Siedzieliśmy w samochodzie, zmierzającym
w kierunku wyznaczonego miejsca imprezy. To dzisiaj mieliśmy świętować premierę
najnowszego teledysku mojego chłopaka. Tego w którym to ja miałam szansę
wystąpić, a jednak zrezygnowałam z marzenia innych dziewczyn. Dla naszego
dobra, dla dobra jego kariery, jak i swojego szczęścia, które nie miało szans z
Belieberkami.
Justin mocniej ścisnął moją dłoń,
kiedy drzwi od jego strony się otworzyły. Posłałam mu skromny uśmiech i mój
chłopak pierwszy wyszedł z pojazdu, po czym pociągnął mnie za sobą. Kilku
fotoreporterów od razu pojawiło się przy naszej dwójce, jednak żadne z nas na
to nie zareagowało, a od razu powędrowało w kierunku budynku.
Nie lubiłam być w blasku fleszy,
wręcz przeciwnie. Chciałam się trzymać od tego jak najdalej. Nie kręciła mnie
sława, ani popularność, a już na pewno nie kosztem drugiej osoby. Byłam tutaj
dla Justina, aby go wspierać, aby pokazać mu, jak bardzo jestem z niego dumna,
a nie po to, abym jutro znalazła się z nim na pierwszej okładce gazety. Dla
mnie to nie miało znaczenia. On grał dzisiaj najważniejszą rolę na tej
imprezie. To on był najważniejszym gościem dzisiejszego wieczoru. Liczył się
tylko jego sukces, jego osoba i jego muzyka. Nic innego nie miało znaczenia.
Weszliśmy do ciemnego pomieszczenia.
Justin wciąż mnie prowadził za rękę i gdyby nie on, zaliczyłabym już kilka
upadków na wysokich czarnych butach, do których dobrałam tego samego koloru
sukienkę na ramiączkach, a w talii zapięłam rudy, wąski pasek jako mały
dodatek. Do tego dobrałam morską torebkę, która idealnie kontrastowała z całym
strojem i kilka błyskotek na rękę oraz długi wisiorek.
Kilka kolejnych kroków wykonanych w
ciemności i po chwili znaleźliśmy się na długim korytarzu. Po prawej stronie
znajdowali się krzyczący fotoreporterzy, którzy już zaczęli pstrykać zdjęcia, a
po lewej stronie znajdowała się biała makieta z powtarzającymi się hasłami.
Wzięłam głęboki oddech, przed dalszym ruchem, Justin posłał mi jeszcze
delikatny uśmiech, po czym pociągnął mnie na sam środek makiety, gdzie otulił
swoją rękę wokół mojego pasa.
Byłam skrępowana i zawstydzona. Po
raz pierwszy znajdowałam się na takiej imprezie i po raz pierwszy widziałam
tylu ludzi, którzy wzajemnie się popychali, aby zdobyć chociaż jedno zdjęcie.
Poczułam na sobie wzrok Justina, więc odwróciłam wzrok w jego stronę. Bieber
się we mnie wpatrywał z uśmiechem na twarzy, a ja poczułam się jeszcze bardziej zawstydzona, więc schowałam głowę kładąc ją na jego ramieniu, a moje długie włosy zasłoniły moją
twarz.
Kiedy poczułam, że rumieńce znikają
z moich policzków, ponownie uniosłam głowę i uśmiechnęłam się do fotografów, po
czym Justin ruszył w kierunku kolejnego ciemnego pomieszczenia, znajdującego
się na końcu dywanu.
* * *
-
Jesteś piękna – wyszeptałem Amelii na ucho, kiedy znajdowaliśmy się na kolejnym
korytarzu prowadzącym do sali, gdzie miała się odbyć główna ceremonia. Jej
policzki nabrały czerwoną barwę, a na jej twarzy zawitał uśmiech, który tak
bardzo uwielbiałem. Cmoknąłem ją w policzek i już miałem otwierać znajdujące się
przede mną drzwi, kiedy zablokowała mi tą czynność wysoka brunetka z mikrofonem
w ręku.
-
Witajcie – przywitała się.
-
Cześć – odpowiedziałem swobodnie, wciąż trzymając swoją dziewczyn za rękę.
-
Dzień dobry – powiedziała Amelia bardziej formalnie.
-
Wyglądacie uroczo, miło widzieć Was szczęśliwych – skomentowała, co sprawiło,
że na mojej twarzy zawitał uśmiech.
-
Wiele przeszkód było na naszej drodze, aby do tego dojść, a jednak.. wystarczy
uwierzyć – odpowiedziałem z uśmiechem.
-
Jak sobie radzicie z tymi wszystkimi złymi komentarzami skierowanymi w Waszą
stronę? – zadała kolejne pytanie.
-
Nie jest łatwo, zwłaszcza jeśli wypowiedzi dotyczą osób, na których Ci bardzo
zależy, ale na wszystko jest pewna recepta, której my musimy się stosować i to
daje nam siłę – wytłumaczyłem.
-
Zdradzisz nam coś więcej o najnowszym teledysku, który za chwilę zobaczymy?
Podobno ma być to coś całkiem innego – brunetka po raz kolejny zabrała głos.
-
Tak, ten teledysk różni się od poprzednich, jest bardziej dojrzały i długo nad
nim pracowaliśmy, aby osiągnąć ten końcowy efekt i jestem bardzo dumny z
osiągniętej pracy. Mam nadzieję, że Wam się również spodoba – odpowiedziałem
zgodnie z prawdą.
-
Amelia, czy ty go już widziałaś? – tym razem pytanie zostało skierowane do mojej
dziewczyny.
-
Nie, dlatego również z niecierpliwością czekam na zobaczenie tego klipu, bo
wiem, że Justin po raz kolejny nas pozytywnie zaskoczy swoją twórczością –
odpowiedziała swobodnie z delikatnym uśmiechem na twarzy.
-
Dziękuje Wam bardzo za udzielone odpowiedzi, miłej zabawy – pożegnała się z
nami i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, brunetka już znajdowała się daleko
za nami, a ja nacisnąłem na klamkę w drzwiach, za którymi znajdowało się duże
pomieszczenia z kilkunastoma krzesłami, wielkim ekranem oraz dużym parkietem po
drugiej stronie pomieszczenia.
Teledysk był dziełem, z którego
byłem najbardziej dumny w całej swojej karierze muzycznej. Było dokładnie tak,
jak chciałem. No, może nie licząc tej jednej rzeczy. Nie było tam jej.
Brakowało tego jednego szczegółu, który dla niektórych był niczym, a dla mnie
był całym światem.
Zajęliśmy swoje miejsca w pierwszym
rzędzie, a po kilku minutach na wielkim ekranie pojawiły się pierwsze sceny z
teledysku. Zaczynając od rozmowy, poprzez sceny z Chanel, aż do samego końca, kiedy
to przegrałem w walce o miłość. Ten teledysk przypomina
to, co się dzieje pomiędzy mną, a Amelią. Razem walczymy o szczęście, jednak
nie z jej tatą, a z moimi fanami. Walczymy o wspólny uśmiech, o to, abyśmy
mogli pokazać światu, że jesteśmy w sobie naprawdę zakochani, jednak tak jak pod
koniec teledysku.. przegrywamy. Zawsze jesteśmy słabsi, pomimo wszelkich
starań. Chciałem ją bronić, ale sam poległem. Chciałem, aby była szczęśliwa,
jednak sam nie jestem pewien, czy mi się to udało. Nie chcę widzieć sztucznego
uśmiechu, który jest tylko po to, abym ja się nie zamartwiał. Chcę zobaczyć ten
sam szczery uśmiech, który towarzyszył jej w dniu, kiedy się poznaliśmy, kiedy
mnie zobaczyła na ulicy Nowego Jorku. Zanim jeszcze to wszystko się zaczęło.
