
- Nigdy nie myśleliśmy, że to będzie łatwe. Każdy zły komentarz w Twoją stronę rozrywa mnie na części, widząc jak bardzo to przeżywasz. Oni byli Twoją rodziną, myślę, że w głębi serca nadal są, pomimo tego, jak zaczęli Cię traktować, ale pamiętaj, żeby nigdy się nie poddawać. Walczmy, poprzez ból, nawet jeśli będzie nas to kosztować dużej ilości łez. Żyjmy, uczmy się, próbujmy – powiedział wciąż mnie delikatnie łagodząc.
- Chyba nie mam na to siły – wyjaśniłam mu, a łzy nadal nie ustawały i spływały po moim zimnym policzku.
- Masz, wierzę w Ciebie – odpowiedział, a ja wzięłam głowę z jego torsu i na niego spojrzałam. W jego oczach widziałam ból i cierpienie. Nie chciałam tego pogarszać, ale chciałam mu pokazać jaka jestem naprawdę. Jak bardzo to mnie wyczerpuję.
Wyciągnęłam rękę zza moich pleców i pokazałam skaleczony nadgarstek Justinowi, którego wzrok powędrował od razu na zakrwawione miejsce.
- Widzisz? Nie jestem silna, to tylko cholerne pozory. Nigdy nie byłam i nigdy nie będę – podniosłam swój ton, a łzy znowu się nasiliły i swobodnie spływały po mojej twarzy. Jego palce delikatnie otarły skaleczone miejsce, a po jego policzku spłynęła łza.
- Musisz w siebie uwierzyć, to pierwszy krok do poprawy – spojrzał na mnie, łagodząc mój nadgarstek – Jesteś wyjątkowa i wiem, że nie ma takiej drugiej wspaniałej osoby na świecie, jaką jesteś ty. Wiedz, że jeśli ty odejdziesz, zabierzesz ze sobą pewną część mnie. To nic nie ułatwi, wręcz przeciwnie. Pogorszy to co już teraz nie jest kolorowe. Zniszczy Ciebie, jak i mnie. Spotkaliśmy się i połączyło nas niesamowite uczucie. Nie pozwólmy, żeby ono uciekło, żeby ono znikło. Nie pozwólmy, żeby ono zostało zniszczone – oznajmił, a mój szloch powoli zaczął się zatrzymywać. Dzięki jego słowom, dzięki temu, że był obok mnie. 

____________________________________________

Pierwsza godzina, a Weronika dodaję kolejny rozdział, haha. Przepraszam, że
tak późno, ale nie miałam kompletnie motywacji do napisania go, no i pomysłu
na zakończenie akcji, ale ostatecznie udało mi się coś wystukać i mam nadzieję,
że Wam się podoba :) 
Więcej nie przedłużam, do następnego <3 

OUTFIT : KLIK

Zapraszam na moje nowe opowiadanie o Zaylenie : KLIK :) 


8 komentarzy:

  1. Wow, ! Wspaniały i wzruszający ,czekam nn:) @moreofyou_baby

    OdpowiedzUsuń
  2. aż się wzruszyłam ! :* Świetne opowiadanie , czekam na jeszcze <3 Pozdrawiam xoPaulaoxXD

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak fajnie, że w tak szybkim czasie dodajesz kolejny rozdział. Już nie mogłam się doczekać, haha! A jeśli chodzi o treść czternastego rozdziału, to mnie zaskoczyłaś. Nie sądziłam, że złe nawyki powrócą do Amelii z taką siłą. Jak dobrze, że ma przy sobie Justina. To jedyna osoba, która jest w stanie jej pomóc. Mam nadzieję, że razem będą w stanie przetrwać wszystko, a fani w końcu zrozumieją, że Amelia nie zabiera im Justina. Ona jedynie sprawia, że on jest szczęśliwy, a to powinno być dla nich najważniejsze. Liczę na to, że kiedyś będą przepraszały Amelię, prosząc o wybaczenie wszystkich krzywd. Ona nie zasłużyła na takie traktowanie. Nie jej wina, że zakochała się w piosenkarzu. To nie jej wina, że on również ją pokochał. To kwestia przeznaczenia i żaden fan czy ktokolwiek inny nie powinien w to ingerować. Z przeznaczeniem się nie wygra. Starożytni grecy zdążyli się o tym przekonać.
    Z niecierpliwością czekam na następny post.
    Pozdrawiam cieplutko!
    - totakeadrug
    [collision-of-two-worlds.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak fajnie, że w tak szybkim czasie dodajesz kolejny rozdział. Już nie mogłam się doczekać, haha! A jeśli chodzi o treść czternastego rozdziału, to mnie zaskoczyłaś. Nie sądziłam, że złe nawyki powrócą do Amelii z taką siłą. Jak dobrze, że ma przy sobie Justina. To jedyna osoba, która jest w stanie jej pomóc. Mam nadzieję, że razem będą w stanie przetrwać wszystko, a fani w końcu zrozumieją, że Amelia nie zabiera im Justina. Ona jedynie sprawia, że on jest szczęśliwy, a to powinno być dla nich najważniejsze. Liczę na to, że kiedyś będą przepraszały Amelię, prosząc o wybaczenie wszystkich krzywd. Ona nie zasłużyła na takie traktowanie. Nie jej wina, że zakochała się w piosenkarzu. To nie jej wina, że on również ją pokochał. To kwestia przeznaczenia i żaden fan czy ktokolwiek inny nie powinien w to ingerować. Z przeznaczeniem się nie wygra. Starożytni grecy zdążyli się o tym przekonać.
    Z niecierpliwością czekam na następny post.
    Pozdrawiam cieplutko!
    - totakeadrug
    [collision-of-two-worlds.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak się cieszę, że nie musiałam długo oczekiwać kolejnego rozdziału. Wchodzę sobie na Twittera i co widzę? Kochana Weronisia informuje mnie, że opublikowała kolejny post. Z radością zaglądam dzisiaj na LD i zabieram się za czytanie!
    Muszę powiedzieć, że bardzo mnie zaskoczyłaś. Nie brałam pod uwagę takiego obrotu sprawy. Współczuję Amelii. Nie przypuszczałam, że ponownie zmierzy się z przeszłością, która zostawi na jej ciele blizny, które przez całe życie będą towarzyszyły dziewczynie i przypominały czasy, których zapewne nie chciałaby pamiętać. Całe szczęście, że Amelia ma obok siebie Justina. Ten chłopak jest w stanie wyczynić cuda. Jest jedyną deską ratunku Amelii (z mojego punktu widzenia oczywiście). Mam nadzieję, że Bieber będzie w stanie zmienić jej życie na lepsze. Chciałabym, aby ta dwójka była ze sobą jak najdłużej. Najlepiej do grobowej deski. Są dla siebie stworzeni i każdy powinien to zauważyć... Liczę na to, że z czasem fani Justina zrozumieją, że źle traktowali Amelię. Ona nie zasłużyła na takie traktowanie. Za dużo nieszczęść już ją spotkało. Byłabym prze szczęśliwa, gdyby każda fanka Justina, która odważyła się źle powiedzieć o jego dziewczynie, przeprosiła ją i prosiła o wybaczenie wszystkich krzywd.
    Pozdrawiam cieplutko!
    [collision-of-two-worlds.blogspot.com]

    PS. Nie wiem, czy to czasem nie drugi komentarz o podobnej, aczkolwiek zmodyfikowanej treści, ale kiedy napisałam pierwszy komentarz, zalogowałam się na swoje konto i usunęło mi całą treść. Nie wiem, czy się dodała. Jeśli opublikowałam dwa komentarzy, proszę, usuń ten pierwszy i zostaw ten. Chyba jakościowo jest lepszy.

    OdpowiedzUsuń
  6. wow. tak, tylko na tyle mnie stać. tak cholernie podoba mi się twój sposób pisania.. opisujesz to tak.. tak.. zjawiskowo? sama nie wiem jak to nazwać. Chciałabym pisać tak jak ty, ale nie potrafię.. Uczucia są opisane doskonale i czytelnik może wszystko sobie idealnie wyobrazić. WOW.

    OdpowiedzUsuń
  7. jeju jak czytałam to z tym cięciem się to myślałam, że się popłacze..
    co Ty ze mną robisz??
    najlepsze opowiadanie na świecie ;D
    Justin powinien je przeczytać ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Sama nie wiem co mam napisać.Chyba najpierw powinnam Cię opieprzyć za to,że od 6 dni nie dodajesz nowego rozdziału na który czekam z niecierpliwością.A tak poza tym to niesamowite opowiadanie(wiem,pisałam Ci to kilka razy),ale nie wiem jak to inaczej określić.Bardzo podoba mi się twój styl pisania,nauczysz mnie tak? Także podoba mi się to,że opisujesz emocje,które towarzyszą postacią oraz wnętrza.W streszczeniu:Nieziemskie opowiadanie,czekam na nowy rozdział. x
    ___
    Wejdź do świata dziewiętnastoletniej piosenkarki i przekonaj się,że los nie tylko rozdaje dobre karty...(http://abnormalxdreamsx.blogspot.com/)

    OdpowiedzUsuń