Siedziałam bezczynnie w naszej szkolnej
auli, gdzie odbywała się uroczystość z okazji zakończenia roku szkolnego.
Uniosłam głowę do góry, przerywając bawienie się moim granatowym, eleganckim
strojem, który mieliśmy kupiony specjalnie na tą okazję. Zauważyłam naszą młodą
panią dyrektor, która właśnie wygłaszała swoją pożegnalną mowę.
-
Drodzy trzeciolicealiści. Po raz ostatni dzisiaj do Was przemawiam w tym pełnym
składzie. Jest mi przykro z tego powodu, bo tak bardzo byłam do Was
przywiązana. Z kilkoma osobami miałam lekcje języka angielskiego, z innymi
spotykałam się na wycieczkach, a dzisiaj - załamał jej się głos - dzisiaj się z
Wami wszystkimi żegnam. Mamy nadzieję, że przez te wszystkie lata, które tutaj
spędziliście, nauczyliście się bardzo dużo. My, staraliśmy się jak najlepiej i
mam nadzieję, że nasze starania nie poszły na marne. Liceum to czas, gdzie
pojawia się wiele zmian, problemów, a także to czas, gdzie podejmuje się
najważniejsze decyzję w swoim życiu. Nie mówię tylko o zawodzie, od którego będzie
zależeć Wasza przyszłość, ale także o planach, które pomogą Wam w byciu tym,
kim chcecie się stać - wygłosiła swoim miłym głosem, a ja pomyślałam, że
naprawdę będzie mi brakować tej kobiety. Była młoda i może dlatego zawsze
mieliśmy z nią zawsze taki dobry kontakt. Mogliśmy się z nią skontaktować jakby
była naszą najlepszą przyjaciółką. Zawsze mogliśmy na nią liczyć, nie ważne jak
trudna była sprawa. Starała sie jak może, żeby nam dogodzić, chociaż nie zawsze
umiała rozwiązać sytuację. Nie raz uratowała nam tyłek, kiedy zrywaliśmy się z
lekcji czy niektórzy palili na terenie szkoły. Była moją ulubioną nauczycielką
w tej szkole, a teraz na samą myśl, że mam się z nią pożegnać, jak i z tą
szkołą, przyprawia mnie o łzy.
Wstałam z miejsca jak pozostali i zaczęłam
bić brawa po czym odbyły się rozdania dyplomów. Wszyscy odebrali swoje
zwinięte, ozdobne papiery po czym skierowali się do wyjścia. Na niektórych
twarzach można było zobaczyć uśmiech, lecz na większości towarzyszyły łzy.
Ludzie się ze sobą żegnali i obiecali sobie, że nie stracą ze sobą kontaktu,
chociaż tak naprawdę i tak było wiadomo, że ta obietnica rzadko kiedy zostaje
spełniona. Wyszłam na zewnątrz i chciałam podejść do mojej przyjaciółki, ale
stwierdziłam, że nie mam ochoty patrzeć na rozpieszczonego Josh'a, który
ostatnio kręci się tylko wokół niej. Wiem, że jest jej chłopakiem, ale miałam
dość tego, że był wszędzie i wszystko musiał wiedzieć. Zauważyłam mojego tatę,
który rozglądał się w poszukiwaniu mojej osoby. Szybko do niego podeszłam od tyłu
i zasłoniłam mu oczy jedną ręką. On szybko się zorientował kto to i tylko się
obrócił i mocno mnie do siebie przytulił.
-
Gratulacje! - powiedział głośno i poczułam jak się uśmiecha. Oderwałam się od
niego i pokazałam mu zwinięty dokument. On go odebrał i dokładnie przeczytał
każdą część zdania po czym z uśmiechem na twarzy oddał mi mój dyplom.
Odwzajemniłam uśmiech, a on jeszcze raz mnie do siebie przytulił.
-
Jestem z Ciebie dumny - oznajmił, a ja miałam wrażenie jakby powiedział to
przez łzy. Odchyliłam się od niego i zobaczyłam jak mu się szkłą oczy.
-
Tato, nie płacz - powiedziałam pocieszając go pocierając go w plecy, a on tylko
się uśmiechnął, tak samo jak ja.
* * *
Rozglądałem
się dookoła, ale wszędzie widziałem tylko tłum, w którym nie było Amelii. Za
mną widziałem, że szedł Kenny, z którym się kłóciłem w aucie o to, że sobie
poradzę i że nie musi za mną chodzić, ale on sie uparł oznajmując, że może mi
się coś stać..
Odwróciłem
się jeszcze raz w prawą stronę i w końcu ujrzałem swoją ciemnowłosą piękność,
która rozmawiała ze swoim tatą. Miał krótkie, ciemnobrązowe włosy, lecz trochę
jaśniejsze niż jego córka. Do tego widziałem, że miał na sobie białą koszulę
włożoną w ciemne spodnie, które zdobił gruby, skórzany pasek. Pierwszy raz
widziałem go bez jego policyjnego munduru i po raz pierwszy nie widziałem w nim
policjanta, tylko troskliwego i dumnego ze swojej córki ojca. Ruszyłem w ich
kierunku i zaszedłem swoją dziewczynę od tyłu zakładając swoje ręce na jej
oczach.
-
Claire? - spytała z ciekawością w głosie, a jej tata tylko się zaśmiał.
-
Próbuj dalej, Am - oznajmił, a ja uśmiechnąłem się wdzięcznie. Po kilku
sekundach Amelia szybko się odwróciła i cmoknęła mnie w policzek. Uśmiechnąłem
się do niej po czym mocno ją do siebie przytuliłem unosząc ją do góry.
Usłyszałem jej melodyjny śmiech i cmoknąłem ją w usta po czym postawiłem na
ziemi obejmując ją w pasie.
-
Dzień dobry - przywitałem się z panem Williamem.
-
Cześć - odpowiedział swobodnie, a kątem oka zauważyłem jak dochodzi do nas
Kenny i staje obok taty Amelii, ale ja teraz obróciłem się w stronę brunetki.
-
Mówiłeś, że uda Ci się przylecieć dopiero przed imprezą - oznajmiła zaskoczona.
-
Wiem, ale wczoraj udało nam się skończyć nagrywanie, które miało się odbyć
dzisiaj i uznałem, że przylecę wcześniej - wyjaśniłem, a ona się uśmiechnęła.
-
Jesteś kochany - powiedziała i poczułem jak jej palce obejmują moje. Ścisnąłem
jej delikatną dłoń i wykonałem jeden ze swoich uśmiechów, które uwielbiała.
* * *
Stałam
przed swoją szafą i kompletnie nie wiedziałam co na siebie włożyć. Justin
siedział na moim łóżku i pisał coś na moim notebooku. Znając go to pewnie
siedzi na Twitterze.
Po
szkole poszłam razem z nim i moim tatą na obiad do restauracji, co dało im
okazję, żeby się lepiej poznać i niezmiernie się ucieszyłam, kiedy tata w
drodze powrotnej powiedział mi, że uwielbia tego chłopaka. Przeszkodzili nam
tylko paparazzi, które robiło nam zdjęcia przy restauracji, ale Kenny jakoś
dawał radę ich hamować i wyszło tylko kilka zdjęć. Nie mamy już nic do ukrycia,
bo wszyscy i tak już poznali moje nazwisko przez cudownego Josha i nie musiałam
się długo zastanawiać, żeby dojść do tego, że to on o wszystkim o mnie
powiedział mediom. Zrobił mi krzywdę w przeszłości, powiedział że się zmienił,
a tak naprawdę tylko udawał wielkiego przyjaciela. Obiecał, że już mnie nie
skrzywdzi. Przeprosił za to co zrobił, to dlaczego teraz znowu mnie skrzywdził?
Nie tym samym sposobem, ale powiedział, że jest moim przyjacielem i że mogę mu
ufać, a on znowu kłamał. Skończony idiota, któremu nigdy nie zaufam. Stracił
tak wiele szans, nie dostanie jeszcze jednej.
-
Co jest? - usłyszałam głos Justina, który teraz znajdował się obok mnie.
Poczułam jego ciepłe dłonie na mojej talii, które objęłam.
-
Nie wiem co na siebie włożyć - odpowiedziałam odwracając się do niego.
-
Nie, to nie to. Masz zmartwiony wzrok - oznajmił opiekuńczym głosem, a ja nie
wiedziałam co odpowiedzieć. Nie chciałam znowu go zarzucać moim życiem, znowu
mu opowiadać o czymś co mnie smuci. Nie chciałam mu się narzucać.
-
Kochanie - powiedział, kiedy zobaczył, że się waham i mocniej mnie objął.
Popłakałam się z bezsilności i wtuliłam się w jego tors. Jego słodki, a zarazem
ostry zapach perfum pomagał mi się uspokoić, ponieważ czułam osobę, przy której
zawsze czułam się bezpiecznie i przy której zawsze byłam sobą, nie musiałam
udawać tej szczęśliwej Amelii, którą wszyscy dookoła widzą.
-
Ja.. - powiedziałam przez łzy - jest coś o czym nikt nie wie, nawet Claire -
dokończyłam nadal się w niego wtulając.
-
Chyba nie pochodzisz z Meksyku, gdzie twoi prawdziwi rodzice zostawili Cię pod
mostem, znalazł Cię jakiś gang, który sprzedał Cię za małe pieniądze i tak
wylądowałaś u Twojego taty? - spytał szybko.
-
Nie, nie aż tak drastycznie - odpowiedziałam szybko odchylając głowę, lekko się
śmiejąc, tak samo jak on - chodzi o Josha - dokończyłam ostrożnie i zobaczyłam
jak Justin poważnieje. Wie o tym, że to pan Wilden powiedział o mnie prasie.
Powiedziałam mu o tym kilka dni po tej akcji na Skype i wcale mu się to nie
spodobało. - Kiedyś.. się z nim całowałam. On zaprosił mnie na dyskotekę i byłam
nim zauroczona, ponieważ był najlepszym chłopakiem w szkole, jak teraz i to
było dla mnie wielkie wyróżnienie, wiec się zgodziłam. Zatańczyliśmy kilka
tańców, całowaliśmy się i byłam pewna, że to wyjdzie. Wiedziałam, że następnego
dnia będę mogła się nazywać jego dziewczyną po tym wieczorze, ale kiedy chciałam
wychodzić, zobaczyłam jak on całuje się z jakaś rudą dziewczyną. Wybiegłam z
płaczem i od tamtego czasu miałam do niego uraz. Wiem, że byłam głupia, ale na
serio się ucieszyłam, kiedy on mnie zaprosił, a jak się okazało, tylko mnie
wykorzystał, a wiesz co jest najgorsze? Że mnie za to przeprosił i powiedział,
jak mu przykro, a niedawno znowu mnie skrzywdził - opowiedziałam przez łzy -
chciał być moim przyjacielem. Powiedział, że mogę mu ufać, a okazał się po raz
kolejny wielkim dupkiem - dokończyłam, a on mnie do siebie mocno przytulił.
-
Idiota! Znienawidziłem go kiedy mi powiedziałaś co zrobił teraz, ale kiedy to
usłyszałem.. przesadził. Am, taki dupek nie jest warty Twoich łez, uwierz.
Jesteś piękna, cudowna, nie zasłużyłaś na takie traktowanie. Nie pozwolę, żeby
jakiś rozpieszczony Josh znowu Cię skrzywdził, rozumiesz? Nie pozwolę, żebyś
znowu przez niego cierpiała! - powiedział.
-
Justin, nie rób nic głupiego - oznajmiłam zmartwiona.
-
Ale on na to zasługuje - odpowiedział.
-
Nie chcę, żebyś miał kłopoty - bałam się.
-
Am, spokojnie. On Cię tak bardzo skrzywdził, zasługuje na karę - spojrzał na
mnie troskliwie.
-
Nie takim sposobem - odpowiedziałam nadal się bojąc, ale nie usłyszałam
odpowiedzi. Poczułam tylko jego słodkie usta, które były teraz połączone z
moimi. Odwzajemniłam pocałunek, chociaż nadal byłam zmartwiona. Tak, Josh
zasłużył na najgorsze, ale nie chcę, żeby teraz Justin cierpiał. Za bardzo mi
na nim zależało.
* * *
Dochodziliśmy
do domu Claire. Trzymałem mocno rękę Amelii, która szła obok ubrana w białą,
luźną bluzkę na ramiączka z flagą Ameryki, która była wciągnięta w ciemne
spodenki. Jej zgrabne nogi ozdabiały czarne lity z brazowymi obcasami, a do
tego miała czarną, małą torebkę zawieszoną na ramieniu.
-
Jesteś piękna - powiedziałem i zobaczyłem jak się czerwieni. Ścisnęła mocniej
moją rękę z uśmiechem po czym doszliśmy do dużych, białych drzwi. Amelia
spokojnie do nich zapukała, a po kilku chwilach pojawiła się w nich Claire.
-
Witajcie! - przywitała się z wielkim uśmiechem na twarzy. Przywitała się z moją
dziewczyną, która na chwilę puściła moją dłoń, wielkim uściskiem, po czym
gestem dłoni zaprosiła nas do środka, a ja poczułem jak Amelia znowu złącza
nasze dłonie. Od razu po wejściu do domu można było zobaczyć setkę balonów i
kolorowe serpentyny. Jasne wnętrze, które panowało wszędzie dookoła było
przepełnione masą nastolatków. Naprzeciwko nas było pomieszczenie, które
przypominało salon, ale poprzez porozrzucane plastikowe kubki, trudno było to
określić. Złapałem Amelie w talii i poczułem miliony spojrzeń, które są
skierowane w naszą stronę. Kilka komentarzy z niedowierzaniem w głosie. Kilka
komentarzy, które oznaczały zazdrość, czyli zwyczajna impreza na której każdy
musiał być lepszy. Czułem się trochę dziwnie, bo dawno nie byłem na takiej
imprezie, ale zarazem byłem szczęśliwy, bo obok mnie była dziewczyna, dla
której mógłbym zrobić wszystko.
-
No, no. Amelia z Bieberem - usłyszałem męski głos, a po chwili obok nas pojawił
się chłopak, którego spotkałem, kiedy odwiedzałem Amelie w szkole.
-
Przeszkadza Ci to? - spytała oschle moja dziewczyna.
-
Nie, skąd. Wielki szacun dla Ciebie i dla pana Justina - powiedział. Tak, nie
ma to jak podlizywanie się, kiedy kilku tygodni temu się mnie wyzywało. Nie
dziwię się, że ten idiota przyjaźnił się z Joshem. Po krótkim spacerze po
'salonie' Claire doszliśmy do stoliku z ponczem. Nalałem małą porcję sobie, jak
i mojej dziewczynie, która stała obok mnie po czym się do niej odwróciłem
wręczając czerwony, plastikowy kubek z napojem.
-
Hej Justin - usłyszałam kiedy jeszcze się nie odwróciłem. Kiedy to zrobiłem,
ujrzałem dwie blondynki, które były ubrane w krótkie spodenki i obcisłe bluzki.
-
Cześć - odpowiedziałem i wziąłem łyka czerwonego płynu.
-
Zatańczysz z nami? - spytała jedna z nich.
-
Ale przyszedłem tutaj z Am - powiedziałem uprzejmie.
-
Spokojnie, możesz iść. Poradzę sobie - oznajmiła moja dziewczyna swoim
melodyjnym głosem.
- Jeden taniec - powiedziałem do
blondynek, a one tylko kiwnęły głowami. Pocałowałem Am w policzek po czym
stawiając kubek z ponczem na stoliku, odszedłem razem z dziewczynami.
* * *
Patrzyłam
jak Jus rusza się do rytmu szybkiej piosenki, a obok niego szaleje Rebekah i
Olivia, których nienawidziłam, ale nie chciałam, żeby Justin trafił zabawę
przeze mnie. Już miałam ruszyć do Claire, z którą ostatnio spędzam mało czasu,
kiedy zobaczyłam nadchodzącą blondynkę z różowym ombre. Miała na sobie wysokie,
zabudowane buty na koturnie koloru czarnego, a do tego luźną szarą bluzkę z
rękawem 3/4 i czarne legginsy.
-
Hej - przywitała się z uśmiechem.
-
Hej - odpowiedziałam uprzejmie.
-
Jestem Ann - wyciągnęła rękę w moim kierunku nie zdejmując z twarzy uśmiechu.
-
Ja Amelia, miło mi - uścisnęłam jej dłoń i również się uśmiechnęłam - skąd
jesteś? - spytałam po chwili.
-
Przyjechałam na wakacje do.. - zaczęła, ale nie pozwolił jej dokończyć Josh,
który się pojawił obok mnie. Na sam jego widok przypominała mi się zeszłoroczna
sałatka z zepsutej marchewki, od której robiło mi się niedobrze. Wzięłam kolejnego
łyka ponczu nie zwracając na niego uwagi.
-
Widzę, że poznałaś już moją kuzynkę - powiedział, a ja omal nie wyplułam
czerwonej cieczy przed siebie.
-
Jesteście spokrewnieni? - spytałam z niedowierzaniem.
-
Tak, to moja kuzynka z Denver - wytłumaczył mi mój kochany kolega, a ja nadal
byłam w szoku.
-
Czekaj, czekaj, a ty jesteś tą Amelia, którą Josh zabrał na dyskotekę? -
spytała blondynka. Dlaczego wszyscy muszą o tym wiedzieć? Dlaczego wszyscy mi
muszą przypominać o tym cierpieniu? Nie odpowiedziałam. Spojrzałam tylko na
Josha, który był zmieszany i który na mnie spojrzał.
-
Nie wracajmy do niemiłych wspomnień - oznajmiłam.
-
Amelia, już Cię przepraszałem - powiedział.
-
I powiedziałeś, że chcesz być moim przyjacielem, a ostatnio znowu mnie zraniłeś
- podniosłam ton głosu, chociaż wiedziałam, że niepotrzebnie, bo po chwili obok
nas pojawił się mój chłopak i Claire. Poczułam jak jedna łza spływa po moim
policzku ze zdenerwowania.
-
Co jest? - spytała moja przyjaciółka - znowu się kłócicie? - spytała z
niedowierzaniem.
-
Sama jego obecność wystarczy, żebym uniosła swój ton - odpowiedziałam jej, a
Justin pojawił się obok mnie.
-
Amelia, o co Ci chodzi? - kolejne pytanie z ust mojej przyjaciółki.
-
To nie moja wina, że Am rozpamiętuje każdą złą rzecz o mnie z przeszłości -
wybraniał się Josh, a ja nie mogłam uwierzyć. Poczułam złowrogie spojrzenie ze
strony Claire. Odwróciłam głowę i zobaczyłam jak Justin bez żadnych zahamowań
się na niego rzuca. Odpycha go tak, że Wilden ląduje na podłogę wkurzony.
-
Justin, przestań! - powiedziałam przez łzy.
-
Zasłużył sobie - wytłumaczył się wkurzony i uderzył Josha w brzuch swoim
czarnym Suprem.
-
Zranisz go, przestań! - krzyknęła Claire. Nawet nie zauważyłam kiedy dookoła
nas pojawili się wszyscy goście, którzy obserwowali przebieg bitwy. Josh się
uniósł i walnął Justina z otwartej ręki w twarz. On syknął z bólu, ale się nie
poddał. Chciał uderzyć Josha w bok, ale przerwała im młodą blondynka o imieniu
Annie.
-
Przestańcie, to bez sensu - powiedziała - Josh sprzedał jej nazwisko dla mnie -
dokończyła, a ja byłam w szoku. Poczułam przepraszającą minę w moją stronę, a ja
nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć. Gdyby nie Justin, który od razu się
przy mnie pojawił, upadłabym na jasne kafelki znajdujące się w salonie.
_________________________________________
Dodaję kolejny rozdział, bo w drodze mnie natchnęło, także jest :)
Mam nadzieję, że Was zaskoczyłam, no i pojawiła się nowa bohaterka, którą
możecie zobaczyć w poście 'bohaterowie' - TUTAJ
Zrobiłam też nowy nagłówek i od razu przepraszam za jego jakość,
ale zdjęcie było małe, a mi się meeega podobało. Jak Wam się podoba? <3
IMPREZOWY OUTFIT : KLIK
Do napisania niedługo, bo już się wzięłam za pisanie dziewiątki, haha.
Miłych wakacji Wam życzę <3
Ja napiszę tylko BOSKIE bo usłyszałaś już to co chciałabym powiedzieć na temat tego rozdziału ! <3
OdpowiedzUsuńcudne ! ♥
OdpowiedzUsuńsię namieszało trochę. niech ona wybaczy Joshowi, bo jakoś mam wrażenie, że się zmienił ; p
uwilbiam twojego bloga.!♥ czekam na nn.;D
OdpowiedzUsuńwow! Wpadłam na twojego bloga przypadkiem, przeczytałam cały i muszę przyznać, że strasznie mnie wciągnął. Urzekła mnie historia którą tu opisujesz. Podoba mi się styl którym operujesz, jest naprawdę świetny. Czytam mało opowiadań, ale to naprawdę mi się podoba. Zainteresowały mnie losy Amelii i Justina i z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. Strasznie ciekawi mnie co będzie dalej. || @iCanadian_Girl
OdpowiedzUsuńCześć. Znów miałam jakieś zaległości, ale chyba wiesz dlaczego ; ) Ostatnie dwa rozdziały - świetne. Ja nie wiem co zrobię kiedy Justin i Amelia się pokłócą czy coś w tym stylu. Nie dam Ci żyć na twitterze, mówię serio! @muchdrunk
OdpowiedzUsuńjak opisywałas ann to tak myślałam, że to Demi. no fajne zaskoczenie *.*
OdpowiedzUsuń- marta.
aww,niesamowite,kocham ten blog. *-*
OdpowiedzUsuń___
Opowiadanie o piosenkarce,która choruje na nowotwór.W życiu ciągle spotykają ją same nieprzyjemności.Pewnego dnia na podpisywaniu płyt spotyka znany zespół: One Direction. Od tamtego momentu zaznaje prawdziwe szczęście,nie spodziewała się jakie mogą być tego konsekwencje...Wejdź do świata dziewiętnastolatki i przekonaj się,że los nie tylko rozdaje dobre karty.Zapraszam: http://abnormalxdreamsx.blogspot.com/