Po pomieszczeniu rozbrzmiały brawa,
które wyrwały mnie z myślenia.
-
Jestem z Ciebie dumna – usłyszałem od dziewczyny, o której przed chwilą
rozmyślałem. Uśmiechnąłem się do niej, a ona jeszcze bardziej ścisnęła moją
dłoń. Była aniołem, który czasem zapominał jak latać, ale ja byłem tutaj po to,
aby jej o tym przypomnieć. Aby pokazać jej rzeczy, które czasami są jej
przysłaniane.
* * *
Dochodziłam już do kierowanego się
przeze mnie pomieszczenia, czym była garderoba Justina i kiedy już miałam
wchodzić do środka, jedno zdanie skłoniło mnie do zatrzymania się.
-
Justin, myślę, że powinieneś zakończyć tą całą Jamelię – usłyszałam głos
Scooter’a, a ja poczułam jak coś we mnie pęka. Nie powinnam podsłuchiwać,
jednak to jedno zdanie od tak ważnej osoby dla Justina, zmieniło wszystko.
Uczucie ciekawości, a zarazem strachu przed kolejnymi słowami, szybko we mnie
zawitało, a ja jak sparaliżowana stałam obok drzwi, wsłuchując się w dalsze
słowa.
-
Że co?! Chyba sobie żartujesz! – podniósł swój głos mój chłopak, a na moją
twarz wkradł się skromny uśmiech poprzez jego postawę.
-
Zrozum, że przez to tracisz fanów. Liczniki na portalach idą w dół, zamiast w
górę, a jak nie to stoją w miejscu, tak nie powinno być – wytłumaczył mu Braun.
-
Ja ją kocham – wyznał Bieber.
-
Miłość potrafi zaślepić wszystko co się dookoła dzieje – odpowiedział mu jego
menadżer, a po moim policzku spłynęła pierwsza łza.
-
Amelia nic mi nie zaślepiła, rozumiesz? Ona mi pomogła, tak samo jak ja jej i
nie mam zamiaru z tego rezygnować tylko dlatego, abyś ty miał więcej zer na
koncie – usłyszałam zdenerwowany głos Justina, który wędrował po pomieszczeniu.
-
Robię to dla Twojego dobra. Pomyśl co Ci dali fani, to dzięki nim tutaj jesteś,
to dzięki nim jesteś międzynarodową gwiazdą. Nie dzięki mi, czy jej. ICH, a
teraz właśnie odchodzą, przez Twoją głupotę – Scooter również uniósł swój głos.
-
Nie ma mowy, Scooter. Nie zranię jej, a przy okazji również siebie. Ona jest
dla mnie ważna – oznajmił Juju.
-
A kto jest ważniejszy, ona czy Beliebers? – zapytał, a po moim policzku
spłynęły kolejne łzy. Poczułam jak coś wewnątrz mnie po prostu pęka, jakby
właśnie skończyła się piękna przygoda, nazywana marzeniem, a zaczęła się
koszmarna klęska. Nie chciałam słyszeć odpowiedzi, nie musiałam, aby wiedzieć jaka ona jest. Uciekłam, jak najciszej potrafiłam, wciąż płacząc.
Byłam
naiwna, że to wszystko może po prostu wypalić, że to wszystko może się udać.
Pewnego dnia to musiało się skończyć. Jedna mała sierota o imieniu Amelia,
zasmakowała swoich marzeń. To całe wydarzenie było dla mnie jak bal dla
Kopciuszka. Nieszczęśliwa dziewczyna, która odnajduje prawdziwego księcia z
bajki. On się o nią troszczy i opiekuje, a także sprawia, że na jej twarzy
ląduje szczery uśmiech. Jest cudownie, jak to w każdej bajce, jednak wybija
wyznaczona godzina i czas pryska. Jak za jednym machnięciem różdżki. Dobra
wróżka spełniła jedno marzenie, a teraz czas powrócić do rzeczywistości. Szarej
rzeczywistości, która całymi dniami mnie przytłaczała. Ten jeden chłopak
trzymał mnie przy życiu, a teraz i on zniknął..
-
Amelia, widziałaś moż.. – wpadłam na jakiegoś chłopaka i po barwie głosu
rozpoznałam, że to Alfredo – co się stało? – spytał widząc mnie zapłakaną.
-
Ja.. muszę wyjechać – wyjaśniłam mu szybko i chciałam pobiec w kierunku
wyjścia, jednak on mnie zatrzymał.
-
Hej, chodź, zawiozę Cię do domu – zaproponował.
-
Nie musisz – wydukałam przez łzy.
-
Ale chcę – odpowiedział i zaprowadził mnie na podziemny parking. Nie mogłam
przestać o tym myśleć. Po mojej głowie wciąż błąkały tylko jedne słowa ‘Kto jest dla Ciebie ważniejszy?’ ‘Musisz to
zakończyć’. To bolało, cholernie bolało. Naprawdę go pokochałam. Nie jako
swojego idola, ale swojego bohatera, którego miałam zaszczyt nazywać swoim
chłopakiem. Zagościł w moim sercu jako ktoś więcej.
Fredo
szybko odnalazł swoje auto, przy którym otworzył przede mną drzwi pasażera.
Zajęłam swoje miejsce, a mój towarzysz miejsce kierowcy, po czym odpalił silnik i ruszył
długimi tunelami prowadzącymi do wyjazdu.
Całą
drogę towarzyszyła nam cisza, aż do samego domu Biebs’a, gdzie wpadłam jak poparzona i do swojej czarnej walizki zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy.
Łzy nadal ciekły po moich policzkach, jednak nie starałam się ich nawet
powstrzymać. Nie czułam takiej potrzeby, skoro za kilka sekund miały się one
znowu pojawić.
W
kilka minut uporałam się z wszystkimi rzeczami. Nie miałam ich zbyt dużo i
teraz byłam wdzięczna, że jednak nie zabierałam całej swojej szafy. Wzięłam
jeszcze swoją dużą czarną torbę, do której spakowałam wszystkie podręczne
rzeczy, jak i przeróżne potrzebne mi drobiazgi, po czym ruszyłam do wyjścia.
Po
raz ostatni byłam w tym pokoju, czułam to. Nie byłam tutaj długo, a jednak to
miejsce miało dla mnie duże znaczenie. Pozostanie tutaj dużo pamiątek po mnie,
ponieważ nie wszystko jestem w stanie zgarnąć na podróż samolotem, jednak nie
zamierzałam tak tego zostawić. Zamierzałam zniknąć z jego życia raz na zawsze,
tak jakby nigdy mnie tutaj nie było.
Przed
wyjściem, wzięłam jeszcze pustką kartkę i czarnym markerem, z trudem napisałam dwa
zdania.
‘Pomagam
Ci podjąć decyzję, do której odpowiedź i tak otrzymałeś już od swojego serca.
Jesteś ich marzeniem, tak jak przez ten cały czas byłeś moim.’
Odłożyłam
kartkę na biurko, mając nadzieję, że Justin po powrocie ją tutaj znajdzie, po
czym wyruszyłam na hol.
-
Pomóc Ci? – spytał Alfredo.
-
Nie, dzięki. I tak już dużo zrobiłeś – oznajmiłam, ocierając kolejne łzy, które
wciąż nie przestały płynąć po moich policzkach.
-
Dlaczego? – zadał tylko jedno pytanie przed moim wyjściem.
-
Tak będzie lepiej dla niego – odpowiedziałam, trudno wypowiadając słowa,
ponieważ utrudniała mi to wielka gula w gardle. Przytuliłam go na pożegnanie,
po czym opuściłam ten duży budynek nazywany ostatnio przeze mnie domem.
* * *
Wyszłam z jednej z kabin na
lotniskowej łazience, gdzie zamieniłam swoją wieczorową sukienkę na coś
bardziej praktycznego. Były to wytarte dżinsy, biała, luźna bluzka na krótki
rękaw oraz ciemnofioletowy, rozpisany kardigan z wzorami na dole. Ze swojej
czarnej torebki wyciągnęłam szczotkę, którą przeczesałam swoje długie włosy i
związałam je w kucyk, po czym przemyłam jeszcze mokre policzki od łez, zimną
wodą i ruszyłam ku wyjścia.
-
Pasażerowie lotu 148 do Nowego Jorku, proszeni są na pokład –
usłyszałam jak żeński głos rozchodzi się po wszystkich kątach na lotnisku, więc
tak jak pani nakazała, bez wahania skierowałam się w stronę samolotu. Młody
mężczyzna sprawdził mi bilet, po czym wpuścił mnie do samolotu.
Szybko
odnalazłam swoje miejsce, wśród innych ludzi i kiedy włożyłam swoją torbę, do
przeznaczonego na to miejsca, usiadłam przy oknie.
-
Ty jesteś Amelia Clark? – usłyszałam, kiedy miałam właśnie wkładać słuchawki do
uszu i odpłynąć w rytmie smętnych piosenek.
-
Tak – odparłam zachrypniętym głosem od płaczu.
-
Jestem wielką fanką Justina i przyznam, że na początku nie popierałam waszego
związku, jednak po czasie zrozumiałam, że tak jak my, należałaś do tej wielkiej
rodziny Beliebers i spełniło się Twoje marzenie, a przecież on nauczył nas
marzyć. Nauczył nas w nie wierzyć – wytłumaczyła mi.
-
Dziękuje, to wiele dla mnie znaczy – odpowiedziałam jej i próbowałam się
uśmiechnąć, jednak nic z tego. Zrobiło mi się ciepło na sercu, jednak po chwili
przypomniałam sobie jego rozmowę ze Scooter’em i z moich oczu poleciały kolejne
łzy, które starałam się ukryć.
-
Coś się stało? – spytała mnie młoda dziewczyna.
-
Nie, nic poważnego – skłamałam.
-
Wszystko będzie dobrze – wiedziałem, że to nie zwykłe słowa, a tekst jego
piosenki.
-
Dziękuje – uśmiechnęłam się do niej, po czym brunetka odeszła w stronę swojego
miejsca, a ja wbiłam swój wzrok w okno.
Może
i ona należała do tego grona, które mnie nie hejtowało lub któremu było
obojętne to, czy Justin z kimś jest, czy też nie, ale to nie wyklucza tego, że
jest jeszcze milion członków tej wielkiej, potężnej rodziny, która nadal była
wrogo nastawiona do mojej osoby, jednak wciąż nie widziałam w nich wrogów, a
powinnam, bo właśnie po raz kolejny odebrali mi to, na czym tak bardzo mi
zależało. Szczęście, marzenia, a teraz także jego. Justina, który znaczył dla
mnie wiele, który sprawiał, że budziłam się z uśmiechem na twarzy i zasypiałam
z prośbą, aby to szczęście trwało jak najdłużej, aż w końcu wyczerpałam swój
limit. Razem z nim, znikła we mnie wszelka radość, a wypełniła ją tylko rozpacz i smutek, czyli powrót do starego życia, które odpłynęło na jakiś czas, jednak powróciło z podwójną siłą.
____________________________________________
Witam przy nowym rozdziale, który znowu jest dodawany późno, wiem i
przepraszam za to, jednak nie mogłam zebrać myśli i jak zwykle, nie jestem
z niego zadowolona, ale na nic lepszego mnie po prostu nie stać, wybaczcie.
Muszę się pochwalić, otóż dziś mijają 3 lata odkąd jestem Belieber. Zawdzięczam
mu naprawdę wiele i dzięki Justinowi moje życie zmieniło się na lepsze, dzięki
niemu wciąż mam okazję tutaj być, a także chęci do spełniania swoich marzeń.
Jeden chłopak z Kanady, a tak zmienia życie, jak i człowieka <3
OUTFIT WIECZOROWY : KLIK
OUTFIT DRUGI : KLIK
Proszę o szczere opinie, to dla mnie ważne. Z GÓRY BARDZO DZIĘKUJE :*
Rozdział świetny jak zawsze! Masz niesamowity styl pisania i emocje, które opisujesz są takie prawdziwe! Zastanawia mnie tylko czemu Fredo nie chciał jej zatrzymać? Nie myślałaś o drugiej części tego opowiadania, nie kończ go porszę. Jedno z lepszych opowiadań jakie czytałam, serio. Czytam twoje pozostałe blogi, ale nie jarają mnie bo nie jesteś ani jakąś wielką fanką Seleny ani 1D, więc masz zaplanowaną drugą część czy nie? Mam nadzieję, że tak i że rozdział pojawi się szybko! Pozdrawiam:*
OdpowiedzUsuńprzyznam, że zastanawiałam się nad kontynuacją, jednak nic konkretnego nie przychodziło mi do głowy, jednak mam już pomysł na inne opowiadanie z Justinem, które mam nadzieję, że uda mi się zrealizować i również Wam się spodoba <3
Usuńdziękuję za te miłe słowa o opowiadaniu :*
rozdział, który sprawił, że w moich oczach pojawiły się łzy. naprawdę. jesteś genialna, twój styl pisania i przemyślenia bohaterów są piękne. kocham to.
OdpowiedzUsuńTen rozdział na prawdę mnie wzruszył, szkoda, że zostały tylko 3 rozdziały do końca :( nie możesz tego skończyć, proszę Cię <3 piszesz tak niesamowicie, że po prostu my Ci nie pozwolimy skończyć ! : 3 serio.. nie mogę się doczekać następnego rozdziału. ten był wzruszający i pełen emocji jak dla mnie. Pomyśl nad kontynuacją, proszę :* masz talent. No i Wszystkiego Najlepszego z okazji 3 roku bycia Beliebers <3 <3 <3 xoPaulaoxXD
OdpowiedzUsuńjej świetny rozdział:D to jest genialne;D błagaam nie kończ jeszcze, to jest super. Ciekawa jestem jak Just zareaguje na to D: Czekam na nn<3
OdpowiedzUsuńkurde, dziewczyno chcę mieć taki talent jak Ty. jesteś niesamowita serio, zazdroszczę pomysłu.
OdpowiedzUsuńRozdział jest genialny. Pięknie piszesz, to jak opisujesz emocje bohaterów! "do końca opowiadania zostały jeszcze 3 rozdziały i epilog." Już się kończy? To opowiadanie należy do moich ulubionych. No ale jeśli nie masz już pomysłów... Ale mam nadzieję, że wszystko się dobrze skończy, kocham szczęśliwe zakończenia. :D No i czekam na twoje kolejne opowiadanie. Będę czytać na pewno. Nie mogę się doczekać, bo to mnie zaskoczyło. Ma oryginalną fabułę etc... Dobra, nie będę się już rozpisywać. Czekam na następny :D x
OdpowiedzUsuńjestem pod wielkim wrażeniem, mam nadzieję, że nidługo pojawi się nowy rozdział. mam nadzieję, że amelia wróci do justina x
OdpowiedzUsuńwow! niesamowite opowiadanie! szkoda że już się kończy... ;( czekam na kolejny z nadzieją że Amelia i Justin wrócą do siebie :) @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńwow! niesamowite opowiadanie! szkoda że już się kończy ;(... czekam na kolejny rozdział z nadzieją że Amelia wróci do Justina :) @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuń