Usłyszałam czyjeś kroki, więc odwróciłam się w stronę drzwi,
wcześniej ocierając świeże łzy, spływające po moim policzku. Ujrzałam go, ale
tym razem nie pojawiło się to dziwne uczucie na jego widok, a smutek z powodu
tego wszystkiego, co pomiędzy nami zaszło.
- Justin.. – wyszeptałam, a on momentalnie pojawił się przy moim
łóżku, siadając obok i chcąc mnie złapać za rękę, ale ja się oparłam.
Spojrzałam tylko na niego, w jego brązowe oczy, które były czerwone od płaczu i
nie widziałam w nim nikogo obcego, wręcz przeciwnie. Wszelkie wspomnienia
wróciły. Poczynając od pierwszej piosenki, przez którą go poznałam, aż do tej
bolesnej rozmowy pomiędzy nim, a jego menadżerem, a pomimo tego, on nadal tutaj
był.
- Jestem przy tobie i nigdzie się nie wybieram - wyznał i złapał
mnie za dłoń, jednak ja ją szybko cofnęłam. Widziałam w jego spojrzeniu ból i
cierpienie. Nie chciałam tego, ale nie umiałam inaczej.
- Nie.. - wyszeptałam i z moich oczu poleciały łzy. - Wiem
dlaczego wyjechałam, dlaczego tutaj jestem, czy dlaczego tak dziwnie się czułam
w twoim towarzystwie, kiedy tutaj przyszedłeś - spojrzałam na niego i wyglądał
tak, jakby się bał poznać odpowiedzi, ale pomimo tego musiałam mu to wyjaśnić.
Zasłużył na poznanie prawdy. - Wyjechałam, bo słyszałam twoją rozmowę ze
Scooter'em. Wiem, że nie powinnam, ale szukałam cię i po prostu.. tak wyszło.
Przepraszam, ale..
- Nie, Amelia - przerwał mi - to nie twoją wina.
- Moja. - po moim policzku spłynęło jeszcze więcej łez. - Stanęłam
między tobą, a twoimi fanami, nigdy nie powinnam do tego dopuścić i nigdy tego
nie chciałam. Oni są dla ciebie najważniejsi, więc nie chciałam jeszcze
bardziej tego utrudniać.
- I tak po prostu uciekłaś? - spytał, ale ja nic nie
odpowiedziałam. Wstydziłam się swojego zachowania, ale też go nie żałowałam.
Wydawało mi się, że zrobiłam słusznie, ale czy to była prawda? W mojej głowie
pojawiło się jeszcze więcej pytań. Może nie powinnam podejmować pochopnej
decyzji, ale nie mogłam też stawać między nim, a jego Beliebers. Byli z nimi od
początku, a ja kiedyś należałam również do tej rodziny. Rodziny, której nie
chciałam po raz kolejny skrzywdzić, czy po prostu stracić. Pomimo bólu, który
mi zadawali, ja nie mogłam im się odpłacić tym samym.
- Ucieczka nic nie dała, wręcz przeciwnie. Dlaczego ze mną nie
porozmawiałaś? Dlaczego na mnie nie zaczekałaś?
- Bo nie chciałam, abyś mnie namawiał, żebym została. Nie
chciałam, abyś wybierał pomiędzy mną, a fanami, bo odpowiedź na to znałam już
od samego początku - odpowiedziałam i na bolącą mnie prawdę, z moich oczu
leciały kolejne łzy, które on otarł swoimi zimnymi palcami.
- Kocham Cię i nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził.
- Nie sądzisz, że na to już trochę za późno? Justin.. – głos mi
się załamał przez to, co właśnie planowałam powiedzieć – To koniec. Nie ma już
nas. Ty musisz się skupić na karierze, na tym, aby odzyskać zaufanie od fanów,
których przeze mnie straciłeś, a ja.. wrócę do Nowego Jorku i będę starać się
żyć nowo – wyjaśniłam, a coraz więcej łez spłynęło po moim policzku.
- Właśnie podejmujesz kolejną pochopną decyzję. Spójrz na to,
gdzie nas doprowadziła ta poprzednia. Proszę, nie rób mi tego po raz kolejny.
- Nie mogę, Justin. Tak będzie najlepiej dla nas obojga –
powiedziałam i spuściłam głowę, pozwalając kolejnym łzom powolnie spłynąć po moim
zimnym policzku. – A teraz mógłbyś mnie zostawić? Jestem zmęczona – skłamałam,
jednak nie chciałam, aby dłużej tutaj przesiadywał, bo bałam się, że zmienię
decyzję. Czy tego chciałam? Tak, serce krzyczało do mnie, abym go zatrzymała,
abym na niego spojrzała, pocałowała i powiedziała, aby był już na zawsze, ale
rozum mówił coś innego i tym razem postanowiłam posłuchać jego głosu.
Postanowiłam tak po prostu się poddać i dać mu odejść, bo przecież jeśli się
kogoś kocha, trzeba dać mu odejść, prawda?
- Przepraszam – wyszeptał jeszcze i wstał ze swojego miejsca,
kierując się do wyjścia. Kiedy nie widziałam już jego postaci, wybuchłam
jeszcze większym płaczem. Straciłam osobę, która przez ostatnie miesiące
zrobiła dla mnie tak wiele, jednak nie mogłam pozwolić mu, aby został. Nie
mogłam mu pozwolić na stratę swojej drugiej rodziny, jaką są Beliebers. Nigdy
nie powinnam pomiędzy nimi stawać i teraz nie mogłam jeszcze bardziej pogarszać
sprawy. Nie zasłużył na ich stratę przez to co oni dla niego robili przez te
lata.
* * *
Wszedłem do
łazienki, trzaskając za sobą drzwiami i wybuchnąłem głośno płaczem, rzucając
telefon, który trzymałem w ręce w ścianę znajdującą się naprzeciwko mnie. Urządzenie
odbiło się od jasnych płytek i w kawałkach wylądowało na podłodze, a ja
zsunąłem się po zimnej ścianie, chowając twarz w dłoniach.
Straciłem ją, a
tak bardzo się tego bałem. Bałem się tego momentu, jednak rzeczywistość okazała
się sto razy gorsza niż wyobraźnia. Nie sądziłem, że to wszystko się skończy
przez mojego menadżera i moich fanów, którym zawdzięczam wszystko, do czego
obecnie doszedłem w mojej karierze. Kocham ich całym swoim sercem, ale teraz
też ich winię za to co się stało. Nie wszystkich i może uznają mnie za
fałszywego dupka, który stracił rozum dla dziewczyny, ale ona nie była zwykłą
dziewczyną. Ona była moim aniołem stróżem, który zawsze ze mną był. Czy to
fizycznie, czy tylko mentalnie. Zawsze mi pomagała, zawsze sprawiała uśmiech na
mojej twarzy, a teraz.. odeszła. Tak po prostu zrezygnowała z nas, poddała się
w tej walce i odpuściła, tym samym roztrzaskując moje serce na miliony
kawałków. Nie jestem w tym bez winy. Zaniedbałem to uczucie pomiędzy nami.
Pozwoliłem jej cierpieć, zamiast jej bronić. Nie zrobiłem nic, mając tak wiele
możliwości.
Otarłem łzy i
podszedłem do umywalki. Obmyłem twarz zimną wodą i wytarłem dłonie w papierowy
ręcznik, po czym wziąłem swojego iPhone’a z podłogi, zbierając wszystkie części
do kieszeni i wyszedłem z łazienki.
Kiedy
przechodziłem obok jej sali, w moich oczach automatycznie zebrały się łzy i
chciałem tam wejść i prosić o drugą szansę, ale musiałem się pogodzić z jej
wolą i nie pogarszać jeszcze bardziej sprawy, więc szybko skierowałem się do
wyjścia i już po chwili poczułem zimne powietrze na swoich mokrych policzkach.
Wszystko byłoby dobrze,
gdybym przemyślał jedną rzecz – paparazzi, których zebrało się więcej niż
normalnie i którzy torowali mi przejście do samochodu, zadając różne pytania.
- Justin, jak się czujesz?
- Co z Amelią?
- Dlaczego płaczesz? Co się stało?
- Dlaczego nie dajesz żadnego znaku życia na twitter’ze? Fani się
o ciebie martwią. – tak, nie dawałem o sobie znać przez te kilka dni, a oni
reagowali już, kiedy nie pojawiałem się chociaż przez jeden dzień, jednak nie
chciałem tego zmieniać. Miałem bałagan w głowie i tym bardziej nie mogłem nic
mówić. Nie tym razem.
Milczałem, chociaż tak naprawdę miałem ochotę powiedzieć im, że to
częściowo ich wina, ale nie chciałem ich obrażać, czy działać przeciwko nim.
Nie zasłużyli na to, a ja.. musiałem sobie dać radę.
- Po prostu potrzebuję przerwy, zwłaszcza od twittera – wyjaśniłem
szybko i skierowałem się do swojego auta nie zwracając uwagi na reporterów,
którzy zadawali coraz więcej pytań i nasilali robienie zdjęć. Kiedy doszedłem
do swojego samochodu, ujrzałem przy nim nikogo innego jak swojego menadżera, co
kompletnie mnie zbiło z tropu.
- Co ty tutaj robisz? – spytałem oschle.
- Jestem twoim menadżerem, mam prawo się o ciebie martwić –
wyjaśnił patrząc na mnie z troską.
- O mnie czy o moją sławę i twoje pieniądze? – odegrałem mu się
podnosząc głos, nie zwracając uwagi na reporterów, którzy wszystko słyszeli i
nagrywali każde moje słowo. – Już i tak zbyt wiele zepsułeś, nie pogarszaj tego
jeszcze bardziej.
- Co z nią? – zmienił temat, co kompletnie mnie zbiło z tropu.
- Nie powinno cię to obchodzić, a nie przepraszam. Powinieneś mieć
wyrzuty sumienia, bo to wszystko twoja wina! – powiedziałem zdenerwowany i
chciałem wejść do wypożyczonego samochodu, ale on mi zatamował drogę swoim
umięśnionym ciałem.
- Nie uważasz, że teraz może być już tylko lepiej? – spytał.
- Widzisz, abym się czuł lepiej? A tak, ciebie nie obchodzą
uczucia innych i dla ciebie one są niewidzialne – oznajmiłem zdenerwowany. –
Wiesz co mnie boli najbardziej? Że traktowałem cię jak swojego drugiego ojca, a
ty tak po prostu udawałeś kogoś, kim nie jesteś, tym samym przyprawiając mnie o
cierpienie. Jesteś z siebie zadowolony? Należy Ci się medal, bo osiągnąłeś swój
cel. Pozbyłeś się Amelii, a tak bardzo jej nie lubiłeś, prawda? Ale wiesz co,
ja ją kocham i się nie poddam. Nie ważne jak wiele fanów odejdzie, nie ważne
jak dużo osób na tym ucierpi, czy że ty po prostu zarobisz mniej niż
dotychczas. Ona znaczy dla mnie naprawdę wiele, a że nie potrafisz tego
zrozumieć to nie mój problem – dokończyłem i wsiadłem do samochodu, gdzie
szybko włożyłem kluczyki do stacyjki i odjechałem byle jak najdalej od tego
miejsca.
* * *
- Amelia, co się stało? – spytał mnie tata, kiedy z moich oczu
nadal leciały łzy. – Co on Ci zrobił?
- On nic, on po prostu był – odpowiedziałam zgodnie z prawdą, a on
szybko przytulił mnie do siebie wiedząc co mam na myśli. – Tato, wiem że
niełatwo ci tego słuchać, ale ja go kocham. Jest jedynym chłopakiem, który się
mną zainteresował, nie licząc oczywiście Ciebie. Sprawił, że czułam się przy
nim wyjątkowa, że każdy dzień był lepszy, ale musiałam. Musiałam się z nim
pożegnać.
- Pożegnania są zawsze najgorsze, kochanie. Wiem jakie to uczucie,
kiedy osoba, którą kochasz musi odejść, ale ty tak bardzo byś chciała, aby ona
nadal z tobą była – odpowiedział i niemal usłyszałam jak jego głos się załamuje
i nie musiałam zadawać więcej pytań, aby wiedzieć, że chodzi o mamę. Objęłam go
mocniej i z moich oczu poleciało jeszcze więcej łez.
- Przepraszam – wyszeptałam, kiedy poczułam wyrzuty sumienia.
- Nie masz za co przepraszać. Dzięki niej dzisiaj mam Ciebie –
odpowiedział, a na moją twarz wkroczył delikatny uśmiech.
- Dziękuje, Kocham Cię – wyznałam.
- Ja Ciebie też, Amy – zdrobnienie mojego imienia, którego ostatnio
użył, kiedy mieszkaliśmy w Chicago i, które sprawiło kolejny uśmiech na mojej
twarzy. – A co do Justina, wiem że nigdy o nim nie zapomnisz, ale postaraj się
żyć bez niego, tak jak ja się starałem żyć bez Twojej mamy. Nie będzie łatwo,
wiem o tym, ale masz mnie, Claire, Ann i Josh’a – oznajmił, co mnie trochę
zdziwiło, że wie o Josh’u, więc szybko się od niego odchyliłam ze znakiem
zapytania wypisanym na twarzy.
- Czekaj, skąd.. – zaczęłam, ale nie zdążyłam skończyć, bo w
drzwiach pojawiła się Claire, a za nią Josh i Ann, która trzymała małego,
pluszowego misia na rękach. Na moją twarz automatycznie wkradł się uśmiech, a
oni szybko do mnie podeszli i wszyscy po kolei mnie do siebie przytulili.
- Josh mi o wszystkim powiedział – zaczęła Claire – na początku
się zdziwiłam, że w ogóle mogłaś na niego patrzeć zważając na twoje
wcześniejsze zachowanie, ale potem.. tak mi przykro, Am – powiedziała i znowu
mnie przytuliła do siebie.
- Był tutaj? – tym razem pytanie zadał jej chłopak, a ja tylko
kiwnęłam głową.
- To koniec – oznajmiłam opuszczając głowę i zobaczyłam jak ich miny
również bledną.
- Kochana, tak mi przykro.. – oznajmiła Clar.
- Nie mówmy o tym – przerwała jej Ann, kiedy zobaczyła, że w moich
oczach znowu gromadzą się łzy – Proszę, to dla ciebie – podała mi misia,
którego trzymała w ręce – Możesz go rozszarpać na strzępy wyobrażając sobie, że
jest to Justin albo przytulić go do siebie i zabierać go wszędzie ze sobą
myśląc o nas, że zawsze będziemy z tobą – dodała z uśmiechem.
- Wybieram drugą opcję – odpowiedziałam bez wahania. – Dziękuje –
wyciągnęłam ku niej ręce i blondynka z różowym ombre wtuliła się we mnie.
- Wam wszystkim dziękuje, za to że ze mną jesteście, kiedy tego
potrzebuję – powiedziałam do nich z uśmiechem na twarzy.
- Zawsze będziemy – powiedział Josh, co mnie najbardziej
zaskoczyło, ale pozytywnie. Uśmiechnęłam się do nich, wiedząc że mogę na nich
liczyć. Nawet na Josh’a, którego kiedyś spostrzegałam jako wroga, dzisiaj
traktowałam go jako bliską mi osobę. Ann również. Kiedyś wydawała mi się podejrzana i
nie chciałam jej zaufać, ale jej pomoc, tak wiele zmieniła. Wyciągnęła do mnie
pomocną dłoń, kiedy ja tego najbardziej potrzebowałam, tym samym na długo
zapisując się w moim sercu. Może i jestem łatwowierna, może nie raz się na nich
zawiodę, ale ufam im i wiem, że mogę ich nazwać swoimi przyjaciółmi.
* * *
Spakowałem
wszystkie swoje rzeczy do małej torby podróżnej i zanim jeszcze wyszedłem z
hotelowego pokoju, usiadłem na łóżku i schowałem twarz w dłoniach, a łzy
swobodnie spłynęły po moim zakrytym policzku.
Czułem pustkę. Jakby zabrano mi coś, co było mi potrzebne do
funkcjonowania, a odzyskanie tego wiąże się z silną walką i staraniami.
Wiedziałem, że nie mogę się poddać, ale to jeszcze nie czas, aby to zacząć.
Musiałem dać jej czas, aby to przemyślała i sobie na to, aby wszystko
dopracować i co najważniejsze – aby się jej nie narzucać i jeszcze bardziej
pogrążyć. Zależy mi na niej, nawet bym powiedział, że bardzo, ale może
to tylko mała przerwa. Może to tylko tydzień, po czym ona do mnie zadzwoni,
poprosi o spotkanie czy przyjedzie do Los Angeles i wszystko wróci do normy.
Nauczyłem tak wiele osób wierzyć w coś niemożliwego, teraz czas, abym ja sam
uwierzył w coś, co jest tylko moją wyobraźnią.
____________________________________________
tak więc przedstawiam wam ostatni rozdział tego opowiadania. nie czuję się
źle z myślą o tym, a dlaczego? ponieważ wpadłam dzisiaj na pomysł kontynuacji
tego opowiadania, jak jedna z was mnie kiedyś prosiła. dzisiaj mnie natchnęło
i w sumie jestem chętna na coś takiego, ale czy wy również. CZY CHCIELIBYŚCIE
ABY PO EPILOGU, POJAWIŁ SIĘ DRUGI SEZON LOSÓW AMELII I JUJU? :)
Składałby się on z około 10 odcinków, czyli taka krótsza wersja, ale jednak coś.
czekam na wasze zdanie :)
Zaskakujesz dziewczyno z każdym rozdziałem. Jestem cholernie ciekawa, co też ci przyszło do głowy z kontynuacją, że czekam z niecierpliwością!
OdpowiedzUsuńCiekawie opisałaś sytuację z punktu widzenia Justina - pierwszy raz coś tak ujmującego serce przeczytałam z fanfiction'ów z Biebsem :)
Informuj mnie dalej, jeśli możesz ~ @ItsJoasia
mf,iroehguirjgoir. KOCHAM, KOCHAM, KOCHAM. ♥
OdpowiedzUsuńJESZCZE GŁUPIO PYTASZ. CHCEMY !!!!!!!!!!!
ale odpowiedz mi na jedno pytanie. DLACZEGO DO JASNEJ CHOLERY TO JUŻ KONIEC !?
xx NANCY.
bo już długo ciągnę to opowiadanie i brakuje mi pomysłów co do tej części, ale dzisiaj mnie olśniło na następną i mam nadzieję, że nie zawiodę :)
Usuńszkoda, że to już koniec tej części, która przyprawiła mnie prawie o łzy, ale ważne, że pojawi się nowy sezon i może w nim ułoży się między Justinem i Amelią.. Mam taką cichą nadzieję. Czekam na epilog i nowy sezon ♥
OdpowiedzUsuńasdrfghgfdsdfghgfds, to jest cudowne ♥ yup, chcemy kolejną część! to opowiadanie jest świetne, jedno z najlepszych jakie czytam.. ale dodawaj częściej rozdziały :3
OdpowiedzUsuńOakjhdbxhds jest cudowny !!! Głupio się pytasz oczywiście że chcemy !!! Smutne że to koniec, ale i tak ma nadzieje w tym momencie że zaczniesz drugą cześć :)
OdpowiedzUsuń-Kiinia.
co za pytanie, W E R K A! XD Oczywiście, że chcę następną część. Genialny rozdział <3
OdpowiedzUsuńŁadnie opisałaś! Z niecierpliwością czekam na kontynuację! :*
OdpowiedzUsuń~Kitishaaa
rozdział cudowny:) ehh .. szkoda, że nie są razem.. -.-
OdpowiedzUsuńNie chcę, żebyś kończyła tego bloga więc jak najbardziej zgadzam się na drugą cześć :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTo co piszesz jest piękne, widzę jak w czuwasz się w bohaterów i widzę, także razem z nim tak jakby to przeżywasz. Opisujesz ich emocje, zachowania doskonale. :)
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem jest prawdziwą pisarką :*
Rozdział zakończył się smutnie (a już myślałam, że Amelia wybaczy Justin'owi i wszystko się jakoś ułoży) ale jak pięknie. Już się doczekać nie mogę nowych dziej tej historii :) Proszę pisz dalej i nie zmarnuj swojego talentu. :)
nie wierzę, że tak cudowne opowiadanie dobiega końca. z niecierpliwością czekam na drugą część. <3
OdpowiedzUsuńTak, tak! Ma się pojawić drugi sezon ;p Cudowneee jest, szkoda, że Amelia mu nie wybaczyła, ale trudno. Proszę cię pisz dalej. A i zapraszam do mnie http://cause-everythings-gonna-be-alright-jb.blogspot.com/. Przepraszam za spam <3
OdpowiedzUsuńNie kończ nigdy z pisaniem o Justinie. Fantastycznie to wszystko opisujesz. Masz niesamowity talent. W wielu momentach tego opowiadania się wzruszyłam, przeżywałam to wszystko z Justinem i Amelią. Brak mi słów, którymi mogę opisać to, w jak lekki sposób to wszystko ujmujesz i łapiesz czytelników za serca. Jesteś Genialna i podziwiam Cię. Z niecierpliwością czekam na drugi sezon i bardzo chciałabym, aby nie był on ostatnim. Ja i czytelnicy w końcu możemy pomagać Ci w opowiadaniu i podrzucać pomysły <3 ale pisz do nas Kochana, bo my Cię uwielbiamy ! <3 Mówię serio ; ) @xoPaulaoxXD
OdpowiedzUsuń