sobota, 11 maja 2013

pięć


/ JUSTIN /

Leżałem na swoim łóżku w wielkiej sypialni, bez chęci ruszenia się z miejsca. Wiedziałem, że czeka mnie dzisiaj wieczorna gala, ale nie miałem sił, aby cokolwiek zrobić, po raz kolejny od dłuższego czasu.
- Justin - usłyszałem za sobą słodki głos małej dziewczynki. Szybko odwróciłem się w jej stronę, a ona otulając swojego brązowego misia, którego dostała ode mnie miesiąc temu, podbiegła do mnie i wdrapała się na łóżko.
- Co jest, moja księżniczko? - spytałem podciągając się tak, aby mieć na nią dobry widok. 
- Dlaczego jesteś smutny? - zapytała z troską w głosie, a ja tylko cmoknąłem się a czubek głowy. 
- Bo straciłem kogoś ważnego, wiesz? - wyjaśniłem jej niełatwo o tym mówiąc, chociaż już dawno powinienem ruszyć do przodu.
Czy to naprawdę należy już tylko do przeszłości? Tak. I ja powinienem w końcu to zrozumieć, ale tak trudno było mi się pogodzić z jej decyzją. Nie, trudno było mi zaakceptować, że to wszystko może być moją winą. Gdybym tylko bardziej uważał, gdybym tylko starał się bardziej ją bronić, możliwe, że teraz budziłbym się obok niej. Możliwe, że wszystko byłoby takie samo, jakie było, ale co się stało się nie odstanie, a ja mimo tak wielkiego bólu, musiałem sobie dać radę.
- Mówisz o Amelii? - kiwnąłem głową. - Obiecała mi, że Cię nie skrzywdzi - dodała smutno. 
- Nie zrobiła tego. To ja ją skrzywdziłem - wybroniłem brunetki, trochę naciągając prawdę, ale nie chciałem, aby Jazzy zmieniła do niej nastawienie. 
- Czemu jej nie przeprosisz? - spytała ponownie. 
- To nie jest takie proste - szybko odpowiedziałem. - Ale nieważne, mała. - zacząłem ją gilgotać, aby tylko odciągnąć ją od tego tematu i zamartwiania się moją osobą. Usłyszałem jej głośny śmiech, który rozbrzmiał w każdym kącie tego pokoju i nie tylko. Uśmiechnąłem się pod nosem, kiedy Jazzy znalazła się obok mnie podskakując na łóżku.
- Justin! - powiedziała swoim piskliwym dziewczęcym głosem. Zaprzestałem swojej czynności i uśmiechnąłem się szeroko. 
- Ty mnie kochasz, prawda? 
- Oczywiście! - oznajmiła, na co cmoknąłem ją w czoło.
- Ja Ciebie też, księżniczko - zarumieniła się jak za każdym razem, kiedy tak ją nazywałem. To sprawiło, że cicho zachichotałem i uniosłem się do pozycji siedzącej. - Gotowa na śniadanie? - nawet nie zorientowałem się, kiedy młoda panna wskoczyła na moje ramiona, a ja poprawiając ją na nich, chwyciłem jej małe rączki i uniosłem do góry niosąc ją na 'baranach', co sprawiło, że głośno się zaśmiała zwłaszcza, kiedy zacząłem szybko iść i robić przy tym kilka zakrętów.
Zszedłem ostrożnie po schodach, wciąż trzymając swoją siostrę na swoich barkach i wszedłem do kuchni, czując słodki zapach świeżych naleśników. 
- Dzień dobry - przywitałem się z moją mamą, cmokając ją w policzek, co ją zdziwiło.
- Wow, samodzielnie wstałeś, mogę to zapisać w kalendarzu? - zażartowała, a ja ostrożnie się schyliłem i pozwoliłem Jazzy samodzielnie zejść z moich ramion. Kiedy ujrzałem jej małe stopy na jasnych płytkach, wróciłem do pozycji stojącej, a Jazzy ścisnęła moją dłoń, kiedy w drugiej wciąż trzymała swojego misia. 
- Mogę dzisiaj zabrać małych do wesołego miasteczka? - spytałem patrząc na moją rodzicielkę, która odwróciła się od blatu kuchennego i spojrzała na mnie niedowierzając.  
- Jasne, myślę, że obydwoje się ucieszą - odpowiedziała, a moja siostra głośno i radośnie krzyknęła, po czym szybko wybiegła z kuchni, zapewne pochwalić się daną informacją ze swoim bratem. - Co to za zmiana? - zapytała mnie mama, kiedy byliśmy już sami. 
- Sam nie wiem. Chyba czas odpuścić, prawda? - spojrzałem na nią, a ona szybko znalazła się obok mnie. 
- Pamiętasz? Nigdy nie należy się poddawać - powiedziała w moją stronę. 
- Mamo, ja poddałem się już dawno temu, ale dopiero dzisiaj to zrozumiałem. Gdybym nadal walczył, już dawno byłbym w Nowym Jorku czy nawet nie dopuściłbym do tego zerwania - oznajmiłem słabym głowy, wstydząc się swojego postępowania.
- Nieprawda, Justin. Nie poddałem się, bo gdyby tak było nie siedziałbyś teraz tutaj tylko już dawno ulatywałby od Ciebie entuzjazm. Szybko byś zapomniał o Was, o niej, ale tak nie jest. Myślisz, że się poddałeś, kiedy tak naprawdę po prostu nie masz siły, aby dalej walczyć, bo boisz się odrzucenia. Boisz się, że ta dziewczyna jest szczęśliwa bez Ciebie, a uwierz, że dawno nie widziałam tak udanego związku, jaki stwarzaliście - pocieszyła mnie, a ja spojrzałem na nią. - Widzę, że nadal ją kochasz.
- Tak, ale..
- Nie chcę słyszeć 'ale', Justin. Pokaż jej, że nadal Ci zależy - zachęciła mnie, a ja delikatnie się do niej uśmiechnąłem.
- Ale jak? Ona nie chce mieć ze mną nic wspólnego - odpowiedziałam zmarnowany. 
-Hej, jesteś Justin Bieber, dasz radę - cicho się zaśmiałem i przytuliłem ją do siebie.
- Dziękuje - cmoknąłem ją w czubek głowy, a moja rodzicielka odwzajemniła mój uścisk, co wywołało uśmiech na mojej twarzy. 
Miała rację. Po raz kolejny się nie myliła. Obserwowała nas od początku do samego końca. To jej streszczałem spędzone dni w towarzystwie swojej dziewczyny. To do niej przychodziłem po rady, co mogę kupić Amelii w prezencie czy co mogę zrobić, aby się lepiej poczuła. Wiedziała o wszystkim. O tym co się działo w przeszłości i sama z chęcią wracała do listu, który napisała dla mnie Amelia. Pamiętam jej pierwsze słowa na jej temat. 'Ta dziewczyna jest jak piękny ptak ze złamanym skrzydłem, która z trudem podąża wyznaczoną ścieżką, ale jest też chłopak, który może nauczyć ją latać i jesteś nim ty'. Pamiętam, kiedy wzruszyła się, kiedy czytała list od niej. Powiedziała, że to cudowne co dla niej zrobiłem i co robię dla miliony innych dziewczyn, ale ten list szczególnie do niej przemówił. Pamiętam, że to było motywacją, aby ją znaleźć, a kiedy to zrobiłem, Pattie kibicowała nam na każdym kroku i nie przestała nawet teraz, kiedy my już nie istniejemy. Byłem szczęściarzem, że ją miałem. Od początku do końca. Mogłem jej pomóc, ale też sam mogłem na nią liczyć, kiedy potrzebowałem wsparcia. Była moim bohaterem i teraz po raz kolejny mnie nie zawiodła. Nie obwiniała mnie za popełniony błąd czy nie wytykała mi moich wad, ale stawała za mną murem i radziła to, co było dla niej jak i dla mnie najlepszym wyjściem. Była ze mną zawsze. Trzymała mnie na rękach, kiedy jej świat się walił. Robiła wszystko, żebym tylko mógł mieć dom nad głową, znosiła moje ciężki dni, mój okres dojrzałości i buntu i nawet teraz, kiedy dorosłem, ona nie odeszła. Wciąż tutaj jest, stojąc dla mnie oparciem, tak samo jak ja zamierzam stać oparciem dla niej. Za to wszystko, co ona poświęciła dla mnie. 


Siedziałam na jednej z drewnianych ławek trzymając w ręce czerwony, plastikowy kubek ze słabym drinkiem, którego zaproponował mi Fabian. 
Znajdowaliśmy się na obrzeżach Nowego Jorku, gdzie jeden z jego znajomych organizował małą imprezę w plenerze. Słońce już powoli zmierzało ku dołowi, kontrastując przy tym z pięknym, fioletowym niebem, a ja czułam na swojej gołej skórze jak wzmaga się delikatny, zimny wiatr.
- Zimno Ci? - spytał mój chłopak, a ja tylko pokręciłam głową, jednak on wyczuł, że nie jestem z nim całkiem szczera i szybko zdjął swój czarny sweter z guzikami i narzucił go na moje ramiona. Wziął mojego drinka, ostawiając na naszą ławkę i pomógł mi założyć sweter. 
- Dziękuje - cmoknęłam go w usta, a on uśmiechając się, oddał mi mój kubek i usiadł z powrotem na swoim miejscu. Czułam się o wiele lepiej, kiedy ciepła bawełna ogrzewała moje ciało, a do moich nozdrzy docierał mocny zapach jego perfum. Odeszłam z danego miejsca, kierując się do ogniska, gdzie siedzieli moi przyjaciele, który przyjechali tutaj razem z nami.
- Josh, nie opowiadaj tego, to jest krępujące! - usłyszałam głośny pisk Claire, która zakrywała twarz rękoma, jakby się czegoś wstydziła. Zaśmiałam się cicho i podeszłam do nich, siadając obok Josh'a, a reszta towarzystwa szybko na mnie spojrzała. 
- Och, proszę. Kto do nas dołączył - zareagował szybko mój przyjaciel, co przypomniało mi o jego dawnym zachowaniu w liceum, kiedy to dokładnie tak odpowiadał za każdym razem, kiedy pojawiłam się gdzieś w pobliżu jego czy jego znajomych. 
- Tęskniłeś, prawda? - uśmiechnęłam się szeroko. 
- Nawet nie wiesz jak bardzo - odpowiedział i mocno przytulił mnie do siebie, cmokając mnie w głowę. 
- Proszę, proszę, a jednak powiedzenie 'Stara miłość nie rdzewieje' jest prawdziwe - usłyszałam za swoimi plecami i jak poparzona odwróciłam się w tamtym kierunku. Ujrzałam dobrze mi znanego chłopaka. Był wysoki, miał ciemne włosy i czarne oczy, a ubrany był w czarne, wąskie spodnie, białą podkoszulkę, na której widniała rozpięta, czerwona koszulka.
- David, co ty tutaj robisz? - spytał przez zaciśnięte zęby Josh, wstając z ławki. 
- Tak dawno się nie widzieliśmy, przyjacielu - odpowiedział mu David, naciskając na ostatnie słowa. - Nie wiedziałem, że wciąż kręcisz z Amelią - spojrzał na mnie. - Wybaczcie, to nie ten plan wydarzeń. Nie wiedziałem, że wciąż się nią bawisz - ponownie dodał nacisk na ostatnie słowo.
- O czym on mówi? - tym razem odezwała się Claire, która była zdezorientowana całą tą sytuacją. 
- Czyżby przyjaciółka była źle poinformowana? - zapytał ironicznie David i zaśmiał się głośno.
- Zamknij się, David! - powiedział groźnie Josh ruszając w jego kierunku. 
- Ale to zbyt piękna historia, żeby jej nie opowiadać. Była sobie biedna sierotka o imieniu Amelia, która była bardzo nieszczęśliwa. Przybyła do nowej szkoły z Chicago i liczyła tutaj na wielką miłość, na księcia na białym koniu. Wtedy na jej drodze pojawił się Josh. Ideał. Najpopularniejszy chłopak w szkole, który zwraca na nią uwagę i tutaj rozpoczyna się najlepsza akcja. Josh zabiera ją na dyskotekę, daje jej nadzieję, sprawia, że Amelia się w nim zakochuje i bum! Czar pryska, bo zamiast z nią, wraca ze szkolnej zabawy z piękną, rudą dziewczyną, a Amelia jak była pośmiewiskiem, tak rola nieudacznika pozostała jej do końca - spojrzał na mnie, a w moich oczach zebrały się łzy pod wpływem wspomnień. 
- Jesteś dupkiem! - Josh rzucił się na niego z pięściami i zauważyłam, że podchodzi do nas Fabian i jego przyjaciele z uczelni, a Claire patrzy na mnie z niedowierzeniem.
- Jak mogłaś? Jak mogłaś mi nie powiedzieć o tym, że cokolwiek Was łączyło? - powiedziała, a po moim policzku spłynęły pierwsze łzy.
- Nie wiedziałam jak.. On Ci się zaczął podobać i co miałam wyskoczyć 'Coś do niego kiedyś czułam'? Chciałam zapomnieć, Claire.. - odpowiedziałam jej. 
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, ale widocznie się myliłam - skomentowała i odeszła w drugą stronę, kiedy Fabian oddzielał Josh'a i David'a, jednak ja nie zostałam w miejscu, a poszłam razem z moją przyjaciółką. 
- Claire, przepraszam.. - rzuciłam w jej stronę, a ona gwałtownie się odwróciła. Z jej oczu również płynęły łzy. 
- Nie, Amelia. Może dla Was to przeszłość, ale jakby się temu przyjrzeć, wcale tak o nie wygląda. Patrzyłam na Was z uśmiechem na twarzy, kiedy widziałam jak z wrogów stajecie się przyjaciółmi, ale teraz zaczynam się zastanawiać czy aby na pewno to wszystko minęło.
- Tak - potwierdziłam słabym głosem.
- Wybacz, ale nie umiem już Ci zaufać - powiedziała i odeszła, a ja wybuchnęłam jeszcze głośniejszym płaczem, wiedząc że już nie zdołam jej zatrzymać. 
Nie mogłam uwierzyć w to wszystko, co się teraz działo. Powrócił David, mój najgorszy koszmar z liceum. Wcześniej niszczył to co było między mną, a Justinem, a teraz próbował zniszczyć to co było dla mnie najcenniejsze - moją przyjaźń z Claire.
Zdenerwowana, jak i przygnębiona tymi wydarzeniami, wróciłam do ogniska, gdzie Fabian stał między Josh'em i David'em, wymieniającymi między sobą głośne wyzwiska. 
- Jesteś z siebie zadowolony? - podeszłam do David'a, na którego twarzy pojawił się triumfalny uśmiech.
- Co się stało, kochanie? - spytał z udawanym żalem w głosie. Nic nie odpowiedziałam tylko walnęłam go z otwartej ręki w prawy policzek. - Ostra. W łóżku też taka jesteś? - zapytał zadziornie. Tym razem to nie ja go uderzyłam, a Fabian wymierzył w niego swoją prawą pięść tak, że nasz nieproszony gość zachwiał się i upadł na zieloną trawę. 
- Jeszcze raz taki komentarz w jej stronę i tego pożałujesz - powiedział przez zaciśnięte zęby, stojąc nad nim. 
- Dobra, dobra - uniósł się, otrzepując się - Miło było Cię znów widzieć, skarbie - puścił mi oczko i odszedł z wielkim uśmiechem na twarzy, a do mnie podszedł Fabian, obejmując mnie w talii, kiedy z moich oczu sączyły się łzy. 
- Już dobrze, wszystko będzie dobrze - pocałował mnie w czubek głowy, dodając mi otuchy. 
- Claire odeszła - powiedziałam nie tylko do niego, ale także do Josh'a, który nie potrzebował większych wyjaśnień.
Wszystko runęło jak stara kamienica z cegieł, która nadawała się tylko do zburzenia. Od zawsze byłam taką starą kamienicą. Zaniedbana, niepotrzebna, omijana przez wszystkich dookoła. Potem w moim życiu pojawił się Justin, który razem z przyjaciółmi mnie idealizował. Zmieniali mnie na lepsze, ale teraz, wystarczyło jedno słowo, jeden błąd, który sprawił, że runęłam. I tym razem nie widziałam nic, co mogłoby mi pomóc do powrócić do sił.  

____________________________________

rozdział pojawiłby się kilka godzin wcześniej, gdyby nie małe problemy z word'em,
ale udało mi się dodać, więc jest dobrze :) od razu przepraszam za błędy, ale przepisywałam
na szybko, bo zaraz wychodzę, a chciałam dodać przed tym :) 

CO MYŚLICIE O SYTUACJI Z JUSTINEM? ZROBI COŚ CZY MOŻE PODDA SIĘ?
JAKIE WRAŻENIA PO WIZYCIE DAVID'A I JEGO AKCJI? :) 

CZEKAM NA SZCZERE OPINIE :)

Chciałam Was również zaprosić na moje nowe opowiadanie, gdzie prolog pojawi się już
wieczorem :3 YOUR-BIGGEST-FEAR
mam nadzieję, że się Wam spodoba, xx. 



8 komentarzy:

  1. świetny rozdział! Czekam na nowy ; )

    OdpowiedzUsuń
  2. MOGĘ JUŻ ZABIĆ FABIANA?! TAK??? SUPER! JUŻ LECĘ! a teraz... chętnie bym przyłożyła Amelii. ona jest albo tak ślepa albo nie wiem co. myślę, że Justin się nie podda. zawalczy o nią. mam taką nadzieję. no i myślę, że Amelia zrozumie, że wszystko zaczęło się walić dlatego, że nie jest z Justinem.
    ehhh kocham to opowiadanie. zawsze na momentach Justina płaczę jak głupia ;) hehe moja emocjonalność xd
    mam nadzieję, że szybko dodasz rozdział, bo już się nie mogę doczekać :)
    życzę weny xx
    @swaggyjusteen

    OdpowiedzUsuń
  3. Super i już się doczekać nie mogę następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  4. aww super rozdział. Tęskniłam za Twoim opowiadaniem. <3 Wydaje mi się, że Justin będzie walczył o Amelię. Mam nadzieję, że Clarie wyjaśni sobie wszystko z Am i się pogodzą. muszą się pogodzić <3 Czekam na następny rozdział <3
    @xoPaulaoxXD

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne *-*
    David to dupek. Szkoda mi Justin'a bo podczas kiedy on cierpi i nadal ma jeszcze nadzieję to ona jest z Fabian'em, jeszcze teraz Clarie, mam nadzieje, że one się pogodzą czy coś :)
    Czekam na nn<3

    OdpowiedzUsuń
  6. Powtórzę się po raz kolejny. JAK JA UWIELBIAM TĄ HISTORIĘ! Sposób, w jaki to wszystko opisujesz, sprawia, że chciałabym czytać i czytać. Za każdym razem czuję niedosyt po przeczytaniu rozdziału, a nawiasem mówiąc, David to dupek. Mam cichą nadzieję, że Justin się nie podda i za wszelką cenę będzie chciał odzyskać Amelię. Jestem wielką fanką ich związku. Chciałabym, żeby wrócili do siebie, nie mam zbyt dobrych przeczuć co do Fabiana.
    Dodawaj szybko rozdział, bo już nie mogę się doczekać. ♥
    {silence-profond}

    OdpowiedzUsuń
  7. idę dać z liścia Davidowi, do następnego rozdziału, pa :)

    OdpowiedzUsuń