środa, 13 czerwca 2012

pięć


- Teraz dodaj dwie łyżki mąki – przeczytałam recepturę z gazety i podyktowałam ją Bieber’owi.  Justin posłusznie dodał do białej miski dwie łyżki mąki po czym nadal mieszał lekko żółty płyn, który powoli gęstniał. Włożyłam jeden palec do mieszanej masy i go lekko w niej umoczyłam. Spróbowałam przygotowanego przez nas ciasta do naleśników, ale nadal mi czegoś brakowało. – Więcej mąki i trochę cukru – oznajmiłam po chwili i skierowałam się w stronę mąki, a Justin sięgnął po cukier. Wymierzyłam jedną łyżkę i odwróciłam się, żeby ją wsypać do miski, ale cała zawartość wylądowała na białej bluzce mojego towarzysza.
- Przepraszam – powiedziałam przez śmiech.
- To jest takie zabawne dla Ciebie? – spytał nieco poważnie, a ja nadal nie mogłam się powstrzymać od śmiania. Przytaknęłam tylko lekko głową, a on sięgnął po woreczek z mąką i zamoczył w niej swoją ręce po czym wyciągając swoją dłoń, całą zawartość wywalił na moją bluzkę. Przynajmniej próbował na bluzkę. Poczułam, że na twarzy też mam biały składnik.  W tym momencie Justin zaczął się śmiać, a ja tylko wzięłam kolejną porcję mąki i wyłożyłam ją na ułożone włosy Justin’a. On tylko lekko strzepnął je swoją dłonią i chciał już sięgnąć po naszą broń, kiedy drzwi wejściowe zaczęły się otwierać. Szybko spojrzałam w ich kierunku i po chwili zobaczyłam w nich tatę.
- Hej córciu – przywitał się odkładając swoją służbową czapkę na szafkę obok butów po czym skierował się w stronę kuchni. Zatrzymał się, kiedy zobaczył panujący w niej bałagan i dokładnie się po niej rozejrzał.
- Robiliśmy naleśniki – wytłumaczyłam, a on zatrzymał wzrok na Justin’ie, który w tym momencie podszedł do mnie.
- Ty jesteś Justin Bieber? – spytał tata z nutką niedowierzenia.
- Tak – odpowiedział tylko Biebs, a tata widocznie nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Nie pomyliłeś może domów? Ulicę dalej jest najlepsza restauracja w Nowym Jorku, może źle trafiłeś – oznajmił tata żartując, a ja się tylko lekko zaśmiałam.
- Nie, dobrze trafiłem. Przyjechałem do Amelii – wyjaśnił mu Justin i objął mnie w pasie.
- W takim razie nie będę Wam przeszkadzał, tylko pamiętajcie, żeby posprzątać kuchnie – powiedział po chwili po czym skierował się do swojej sypialni. Odetchnęłam z ulgą, że nie zadawał więcej żadnych złośliwych pytań po czym ruszyłam z powrotem do kuchni.
- Czemu nie powiedziałaś, że Twój tata jest policjantem? – spytał Justin, kiedy stanął obok mnie.
- A co? Uciekłbyś? – zażartowałam.
- Żartujesz? Od Ciebie nigdy – powiedział, a ja się zaczerwieniłam. Sprawiał, że czułam się wyjątkowo, że czułam się wyróżniona. Nie przeszkadzało mu, że jestem tylko jego fanką, która kiedyś marzyła o zobaczeniu go albo chociażby o jego autografie. Patrzał na mnie jak na zwykłą dziewczynę, którą niedawno poznał i z którą spędzał mnóstwo czasu.

* * *

            Wytarłem starannie wcześniej popaprany przez nas blat po czym wywaliłem brudny ręcznik papierowy do kosza.
- Dziękuje, że mi pomogłeś – usłyszałem jej głos zza moich pleców.
- Przecież sama nie zrobiłaś bałaganu, pomogłem Ci w tym, więc teraz pomagam Ci sprzątać – wyjaśniłem.
- Tak, ale inni by usiedli na kanapie i udawali, że nic nie zrobili – oznajmiła z lekkim smutkiem, tak jakby już kiedyś się z czymś takim spotkała.
- Nie jestem jak inni – powiedziałem, a ona się uśmiechnęła.
- Wiem. Jesteś o wiele lepszy – odpowiedziała, a ja się uśmiechnąłem. Nasze spojrzenia znowu się spotkały, a ja poczułem się zakłopotany. Nie wiedziałem co jest pomiędzy nami. Nie wiedziałem czy to przyjaźń, czy coś więcej. Nie umiałem tego rozgryźć. Nie zachowywaliśmy się jak przyjaciele. Zachowywaliśmy się jak prawdziwa para, chociaż nią nie byliśmy. Każda chwila z nią, była chwilą wartą do zapamiętania. Kiedy byłem z Amelią, na mojej twarzy zawsze pojawiał się uśmiech i może to głupie, ale chyba z każdym kolejnym dniem coraz bardziej mnie oczarowywała. Z każdym kolejnym dniem, czułem do niej nie tylko uczucie przyjaźni. Czułem do niej coś więcej. Kiedy z nią nie byłem, obraz jej uśmiechu towarzyszył mi w każdej sekundzie, a w myślach ciągle powtarzałem sobie jej piękny, melodyjny głos, który powtarzał jej wspaniałe słowa na mój temat. Nie znam jej długo, bo zaledwie tydzień, ale czuję, jakbym znał ją od co najmniej 5 lat, jak nie więcej. Była mi bliska.

* * *

            Leżałam na łóżku, czytając tekst piosenki nowej piosenki Justin’a, która była nagrana specjalnie dla jego mamy. Może to dziwne, ale od razu, kiedy Justin powiedział, że napisał piosenkę do mamy, od razu chciałam ją wysłuchać. Było mi źle, bo po raz kolejny spędzę ten dzień bez tej najważniejszej osoby. Nie mogę nawet pójść na cmentarz, ponieważ mama została pochowana w Chicago. Pozostaje mi tylko porozmawiać z nią za pośrednictwem Boga, jak to robiłam co kilka dni. 
- Ta piosenka jest przepiękna! Twoja mama jest szczęściarą, że ma takiego syna jak ty – powiedziałam ocierając spływającą łzę po moim policzku.
- Staram się po prostu być szczery, zwłaszcza w piosenkach – oznajmił siedząc naprzeciwko mnie na krańcu łóżka – Nie płacz – dodał po chwili z uśmiechem.
- Przepraszam, po prostu te słowa są cudowne – wyjaśniłam mu i otarłam kolejną łzę.
- Dziękuje – powiedział i znowu się uśmiechnął. Odwzajemniłam uśmiech, chociaż moje policzki nadal były mokre od łez. Zazdrościłam mu tego, że miał takie dobre relacje z mamą, że spędzał z nią tak dużo czasu i pomimo tego, że często go nie było w domu, to nie stracił z nią kontaktu. Był cudownym synem, a Pattie to ogromna szczęściara, że ma takiego syna jak Justin.
- Wiesz, że Twoja mama byłaby z Ciebie dumna, prawda? – powiedział ostrożnie.
- Za co? Za to, że sobie nie dałam rady, że się okaleczałam, bo byłam zmęczona samą sobą, swoim życiem? – spytałam po chwili i kolejne łzy spłynęły po moim policzku, ale tym razem to nie były łzy wzruszenia, a łzy smutku. Znowu wróciłam do tego okresu w życiu, którego bałam się najbardziej. Znowu wróciłam do tej okropnej przeszłości, która na każdym kroku daje o sobie znać.
- Straciłaś mamę, nie mogąc jej w ogóle poznać i miałaś prawo się załamać, miałaś prawo co noc płakać, bo to była Twoja mama, której zawdzięczasz życie i może jej nie zobaczysz, nie będziesz mogła jej przytulić, ale jestem pewny, że ona zawsze jest z Tobą duchowo i pomimo tego, że jej nie widzisz, to ona przy Tobie czuwa – powiedział – Jest z Ciebie dumna, że sobie dajesz radę, że pomimo tego wszystkiego, nadal tutaj jesteś, że opiekujesz się swoim tatą. Jesteś wymarzoną córką i pomimo tego, że ty tego nie widzisz, to nie znaczy, że dla innych jest to niewidoczne. Dbasz o swojego tatę, o rodzinę, o swoje stosunki z nimi. Jej zabrakło na tym świecie, ale wiem, że w Twoim sercu nigdy jej nie zabraknie – dokończył, a ja nie wiedziałam co odpowiedzieć. Zawsze miał przygotowaną na wszystko odpowiedź, zawsze potrafił mnie pocieszyć, nawet jeśli go tutaj nie było. Wystarczyło, że go widziałam na ekranie, że słyszałam jego piosenki. Zawsze sprawiał, że się uśmiechałam, nawet jeśli on o niczym nie wiedział.
- Dziękuje. Za Wszystko – powiedziałam po chwili, a on się tylko uśmiechnął.

* * *

            Spacerowaliśmy jedną z uliczek Nowego Jorku, aby uniknąć ulicznego szumu i wścibskich paparazzi, którzy już się dowiedzieli, gdzie obecnie przebywam. Nie chciałem, żeby zaczęli pisać o mnie i o Amelii, dopóki sam się nie dowiem, co jest pomiędzy nami.
            Skręciliśmy w kolejną wąską uliczkę i zobaczyłem w końcu miejsce, w które chciałem ją zabrać. Poprowadziłem swoją towarzyszkę do ciemnych drzwi po czym wsiedliśmy do starej, lekko zniszczonej windy. Kliknąłem ‘19’, czyli ostatnie piętro po czym winda ruszyła w górę.
            Całą drogę towarzyszyła nam cisza. Nie wiedziałem co mam powiedzieć, bo nie chciałem, żeby mnie niezrozumiała, przez trzeszczące części w windzie. Wyszliśmy ze zniszczonego urządzenia po czym skierowaliśmy się jeszcze kolejnymi schodami w górę po czym na reszcie dotarliśmy na wyznaczone miejsce. Otworzyłem przed Amelią jasne drzwi i brunetka mnie wyminęła po czym wyszła na zewnątrz, a ja za nią. Poczułem chłodny wiatr, owiewający moją skórę, a od rażącego słońca, przymykałem lekko powieki.
- Pięknie tutaj – usłyszałem głos swojej towarzyszki i od razu się uśmiechnąłem. Zaprowadziłem ją do barierki, która znajdowała się trzy metry przed nami po czym sam wpatrzyłem się w pejzaż Nowego Jorku. Wszystko wydawało się tutaj takie małe. Gdy patrzałem w dół, widziałem szybki ruch uliczny, a gdzieś w oddali można było usłyszeć kilka klaksonów od samochodów, które stały w korku. Lubiłem tutaj przychodzić, zwłaszcza kiedy musiałem coś przemyśleć, kiedy chciałem pobyć sam. Teraz, sam nie wiem, dlaczego przyprowadziłem ją tutaj. Uznałem chyba, że to najlepsze miejsce, żeby z nią szczerze porozmawiać, żeby jej powiedzieć o wszystkim co się dzieję. O tym, co się dzieję pomiędzy nami. Chciałem usłyszeć jej opinię, jej zdanie. Nie wiedziałem jak ona to odbiera, jak ona nas widzi i z każdą sekundą bałem się coraz bardziej usłyszeć odpowiedź. Bałem się, że teraz, kiedy ja chciałem coś zacząć, ona odejdzie. Bałem się jej straty.
- Chciałem z Tobą porozmawiać – powiedziałem po chwili i zobaczyłem jak Amelia odwraca głowę w moją stronę – za kilka dni będę musiał wracać do Los Angeles, gdzie czeka mnie dalsze nagrywanie Believe, nagranie teledysku i szczerze to myślałem, że to będzie łatwiejsze, że przyjadę tutaj, odnajdę Ciebie, podziękuje za te piękne słowa i wrócę do domu, ale tak nie było. To wszystko zamieniło się w coś, czego jeszcze wcześniej nie spotkałem. Poznanie Ciebie było dla mnie nowym doświadczeniem. Nigdy wcześniej nie zapraszałem swoich fanów do studia, czy nie spędzałem z nimi tak dużo czasu, jak spędzam z Tobą. Jesteś dla mnie kimś wyjątkowym. Nie fanką, nie koleżanką, nie przyjaciółką. Kimś więcej. Może uznasz, że to głupie, ale z każdym dniem się w Tobie zakochuje. Kiedy mnie nie ma przy Tobie, uwielbiam o Tobie myśleć, przypominam sobie wszystkie chwile z Tobą spędzone, Twój uśmiech, Twoje piękne oczy. Przez ten tydzień bardzo się do siebie zbliżyliśmy i po prostu – zawahałem się lekko – nie wiem na czym stoimy. Nie chcę być Twoim przyjacielem, ale nie chcę też wyjechać i Cię zostawiać – powiedziałem po czym spojrzałem na swoją towarzyszkę, która była trochę zakłopotana.
- Nie wiem co mam powiedzieć. Przyjechałeś tutaj i wszystko się zmieniło. Spełniłeś moje marzenia, sprawiałeś, że codziennie się uśmiechałam, a teraz.. dowiedziałam się, że Ci się podobam – oznajmiła – Przepraszam, ale to dla mnie za dużo. Zawsze o tym marzyłam, żeby z Tobą być, żeby Cię poznać. Wiadomo, marzenie każdej Twojej fanki, ale nigdy nie wiedziałam, że to się kiedyś stanie, a teraz, kiedy nadszedł ten moment, ja nie wiem co zrobić. Nie chcę, żeby to wszystko minęło, ale wiem, że Twój świat nie jest dla mnie – dokończyła, a ja poczułem ból w sercu. Powiedziała to, czego bałem się najbardziej.

* * *

            Zraniłam go. Widziałam ból w jego oczach, wiedziałam, że nie to chciał usłyszeć, ale nie mogłam go okłamywać, nie chciałam tego. Od początku chciałam coś takiego usłyszeć od Justin’a, odkąd stałam się Belieberką, ale nigdy nie sądziłam, że to będzie takie trudne.
- Justin, przepraszam – powiedziałam ze smutkiem w głosie.
- Nie masz za co, powiedziałaś tylko prawdę – oznajmił i spojrzał na Nowy Jork.
- Ale tą prawdą Cię zraniłam, a tego nie chciałam. Nie chciałam Cię okłamywać, nie chciałam Ci robić niepotrzebnej nadziei. Chciałam po prostu, żebyś wiedział, że tak nie umiem. Nie umiem się dostosować do Twojego życia, nie umiem się nauczyć żyć, nie myśląc o tych wszystkich złych komentarzach skierowanych w moją stronę. Nie umiem po prostu wejść do Twojego świata – wytłumaczyłam mu.
- Nie mów tak, bo to nieprawda. Gdybyś nie umiała do niego wejść, w ogóle byś się nie zjawiła w studiu, a ty tam przyjechałaś. Dałaś mi okazję, żeby Cię poznać, żeby się do Ciebie zbliżyć i wiesz, że to się udało? Zakochałem się w swojej Belieber i myślałem, że coś z tego wyjdzie, ale widocznie głupi robiłem sobie tylko nadzieję – odpowiedział i poczułam jak przy końcu załamuje mu się głos.
- Od zawsze o tym marzyłam, wiesz o tym, ale po prostu nigdy nie sądziłam, że to się może stać. Masz miliony fanów na świecie, nie sądziłam, że to ja będę tą, która Ci się spodoba – powiedziałam.
- Nigdy nie mów nigdy, tak? – zacytował, a ja się uśmiechnęłam. Stałam w kropce, nie wiedziałam co mam powiedzieć, co mam zrobić. Te wszystkie cudowne chwile, które tutaj ze sobą spędziliśmy, to uczucie, które towarzyszyło mi już od dwóch lat. To było moje marzenie, chciałam tego od początku, ale nigdy nie sądziłam, że to przyjdzie. Byłam idiotką, bo straciłam to, czego najbardziej pragnęłam, ale przerażało mnie to wszystko. Przerażało mnie, że sobie z tym nie dam rady, że nie udźwignę tych wszystkich komentarzy, tych wszystkich przeszkód, które będą nam towarzyszyć.
- To głupie, bo tracę coś, o czym jeszcze kilka dni temu marzyłam, ale nie umiem inaczej, przepraszam – powiedziałam i poczułam jak łzy spadają po moich policzkach. Wybiegłam szybko z balkonu i podbiegłam do windy. Klikałam kilka razy guzik, żeby winda szybciej przyjechała, ale to nic nie dawało. Nie czekając na jej przyjazd, zbiegłam szybko po schodach. Dopiero kiedy znajdowałam się na dole, mogłam spokojnie dojść do siebie.
            Straciłam szansę, na którą czekałam od dwóch lat. Straciłam go, który sprawiał, że każdy dzień był lepszy. Teraz, kiedy mogłam go poczuć, kiedy mogłam usłyszeć jego komplementy, które towarzyszyły mi każdego dnia, poddałam się. Czułam, że sobie z tym nie poradzę, że nie pasuję do jego świata. Ta cała sława, jego fani, paparazzi, to wszystko mnie przerażało. Może on jest do tego przyzwyczajony, ale ja nie i wiedziałam, że nie będę mogła się do tego przyzwyczaić. To po prostu było dla mnie za dużo.
            Wybiegłam szybko z wąskiej uliczki, po czym zapłakana ruszyłam w stronę domu mojej przyjaciółki. Nie chciałam patrzeć w górę, bo wiedziałam, że będę widziała zarys jego postaci. Będę widziała, jak cierpi, jak go zraniłam, przez swoje słowa. Przechodnie patrzeli się na mnie, jak na idiotkę. Cała zapłakana, rozmazana, ale nie zawracałam sobie tym głowy. Zobaczyłam w końcu dom-bliźniak w którym mieszkała Claire i szybko do niego podbiegłam. Zadzwoniłam do dzwonka i odczekałam kilka sekund, a w drzwiach pojawiła się moja przyjaciółka.
- Straciłam go, razem ze swoim największym marzeniem – powiedziałam przez płacz.

________________________________

Dodaję już piąty, a co tam. Od razu mówię, że przepraszam za taki zwrot akcji,
ale nie chciałam, żeby on jej powiedział, że się zakochał, a ona by mu od razu 
wskoczyła w ramiona, jak to jest w niektórych opowiadaniach. Mam nadzieję, że
taki plan wydarzeń też Wam odpowiada :) 
Czekam na opinie <3





6 komentarzy:

  1. cudowny rozdział, zresztą jak każdy. nie jestem Beliberką, ale piszesz tak ciekawie, że nie mogę przestać czytać ; p
    czekam na następny ; *

    OdpowiedzUsuń
  2. naaadrobiłam biiicze :D haha, BieberBieber pełno Biebera ale Werczi masz talent i pisz dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  3. cześć : ) zupełnie nie wiem jak to się stało, że miałam tyle zaległości, ale już wszystko nadrobiłam. Ostatnie trzy rozdziały są naprawdę świetne! Justin w Twoim opowiadaniu jest chłopakiem, którego można sobie wymarzyć. Uwielbiam to jaki jest kochany. Kiedy czytałam piąty rozdział coś stanęło mi w gardle i nie mogłam czytać na głos, naprawdę. Czekam na kolejne rozdziały. @muchdrunk

    OdpowiedzUsuń
  4. super rozdział ! czekam na nn !

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi sie, czekam na nn! {without-word} ~ nice

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie spodziewałam się,że główna bohaterka odrzuci taką propozycję. :O
    Ciekawe,ciekawe.Biorę się za czytanie następnego rozdziału.
    ____
    Opowiadanie o piosenkarce,która choruje na nowotwór.W życiu ciągle spotykają ją same nieprzyjemności.Pewnego dnia na podpisywaniu płyt spotyka znany zespół: One Direction. Od tamtego momentu zaznaje prawdziwe szczęście,nie spodziewała się jakie mogą być tego konsekwencje...Wejdź do świata dziewiętnastolatki i przekonaj się,że los nie tylko rozdaje dobre karty.Zapraszam: http://abnormalxdreamsx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń