Siedzieliśmy wszyscy przy jednym
stole, jedząc przepyszną zapiekankę z makaronem przygotowaną przez babcię
Justina.
Przez ostatnie dwa tygodnie próbowałam
jak najmniej myśleć o wydarzeniach w świecie internetu. Nie było łatwo, ale
wiedziałam, że nie mogę się poddać, dla Justina. Dla niego chciałam się chociaż
na chwilę szczerze uśmiechnąć. Dla niego starałam się przezwyciężyć psychiczny
ból i szukać szczęścia, u jego boku. Przez ten okres czasu nie zaglądałam
również na twitter’a, bojąc się kolejnego ataku ze strony Beliebers. Bolałoby
mnie mniej, gdybym nie była z nimi związana w przeszłości. Moja druga rodzina,
która teraz mnie nienawidziła, wysyłając na mnie wszelkiego rodzaju hejty.
Poprzez komentarze, do filmików, a nawet listów, które przychodziły do Justina
domu, jednak mój chłopak każdy z nich wywalał, widząc, że to niezbyt przyjemna
treść. Wspierał mnie, nawet kiedy widział, że staram się uśmiechać. Przytulał
mnie, kiedy tego potrzebowałam i całował, kiedy traciłam siłę.
Dokończyłam
swój posiłek, ocierając usta chusteczką, po czym wzięłam łyka zimnego soku
pomarańczowego.
-
Dziękuje, było przepyszne – pochwalił kuchnię babci Justin’a, a ona się do mnie
czule uśmiechnęła.
-
Cieszę się, że Ci smakowało, kochana – odpowiedziała i pozbierała wszystkie
talerze ze stołu. Poczułam jak ktoś mnie zaczepia pod stołem, łagodząc swoją
stopą, moją i nie musiałam się długo zastanawiać, żeby stwierdzić, że jest to
Bieber, który siedział naprzeciwko mnie i delikatnie się do mnie uśmiechał.
Odwzajemniłam gest i nawet się nie zorientowałam, kiedy wszyscy się nam
przyglądali.
Spuściłam
głowę zawstydzona, jednak mój chłopak nie poprzestał wykonywanej przez niego
czynności, co sprawiało, że wciąż czułam się zakłopotana.
-
Muszę przyznać, że bałem się o Justina i ten związek, ale teraz widzę, że
myliłem się co do swoich przemyśleń – usłyszałam od starszego mężczyzny,
siedzącego obok swojego wnuka.
-
Dzięki, dziadku. To wiele dla mnie znaczy – odpowiedział mu Jus, poważniejąc.
Ulżyło
mi. Bałam się przyjazdu tutaj, spotkania z jego rodziną i przyjaciółmi. Oni
byli dla niego bardzo ważni. Dzięki nim wyrósł na tak wspaniałego młodego
mężczyznę, którego ja mam przyjemność nazywać swoim przyjacielem, jak i
chłopakiem. Moją obawą było, że się im nie spodobam, a wtedy razem z tym
zdaniem, zostanie skreślony nasz związek. Dwie porażki w ciągu miesiąca. Strata
swojej drugiej rodziny, jak i osoby, która pomogła Ci się podnieść z tej
wielkiej porażki, jednak teraz wszelkie obawy znikły. Dzięki temu jednemu
zdaniu, które znaczyło dla mnie naprawdę wiele.
Uniosłam
głowę i uśmiechnęłam się do starszego mężczyzny, dziękując za to, że daje nam
możliwość kontynuowania tego wzajemnego uczucia. On odpowiedział mi tym samym,
po czym poklepał swojego wnuka po ramieniu.
-
To co planujesz na dzisiejszy wieczór? – spytał go zmieniając temat.
-
Najpierw spotkanie z kumplami, a potem mała niespodzianka dla Amelii – oznajmił
i spojrzał w moją stronę.
-
Nie musisz. Przyjechałeś tutaj, aby się spotkać z rodziną i przyjaciółmi, mną
się nie przejmuj – szybko zareagowałam.
-
Spokojnie, mamy jeszcze 3 dni na nadrabianie zaległości, a taki wieczór jak
dziś zdarza się tylko raz w ciągu roku – powiedział.
-
Ty mój romantyku – po raz pierwszy od dłuższego czasu odezwała się Pattie,
która przechodząc obok swojego syna, cmoknęła go w policzek i odeszła w stronę
kuchni. W mojej głowie natomiast zaczęłam szukać odpowiedzi na nurtujące mnie
pytanie. Co dzisiaj za data, że taki wieczór zdarza się tylko raz?
-
Widzisz się z rodziną raz na kilka miesięcy, nie chcę żebyś tracił czas na
mnie, kiedy masz okazję porobić coś fajnego z nimi – wciąż zostawałam przy
swoim.
-
Nie masz się o co martwić – ponownie głos zabrał pan Dale – szczęście naszego
wnuka jest dla nas najważniejsze, a on je odnajduje właśnie u Twego boku –
dopowiedział, a na moich policzkach pojawiły się rumieńce.
-
Prawda, że jest słodka? – usłyszałam głos Justina, co sprawiło, że jeszcze
bardziej się zawstydziłam.
-
Przestań – powiedziałam do niego, chowając twarz w dłoniach i uśmiechając się.
Nie minęła minuta, a poczułam jego ciepłe dłonie dookoła mojej szyi. Uniosłam
głowę, a on cmoknął mnie w policzek. Nic nie odpowiedziałam, ponieważ Justin już
wyciągnął ku mnie swoją dłoń, którą chwyciłam i ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Założyłam na kostkę swoje czarne oficerki, a Justin podał mi mój czarny
płaszczyk, który pozostawiłam rozpięty. Poprawiłam jeszcze swoją wzorzystą chustkę, która idealnie grała z
łososiowym sweterkiem, zapiętym do połowy, białą bokserką z guziczkami, a także
popielatymi rurkami, po czym wyszliśmy na zimne powietrze panujące w
Stratford.
* * *
Podbiegłem
szybko pod kosz przeciwnej drużyny i uniosłem prawą rękę do góry, pokazując
Christian’owi, że jestem gotowy do przyjęcia piłki. Chłopak wykonał kilka
kroków z kozłowaniem, po czym podał mi piłkę. Jeden rzut, dobre odbicie i
ostateczny punkt należał do nas.
Krzyknąłem
uradowany i podbiegłem do przyjaciela, przybijając z nim piątkę. Wszystko było
jak dawniej. Trójka najlepsza przyjaciół – Christian, Ryan i Chaz. Brakowało mi
ich entuzjazmu, tej energicznej gry z nimi, a nawet bezsensowych rozmów, które
zawsze kończyły się jakimś dziwnym pomysłem. Wiem, że ta więź, która była
pomiędzy nami, zanim jeszcze byłem sławny, nie wróci do końca, ale staraliśmy
się jak najczęściej do siebie dzwonić, tak aby nie stracić ze sobą kontaktu.
Byli prawdziwymi przyjaciółmi, którzy polubili mnie za to, jaki jestem
naprawdę, a nie za sławę, którą zyskałem. Byli przy mnie, kiedy to wszystko się
dopiero zaczynało i dopingowali mnie w spełnianiu swoich marzeń. To im
zawdzięczam część dzisiejszego sukcesu, bo dzięki ich wierze, sam w siebie
uwierzyłem i stawiłem czoła wszelkim troskom. Były pomiędzy nami starcia,
zwłaszcza z Christian’em. Pamiętam, że to z nim najczęściej się kłóciłem, zwłaszcza
po moim rozstaniu z Caitlin, jednak cieszę się, że go nie straciłem. Za bardzo
bym tęsknił za jego żartami, które zawsze poprawiały mi humor. Może nie był
dobry w radzeniu, ale pocieszał mnie swoim poczuciem humoru, to ceniłem w nim najbardziej.
Podszedłem
do swojej dziewczyny, która wstała z trybunów i biła nam brawa.
-
Nieźle się popisywałeś – powiedziała Amelia, a ja przyciągnąłem ją do siebie w
pasie.
-
Wcale się nie popisywałem – oburzyłem się.
-
Jasne, jasne – odpowiedziała i cmoknęła mnie delikatnie w usta. - Jesteś pewien, że nie chcesz z nimi zostać? –
spytała po chwili, upierając się przy swoim.
-
Tak, ten wieczór należy do nas – oznajmiłem, a ona się do mnie uśmiechnęła,
chociaż wiedziałem, że wciąż się waha. Może i przyjechałem tutaj dla rodziny,
dla przyjaciół, ale ona również była dla mnie ważna. Nie chciałem przez to
odstawiać jej na bok i pragnąłem, aby była szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa.
Nie, żeby tylko to udawała. Nie, żeby po kątach płakała. Aby cieszyła się z
każdego dnia, z każdej chwili i zapomniała o przykrościach, które ją w życiu
spotkały.
-
Hej, romantyku – usłyszałem za sobą głos Chaz’a i szybko się odwróciłem. Trójka
przyjaciół stała za mną, delikatnie się do nas uśmiechając.
-
Cześć, jestem Amelia – przedstawiła się dziewczyna i zapoznała się z każdym z
chłopaków, podając sobie z nimi rękę, po czym wszyscy ruszyliśmy w stronę
wyjścia.
-
Zaczekajcie na zewnątrz, ja wejdę tylko do łazienki – oznajmiła mi brunetka,
kiedy dochodziliśmy do wielkich drzwi. Kiwnąłem twierdząco głową z delikatnym
uśmiechem, po czym ze swoimi przyjaciółmi wyszliśmy na zimne powietrze.
Dochodziła godzina 21. Na dworze panował już mrok, a z naszych ust wydobywała
się zimna para, którą można było obserwować w takich ciemnościach.
-
Justin.. – zaczął Ryan, a ja spojrzałem na blondyna. Miał poważny ton, a kiedy
on tak mówił, musiało być to coś poważnego. Tylko kilka razy zdarzało nam się
tak rozmawiać. Kiedy zginął jego dziadek, kiedy przegraliśmy w meczu hockey’a i
kiedy opuszczałem Stratford, wyprowadzając się do Ameryki. Nie wiedziałem czego
mam się spodziewać i bałem się usłyszałem od niego tego, co planował mi
powiedzieć. Czułem, że to mnie zaboli.
-
Co jest? – spytałem spokojnie.
-
Jesteśmy przyjaciółmi i chcę być z Tobą szczery.. – zatrzymał się, patrząc w
chodnik, jednak po chwili uniósł głowę. Poczułem na sobie wzrok pozostałych
przyjaciół, którzy również byli zainteresowani tą wypowiedzią. – Boję się, że
ta dziewczyna Cię tylko wykorzystuje – oznajmił, co mnie całkowicie zaskoczyło.
-
Czemu tak uważasz? – zapytałem.
-
Jesteś sławny, bogaty, masz cudowne życie. Miłość to duża odpowiedzialność i
całkowite zaufanie do drugiej osoby w Twoim przypadku – oznajmił.
-
Wiem, że nie jest tylko rozpuszczoną fanką, ale kimś naprawdę więcej i
myślałem, że ty też to w niej zobaczysz. Zwłaszcza ty, bo w końcu to ty zawsze
namawiałeś mnie do randek. Nie Christian, czy Chaz, ale ty – wypomniałem mu,
lekko zdenerwowany jego oskarżeniami.
-
Nie uważasz, że to wszystko wygląda zbyt różowo? – odpowiedział mi.
-
Wcale tak nie jest. Wiesz co się dzieje, kiedy Amelia jest sama? Jest jej źle,
bo w internecie ją wyzywają za to, że się ze mną spotyka, a ja chcę jej po
prostu pomóc, bo wiem, że na to nie zasłużyła. Kocham ją – wytłumaczyłem mu.
-
To duże słowo, zbyt duże – powiedział.
-
Ale prawdziwe, Ryan. Chciałem, żebyście się polubili, bo i ona i Wy jesteście dla
mnie ważni, ale widocznie to się nie uda – oznajmiłem.
-
Może właśnie przez tą dziewczynę już zapominasz o nas? W ciągu ostatniego
miesiąca odezwałeś się raz. RAZ – podkreślił.
-
Bo miałem pracę i koncerty. Teraz żyję swoim marzeniem, a ona jest jednym z nich
– uniosłem lekko swój ton.
-
Widzicie się raz na kilka miesięcy i nie możecie tak po prostu cieszyć się ze
swojego towarzystwa, tylko się kłócić o błahostkę? – przerwał nam Christian.
-
Dla Ciebie to jest błahostka? – dopytywał go Ryan.
-
Justin spełnia marzenia, a skoro spotkał dziewczynę, którą naprawdę lubi to
powinniśmy się cieszyć razem z nim, a nie jej coś zarzucać – bronił mnie
Beadles, za co byłem mu bardzo wdzięczny. Nie spodziewałem się kłótni, nie z
Ryan’em. To jego poznałem pierwszego, to on mi pomógł z pierwszą miłością i nie
rozumiem dlaczego teraz sobie coś ubzdurał jeśli chodzi o Amelię. Jest dla mnie
naprawdę ważna, wiem, że ją kocham i że jego stwierdzenia to tylko głupie
domysły, jednak bolało mnie to, że to właśnie on jej nie zaakceptował.
-
Po kogo jesteś stronie? – spytał go Ryan z zarzutem, jednak Chris nic nie
odpowiedział, bo z budynku wyszła Amelia. Szybko do niej podszedłem i otuliłem
ją w pasie.
-
Do jutra – pożegnał się ze mną Chaz, a ja pożegnałem się z nim, jak i Christian’em
naszym niezbyt skomplikowanym gestem, natomiast z Ryan’em wymieniłem tylko
złowrogie spojrzenia i skierowaliśmy się w stronę mojej niespodzianki dla
dziewczyny.
Chciałem
jak najszybciej zapomnieć o tym wydarzeniu, chociaż wiedziałem, że to nie
będzie łatwe. Przyjaciele byli dla mnie zbyt ważni, aby toczyć z nimi walkę o
rzecz, która nie miała sensu, jednak nic w życiu nie jest na 100% pewne.
Zawiodłem się na nim, a zarazem zdenerwowałem. Zabolało mnie, kiedy oskarżał ją
o coś, czemu ona jest niewinna. Zwłaszcza teraz, kiedy nie był najlepszy moment
na poniżanie jej jeszcze bardziej. Nie, kiedy zdarzyła się sytuacja sprzed
dwóch tygodni. Nie chciałem po raz kolejny oglądać jej zapłakanej. Po raz
kolejny oglądać jej nowych blizn, które sprawiały, że ja po prostu pękałem.
Czułem się za to wszystko winny, przez to, że sam zacząłem nasz związek. Jestem
z nią szczęśliwy, staram się z nią spędzić każdą wolną chwile, jednak nigdy nie
zapomniałem o swoich przyjaciołach. Nigdy nie było tak, jak to powiedział Ryan.
* * *
Po
krótkim spacerze w ciszy, doszliśmy do małego lasku, gdzie na jednym z drzew,
znajdował się domek. Weszliśmy powoli po drewnianej drabinie i po chwili
swobodnie stanęłam na drewnianej podłodze. Kilka sekund później ponownie
poczułam jego mocne perfumy, a jego ciepłe dłonie, otulały mnie w pasie.
-
Co zaszło pomiędzy Tobą, a Ryan’em? – spytałam odwracając się do niego przodem,
aby widzieć jego wyraz twarzy. Widziałam jak się z nim nie pożegnał, jak na
siebie patrzyli, a ja się o niego martwiłam.
-
Nic takiego – odpowiedział mi z delikatnym uśmiechem, próbując ukryć swój
smutek.
-
Justin.. – prosiłam, ale on nic nie odpowiedział, tylko wprowadził mnie do
środka drewnianego domku. Na środku leżał koszyk z wyłożonym pod nim kocem. Nie
było tutaj dużo przestrzeni, bo koc ledwo się mieścił w tym małym kwadracie,
jednak i tak było tutaj miło i przyjemnie. Dwie luki w ścianie, które służyły
za okna i z których można było zobaczyć piękny krajobraz tego miasta, a także
mały taras na szerokość połowy metra, na którym przed chwilą się znajdowaliśmy.
Był on dookoła całego domku, idealnie z nim komponując.
-
Chciałem Ci coś dać – oznajmił i podszedł do koszyka, z którego wyciągnął
czerwony woreczek, wyciągając z niego zawartość. Nie mogłam się dopatrzeć co to
jest, jednak po chwili nie musiałam się domyślać, bo Bieber podszedł do mnie i
złapał mnie za wcześniej skaleczony nadgarstek, na którym widniał bandaż. Jedna
rana niezbyt ostrym narzędziem, a tak bardzo może zranić.
Biebs
odwiązał powoli opatrunek i ukazała nam się ostatnia wykonana przeze mnie rana,
która wciąż się goiła. Wiedziałam, że pozostanie ona ze mną na zawsze, jak
każda poprzednia, a każda z nich miała swoją historię.
-
Chcę, żebyś patrząc na ten nadgarstek, pełny niemiłych wspomnień, pomyślała o
mnie – powiedział i dopiero teraz moim oczu ukazała się srebrna bransoletka z
literką J. W moich oczach momentalnie stanęły łzy, a w moim sercu zagościło
ciepło.
-
Kocham Cię – wyznałam wciąż się do niego przytulając.
-
Ja Ciebie też – odpowiedział i się ode mnie odchylił. – Pamiętaj, że zawsze
będę przy Tobie, nie ważne co – dodał i pocałował mnie w usta. Mówią, że ideały
nie istnieją, a ja swojego znalazłam.
__________________________________________________
Witam przy następnym rozdziale. Czy on mi się podoba? Niekoniecznie. Jest
zbyt chaotyczny, jak moje myśli ostatnio, ale ocenę pozostawiam Wam :)
Rozdział dedykuje mojej kochanej Ani, która obchodzi dzisiaj urodziny.
Mówiłam Ci już, że jestem wielką szczęściarą, że Cię poznałam, ale nie
zaszkodzi tego powtórzyć. Dziękuje Ci za to, że jesteś ze mną od mojego
pierwszego opowiadania jeszcze na photoblogu, aż do teraz. Przeżyliśmy
ze sobą naprawdę wiele i nie żałuję niczego, przez co na mojej twarzy
wywołany był uśmiech. Życzę Ci jeszcze raz spełnienia marzeń,
dużo szczęścia i uśmiechu, bo pamiętaj 'when u smile, i smile'. Mam
nadzieję, że nasza przyjaźń tak szybko nie wygaśnie.
Kocham Cię < 3
OUTFIT : KLIK
Bardzo proszę o komentarze na temat rozdziału, to mnie motywuje do
dalszego pisania. Dla Was to tylko kilka sekund, a dla mnie wielki uśmiech
na twarzy < 3
Rozdział cudowny :) - beingsoulless ♥
OdpowiedzUsuńZakochałam się *.*
OdpowiedzUsuńTwój sposób pisania, przedstawianie sytuacji, uczuć, fabuła, tak delikatnie pisana trafia do serca czytelnika. Czuję jakbym czytała książkę i nie mogła się oderwać, ale w końcu muszę to zrobić, bo rozdział się kończy. Wow. Podziwiam, masz niesamowity talent :)
Piękny rozdział, taki słodki i zarazem uroczy, pomimo smutnej przeszłości Amelii. Ja też dawno nie czytałam prac Twojego autorstwa, za co serdecznie Cie przepraszam i obiecuję poprawę. Miło znowu wrócić do czytania twojego bloga, zwłaszcza, gdy jest on jednym z nielicznych blogów,w którym występuje Justin i Sel. Czekam na na następny i życzę duużo weny ; )
OdpowiedzUsuńWspaaniaały. Czekam nn:) Super opowiadanie:) @moreofyou_baby
OdpowiedzUsuńMEGA , MEGA JESTEM DUMNA ! :)
OdpowiedzUsuńCudowny;D Już myślałam, że Amelia usłyszy ich rozmowę, na szczęście nie:D Świetny rozdział:D Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńOjej , wzruszyłam się. Na prawdę mi się podoba. Popieram Natalie, też czuję się jakbym czytała książkę i nie mogła się od niej oderwać. Szkoda, że nie ma kolejnych rozdziałów, bo normalnie bym czytała całe dnie <3 Masz dar, Kochana <3 Pisz dalej i dalej. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam :* @xoPaulaoxXD
OdpowiedzUsuńwreszcie się doczekałam nowego rozdziału. *-*
OdpowiedzUsuńmagiczna atmosfera towarzyszyła mi podczas czytania,jakbym tam była,po prostu cudo,chyba nie muszę nic więcej dodawać? ;)
+ mogłabyś mnie informować na twitterze o nowych rozdziałach? : @jarajsiex
____
zapraszam na nowego bloga: http://xcursed-lovex.blogspot.com/
Mega mega mega *-* .
OdpowiedzUsuńUwielbiam CIę juz no ! <3 *-* .
Jak byś mogła skometuj u mnie : )
+ jak chcesz wpadnij do mnie :3
OdpowiedzUsuńPięknie piszesz, a opowiadanie ma świetną fabułę.
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie, co będzie dalej. ;d xx
Opowiadanie jest świetne: pięknie piszesz, i oryginalna fabuła.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać następnego rozdziału. ;d xx