niedziela, 3 czerwca 2012

cztery


            Zmęczona, dopiłam ostatni łyk kawy i wzięłam mój portfel z blatu pakując go do swojej brązowej torby. Poprawiłam jeszcze ciemny, brązowy szal na szyi i wstałam z krzesła.
- O której wczoraj wróciłaś? – spytał tata przed wyjściem.
- Około 9 – odpowiedziałam mu i przejrzałam się jeszcze raz w lustrze. Miałam podpuchnięte oczy, które starałam się ukryć pod warstwą pudru, ale nie dało to dużych efektów, a na sobie miałam ciemne, szare rurki, zwykłą, czarną bluzkę na długi rękaw, brązowy szalik, kozaki oraz torbę. Z tego co widziałam za oknem, nie było dzisiaj za ciepło. Deszcz ponownie zawitał w Nowym Jorku, a niektórzy ludzie próbując się przed nim schować, zaglądali do pobliskich sklepów. – Lecę, bo się spóźnię – pożegnałam się, dawając tacie buziaka w policzek po czym szybko wyszłam na zewnątrz. Moje myśli nadal wariowały i ciągle powracały do przerażających i niemiłych komentarzy. Całą noc przepłakałam. Nie mogłam zasnąć przez to wszystko. Biłam się z własnymi myślami, płacząc. Poniosłam kolejną klęskę i nie mogłam się z tym pogodzić. Kiedy wszystko już było na dobrej drodze, znowu spadłam na sam dół.
            Wyszłam na zewnątrz i poczułam jak zimne powietrze oziębia moje ciało. Skierowałam się do przystanku autobusowego, bo o jeździe samochodem mogłam zapomnieć, z powodu wczorajszego, lekkiego wypadku. Tata powiedział, że dzisiaj weźmie go do warsztatu pod moją nieobecność.
            Do mojej głowy znowu powracały wczorajsze obrazy. Najpierw wieczór z Justin’em, potem komentarze. Nie mogłam się tego pozbyć. Te wszystkie mieszane emocje. Szczęście, ból. Uśmiech, łzy. Byłam uczulona na ludzką krytykę, pomimo, że często się z nią spotykałam. W szkole dużo razy mnie omijano, obrażano, ale teraz to boli mnie jeszcze bardziej, bo tych ludzi jest miliony, a cierpię przez swoje szczęście.
- Amelia! – usłyszałam swój głos. Odwróciłam się w lewo, skąd pochodził męski odgłos i zobaczyłam Josh’a, który siedział w swoim czarnym jeep’ie. Po prostu cudownie! Jeszcze go mi brakowało. – Wsiadaj, podwiozę Cię – zaproponował.
- Nie dzięki, wolę się przejść – odpowiedziałam szybko.
- Nie wygłupiaj się, zmokniesz – nalegał. Wywróciłam tylko oczami i podeszłam do auta. Zajęłam miejsce pasażera po czym zapięłam pasy, a Josh ruszył przed siebie.
- Czemu nie było Cię na imprezie? – spytał po chwili.
- Bo miałam co innego do roboty – powiedziałam oschle.
- Szkoda, razem z Claire się martwiliśmy, bo nie odbierałaś telefonów, ani nie było Cię w domu – oznajmił, a ja myślałam, że się przesłyszałam.
- Martwiliście? – spytałam niedowierzając.
- Ja z Claire – odpowiedział wpatrując się w drogę.
- Wybacz, ale nie potrzebuję Twojej opieki – oznajmiłam i spojrzałam w szybę obok.
- Czemu mnie tak nie lubisz? Co źle zrobiłem? – spytał. – Wiedz, że cokolwiek to jest, to mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni, bo od wczorajszej imprezy.. jestem z Claire i będziemy ze sobą spędzać więcej czasu.
- Super! Tylko o tym marzyłam – powiedziałam z sarkazmem, a on zatrzymał gwałtownie auto przed czerwonym światłem.
- O co chodzi? Co Ci takiego zrobiłem? – powtórzył się – Nie cieszysz się razem z Claire?
- Nie o to chodzi. Cieszę się, że sobie kogoś znalazła, tylko szkoda, że tym kimś jesteś ty – odpowiedziałam niegrzecznie, ale wcale mi to nie przeszkadzało.
- Czyli niby kim ja jestem? – zapytał i usłyszałam jak za nami rozbrzmiewają klaksony samochodów, ponieważ pojawiło się światło zielone. Josh szybko ruszył i skręcił w prawo.
- Nie interesuję mnie to, że będziemy spędzać więcej czasu, bo tego nie chcę. Nie chcę się z Tobą przyjaźnić, ok? Nie chcę mieć przyjaciela, który jeszcze kilka dni temu zapominał mojego imienia, bo był tak zajęty sobą i swoją sławą– wytłumaczyłam mu podnosząc swój ton.
- Moją sławą? – zaśmiał się – To, że ludzie mnie rozpoznają w szkole, nie znaczy, że jestem sławny, a tym bardziej, że to lubię. Chodzi o to co było w drugiej gimnazjum, prawda? – spytał, a ja zamarłam. To jedyne o czym nie wie Claire, a teraz moja przyjaciółka spotyka się.. z tym kimś, który siedzi obok.
- Nie wracajmy do tego – odpowiedziałam szybko.
- Wiedz, że jeśli coś zrobiłem źle to przepraszam – powiedział patrząc na mnie, ale po chwili wrócił do patrzenia na drogę.
- Tak, zrobiłeś źle i nie, nie wystarczy mi Twoje przepraszam. Od tamtej pory widniejesz dla mnie jako ktoś, do którego nie warto się zbliżać – oznajmiłam i przypomniałam sobie tamtą chwilę. Druga klasa gimnazjum, szkolna zabawa. Poszłam wtedy z Josh’em, który mnie zaprosił dzień wcześniej. Zgodziłam się, bo on był mega przystojny i mi się bardzo podobał. Na dyskotece zatańczyliśmy ze sobą kilka tańców, a potem.. po raz pierwszy się z nim pocałowałam. Ba, po raz pierwszy się z kimkolwiek pocałowałam. Godzinę później, kiedy chciałam już wracać do domu, nie mogłam go znaleźć. Byłam już przy wyjściu, kiedy zobaczyłam go w kącie, z jakąś rudą dziewczyną. Wybiegłam zapłakała i od tamtej pory trzymam się od niego z daleka. Byłam tylko dla niego kolejną zdobyczą, wykorzystał mnie, żeby wpisać mnie na listę ‘zaliczonych’.
- Proszę Cię tylko o jedno. Nie zrób Claire takiej samej krzywdy, jaką zrobiłeś mi – po raz pierwszy odezwałam się do niego miłym tonem. On tak jakby wszystko sobie przypomniał i chciał coś powiedzieć, ale tylko kiwnął głową i wjechał na szkolny parking.
- A czy coś nadal do mnie czujesz? – spytał ostrożnie, a ja myślałam, że wybuchnę śmiechem.
- Błagam Cię. Znienawidziłam Cię już sekundę po wyjściu – wyjaśniłam mu i rozpięłam pas.
- Przepraszam – powiedział jeszcze raz.
- Już mówiłam, to nie wystarczy. Skrzywdziłeś mnie, przez Ciebie po raz kolejny cierpiałam, a wiesz co było najgorsze? Że wtedy naprawdę Cię lubiłam, ale ty nie dałeś nam szansy – oznajmiłam i wyszłam z auta. Zobaczyłam podbiegającą do nas Claire z wielkim uśmiechem na twarzy. Nałożyłam na twarz, jeden ze swoich sztucznych uśmiechów po czym przytuliłam się do przyjaciółki.
- Heeej! Martwiłam się – usłyszałam jej szczęśliwy głos.
- Przepraszam – powiedziałam i odchyliłam się od niej.
- Pewnie już wiesz, co się wczoraj zdarzyło – oznajmiła moja przyjaciółka podchodząc do Josh’a.
- Tak, Josh mi powiedział – odpowiedziałam z uśmiechem, a Claire pocałowała swojego nowego chłopaka w usta na powitanie. Schyliłam głowę i poczułam się lekko zakłopotana. Na szczęście para po chwili zdała sobie sprawę, że nadal tutaj stoję i przerwali swoje powitanie.
- A tak w ogóle to czemu nie odbierasz telefonu? – spytała Claire, kiedy kierowaliśmy się w stronę szkoły.
- Przepraszam, musiałam mieć wyłączony – wyjaśniłam i otworzyłam boczną kieszonkę w torebce szukając swojego BlackBerry. Moje serce przyspieszyło, kiedy nie mogłam znaleźć urządzenia. Przeszukałam całą torbę wzdłuż i wszerz, ale nadal nic nie znalazłam. – Świetnie! Jeszcze zostawiłam u niego telefon – powiedziałam cicho do samej siebie, ale po chwili zorientowałam się, że trochę za głośno.
- Jest jakiś ‘on’? – spytała szybko Claire zaciekawiona. Poczułam jak wyskakują mi rumieńce na policzku, które na szczęście były przykryte pudrem.
- To jak to się stało, że ze sobą jesteście? – zmieniłam temat, a Claire się zaśmiała.
- Dokończymy ten temat na angielskim – powiedziała, a ja tylko przeklinałam się w myślach za swoją głupotę.

* * *

Jesteś totalnym idiotą, Justin! Wyzywałem się w myślach od najgorszych przez to co wczoraj zrobiłem. Skrzywdziłem ją. Wieczór był cudowny. Poznaliśmy się, spędziliśmy ze sobą miły wieczór i miałem nadzieję, że spotkamy się jeszcze nie raz, ale wiedziałem, że ona mi tego nie wybaczy. Po jaką cholerę dodawałeś to zdjęcie, co? Gdyby nie ja, nie byłoby takich niemiłych komentarzy na jej temat, nie dostawałaby tyle gróźb. Nie wszystkie oczywiście takie były. Niektórzy fani ją wspierali, pisali, że jeśli jestem szczęśliwy, to nie mają nic przeciwko. Powstało nawet kilka akcji, które ją chronią, pomimo tego, że nic o niej nie wiedzą, ale takich osób jest niewiele. Fani podzielili się na trzy grupy. Ci, którzy jej nienawidzą. Ci, którzy ją wspierają oraz ta najmniejsza grupa, czyli Ci, których to nie obchodzi. Każdy jest dla mnie tak samo ważny i rozumiem, że niektórzy chcą dobrze, ale nie wiedzą, że ranią nie tylko ją, ale także mnie.
Muszę coś zrobić, nie mogę tego tak zostawić. Próbowałem do niej zadzwonić, ale jej telefon rozbrzmiewał w pokoju, w którym wczoraj siedzieliśmy, więc tłumaczenie przez telefon nic nie zdziała. Wszedłem na stronę główną twitter’a po czym zacząłem pisać nowy tweet, który mógł zmienić moje relacje z fanami, ale w tym momencie, nie mogłem pogodzić się z tym, że ona znowu cierpi, przeze mnie.

Nie oceniajcie jej, póki jej nie poznacie.

Kliknąłem ‘tweet’ i wylogowałem się z twitter’a po czym zamknąłem klapkę od czarnego laptopa i skierowałem się do wyjścia. Zauważyłem, że na zewnątrz pada, więc założyłem na swoją białą bluzkę z dekoltem w serek czarną, rozpinaną bluzę. Zarzuciłem na głowę kaptur i wyszedłem na zewnątrz. Skierowałem się w stronę szkoły Amelii, o której mi wczoraj powiedziała i ruszyłem przed siebie.

* * *

            Napisałam kilka ostatnich słów o filmie, który mieliśmy obejrzeć w domu po czym odłożyłam długopis i oddałam pani kartkę. Miałam szczęście, że widziałam ten film o wiele wcześniej i co nieco z niego pamiętałam.
- Zostało 7 minut do dzwonka. Macie czas wolny, a lekcje zaczniemy po przerwie – powiedziała pani Melody po dotarciu do swojego biurka. Następna lekcja angielskiego, po prostu wymarzony plan lekcji. Usłyszałam jak niektórzy oddychają z ulgi i komentują przed chwilą skończony sprawdzian, a moich uszu dobiegło jedno nazwisko – ‘Bieber’. Odwróciłam się w stronę chłopaków, a raczej przyjaciół Josh’a, którzy również grają w koszykówkę, a zarazem zaliczają się do grupy ludzi, którzy uwielbiają mnie wkurzać i obrażać.
- Co to ma być? Przecież on w ogóle nie umie rapować. Za co on się zabiera? – usłyszałam David’a, którego nienawidziłam najbardziej. – Jak tylko zjawi się w Nowym Jorku, na jakimś koncercie, to obiecuję, że roztrzaskam tą jego słodką buźkę w sosie pomidorowym – powiedział, a cała jego paczka zaczęła się śmiać. Wywróciłam tylko oczami i skierowałam się w stronę Claire, która siedziała za mną.
- Idioci – oznajmiła cicho, a ja tylko się lekko zaśmiałam – wracając do tematu na parkingu. Powiesz mi o kogo chodziło? – zapytała swoim zaciekawionym tonem. Nie wiedziałam od czego zacząć, dlatego postanowiłam, że najpierw wytłumaczę jej sprawę z imprezą.
- Najpierw chciałam Cię przeprosić za to, że nie zadzwoniłam, że nie poszłam na imprezę, ani nic nie powiedziałam, ale wiedziałam, że będziesz zła, bo Ci obiecałam, a tego nie dotrzymałam, ale.. – przerwałam, bo zobaczyłam jak oczy Claire wędrują gdzie indziej. Odwróciłam się w stronę drzwi w których zobaczyłam chłopaka, w czerwonych Suprach, czarnych rurkach i czarnej bluzie. Swoją twarz zasłaniał bukietem róż, ale ja nie musiałam go prosić o to, żeby ją odsłonić, bo dokładnie wiedziałam kim jest.
- Przepraszam – zaczął i zdjął róże z twarzy, tak że teraz dokładnie widziałam każdą rysę jego twarzy. Jego grzywka była lekko wilgotna od deszczu, a jego oczy wpatrywały się prosto we mnie. W klasie słyszałam kilka komentarzy ‘Justin Bieber?’ ‘Co on tutaj robi?’, nawet chłopaków, którzy przed chwilą go obrażali – czy mogę na chwilę prosić Amelię Clark? – spytał po chwili, a wszystkich wzrok powędrował na mnie. Znowu te same komentarze, co czytałam wieczór wcześniej. ‘Ona?’ ‘Przecież ona jest nikim’. Poczułam jak jedna łza, łagodnie opada po moim policzku. Szybko ją otarłam i opuściłam głowę, żeby nikt nie zauważył.
- A czy coś się stało? Zapomniała czegoś? – spytała pani Melody kierując pytanie do Justin’a.
- Oprócz telefonu, zapomniałem też jej przeprosić – wyjaśnił i się do mnie uśmiechnął.
- Stary, żartujesz sobie? Ty znasz Amelię? Hahahahaha, dobry żart – usłyszałam głos David’a i znowu spuściłam głowę.
- Stary, jeszcze raz coś takiego usłyszę, a obiecuję, że nie będzie miło – powiedział zdenerwowany Justin.
- Chłopacy stop! Proszę, Amelia możesz wyjść – przerwała im pani Melody, a ja na znak jej pozwolenia wstałam z krzesła, lekko się wahając  po czym podeszłam do Justin’a. On objął mnie  w pasie i wyszliśmy z klasy zamykając za sobą drzwi.
- Co ty tutaj robisz? – spytałam, a Justin wręczył mi czerwone róże – dziękuje, ale nie musiałeś.
- Owszem, musiałem. Przepraszam, nie powinienem publikować tego zdjęcia. To przeze mnie dostałaś te wszystkie złośliwe komentarze – odpowiedział z żalem w głosie.
- Nie, dostałam je przez własną głupotę. Głupia, uwierzyłam, że coś może się zdarzyć. Byłam szczęśliwa, bo spełniło się moje marzenie, ale nie wiedziałem, że ono aż tak zaboli – wytłumaczyłam mu i kolejna łza spadła po moim policzku, ale tym razem to Justin ją otarł.
- Bo szczęście czasami bardzo boli, uwierz mi. Kilka razy dostałam takie komentarzy, jak ty teraz, ale się nie poddałem, gdybym to zrobił, teraz bym tutaj nie stał. Mieszkałbym w Kanadzie, co noc płacząc, że zrezygnowałem z marzeń i nie pozwolę, żebyś ty tak zrobiła. Nie ważne co myślą o Tobie inni, ważne co myślisz o sobie ty sama – pocieszył mnie.
- W tym momencie myślę, że jestem bezsilną, niewidzialną dziewczyną, która potknęła się o własne szczęście – odpowiedziałam mu i zaczęłam się bawić liśćmi kwiatów.
- Hej! Wcale taka nie jesteś! Jesteś piękną, wspaniałą, wrażliwą dziewczyną o cudownym wnętrzu. Nie możesz się poddawać, nie chcę, żebyś to robiła. Chcę, żebyś dała mi kolejną szansę – pocieszył mnie.
- A była jakaś pierwsza szansa? – spytałam z lekkim śmiechem.
- Tak, szansa na poznanie Ciebie, którą teraz chcę kontynuować – wyjaśnił z jego szarmanckim uśmiechem na twarzy. Uśmiechnęłam się na znak odpowiedzi po czym mocno mnie do siebie przytulił.
- Dziękuje – powiedziałam z uśmiechem. Ten nieziemski chłopak, znowu sprawił, że się uśmiechnęłam, że znowu poczułam się wartościowa. Zawsze sprawiał, że szczerze się uśmiechałam, że każdy dzień stawał się lepszy, tym razem też mu się udało. Dzięki niemu było inaczej. Dzięki niemu czułam się naprawdę szczęśliwa. Nie ważne jak było źle, jak dużo spraw by się waliło, on zawsze był obok. Może nie zawsze mogłam go przytulić, wysłuchać jego słów, skierowanych prosto do mnie, poczuć jego ciepło, ale wystarczyło, że włączyłam sobie jego film, a już było mi lepiej. Wystarczyło, że posłucham jego kilka słów o nie poddawaniu się, wysłucham kilka razy swojego ulubionego występu z piosenką ‘Down To Earth’ przy której zawsze płakałam. Wystarczyło, że wracałam wspomnieniami do najlepszego koncertu na jakim byłam, do występu w Madison Square Garden. Był moim idolem, moim aniołem, moim bohaterem.

_______________________________ 

A co tam, dodaję już czwórkę :) Napisałam też już piątkę, ale ją dodam trochę później.
I mam nadzieję, że mnie nie zabijecie za to, co się będzie tam działo :) 

Co sądzicie o tym rozdziale? :3 

OUTFIT : KLIK


6 komentarzy:

  1. Justin jest słodki. *-*
    rozdział ciekawy, wesoło smutny. podoba mi się.
    pozdrawiam,
    [rudablondynka.wordpress.com]

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzisiaj przeczytałam całego bloga i... jestem w szoku. Czytałam wiele blogów o Justinie, sama kiedyś nawet jednego pisałam, ale niewiele podobało mi się tak jak Twój. Piszesz jak prawdziwa pisarka. Widać, że masz talent. I to ogromny.
    Gratuluję i życzę Ci dalszych sukcesów! :*
    Nicole.

    Ps.
    Byłaby możliwość, żebyś informowała mnie o nowych rozdziałach na TT? Jak coś, to @xPolishBelieber :)
    Ah, i jeszcze jedno. "(...) - przerwała im pani Melody, a ja na znak jej pozwolenia wstałam z ŁÓŻKA, ...". Nie łóżka, tylko z krzesełka. :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Omfg, cudowny, uwielbiam twojego bloga, mam nadzieję, że szybko dodasz następny rozdział ! : )

    OdpowiedzUsuń
  4. omg, uwielbiam tego bloga, masakra. a rozdział świetny, piszesz jak profesjonalistka ! haha :) nie mogę się doczekać następnego : p

    OdpowiedzUsuń
  5. Nadrobiłam już wszystkie zaległości na twoim blogu ;)
    Co do rozdziału- jest ciekawy, podoba mi się osobowość głównej bohaterki, która ( jak się domyślam ) w dużej mierze jest odzwierciedleniem twojego charakteru ;)
    Czekam na nowości, pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. KOCHAM,KOCHAM,KOCHAM,KOCHAM TO.NAJLEPSZY BLOG Z JUSTINEM JAKI KIEDYKOLWIEK CZYTAŁAM.
    _____
    http://abnormalxdreamsx.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń