Byłam krok od krawędzi. Wysoki wieżowiec, a w dole przepaść tętniącego życia. Ktoś umiera, drugi się rodzin. Ktoś się rozstaje, inni biorą ślub. Życie jest jak rollercoaster. Raz jesteś do góry, gdzie wspinałeś się obserwując widoki obok, a raz znajdujesz się na samym dole, spadając ze strachem przed następną czynnością. Czułam jak tym razem byłam na dole i tym razem moja kolejka dobiegła końca. Moja podróż nie będzie miała ciągu dalszego, a skończy się tu i teraz. Na zawsze.
- Amelia - usłyszałam za sobą ten zachrypnięty głos.
- Odejdź - szepnęłam przez łzy, którym pozwalałam spływać po moich bladych policzkach.
- Nie - powiedział i zaczął się do mnie zbliżać.
- Justin, odejdź! - krzyknęłam bezsilnie chcąc zrobić krok do przodu, ale wystarczyło, że ruszyłabym się milimetr i mogło mnie już nie być. W sumie, właśnie o to mi chodziło.
- Ale.. nie możesz tego zrobić, rozumiesz? Sprawiasz, że jestem lepszą osobą - powiedział bezsilnie i niemal mogłam zobaczyć jak w jego oczach gromadzą się łzy, gdyby nie to, że wciąż stałam do niego odwrócona tyłem.
- Nie! - krzyknęłam, wybuchając jeszcze większym płaczem. - Wszystko psuję. Twoją relację z Beliebers na czele - odpowiedziałam głośno patrząc w głęboką przestrzeń w dół. Ruch uliczny jak i miasto tętniły życiem i szybkością. Jeden krok, Amelia. Zrób to teraz, zanim zmienisz zdanie.
- Obiecałem sobie i swoim fanom, że nigdy ich nie opuszczę i wiem że oni nigdy nie opuszczą mnie. Zmieniam się, dorastam, ale Ci prawdziwi Beliebers pozostaną - wyjaśnił mi, a kolejne łzy spłynęły po moim policzku i gwałtownie się odwróciłam do niego, nieco tracąc równowagę, przez co w jego oczach zgromadziło się przerażenie.
- Justin, czy ty naprawdę tego nie widzisz? Jest za późno na to wszystko. Oni już odeszli.. przeze mnie - ostatnie słowa wyszeptałam przez ból przeszywający moje ciało.
- Kocham moich fanów mimo to i wiesz co? Kocham też Ciebie i ufam Ci - podszedł bliżej i złapał mnie za dłoń - że nie zrobisz głupstwa. Że mnie nie zostawisz.. To będzie nasza umowa. Nasza tajemnica. Zawsze będę z Tobą. Obiecuję - dokończył, a ja odważyłam się podnieść na niego wzrok. Chwycił mnie ostrożnie drugą ręką w pasie i zniósł delikatnie z wyższego murku, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Kiedy byłam nieco niższa od niego, zbliżył się do mnie i musnął moje usta, jakby ten pocałunek miał nigdy nie zostać przerwany.
Otworzyłam przerażona oczy i szybko zaczęłam powracać do rzeczywistości. To co działo się w mojej głowie było nie do opisania.
Co się działo? Dlaczego ten sen był taki realistyczny? Dlaczego znowu Justin i dlaczego te słowa wydawały się mi znajome?
- Dzień dobry, panno Clark - usłyszałam niski męski głos i aż podskoczyłam przestraszona. Ujrzałam młodego doktora, stojącego nad moim łóżkiem i nagle wszystko zaczęło nabierać sensu. Klub, bójka, a potem czarna dziura w mojej głowie.
- Dzień dobry - odpowiedziałam cicho, czując ból głowy, który mi przy tym towarzyszył.
- Jak się Pani czuje? - spytał wpisując coś w kartę zdrowia.
- Trochę boli mnie głowa - oznajmiłam zgodnie z prawdą.
- To normalne po operacji, proszę się nie przejmować. Pani bliscy są na zewnątrz i bardzo się o Panią troszczą..
- Czy mogę ich zobaczyć? - spytałam zanim zdążył dokończyć zdanie, przez co krótko się zaśmiał.
- Oczywiście - uśmiechnął się do mnie serdecznie i szybko zniknął za drzwiami. Spojrzałam w okno, powracając do mojego snu i pytań w mojej głowie, ale nie mogłam się skupić na znalezieniu odpowiedzi, ponieważ usłyszałam jak drzwi ponownie się otwierają.
Moja głowa natychmiast się odwróciła w tamtym kierunku. Pierwszą osobą, którą zobaczyłam był mój tata z podpuchniętymi oczami. Za nim weszła Claire, Ann, Fabian, Josh i na końcu on. Chłopak, który pozostawiał w mojej głowie tak wiele zagadek.
- Amelia! - mój tata szybko znalazł się obok mnie i złapał mnie za dłoń, a ja szybko na niego spojrzałam.
- Już dobrze, tato - próbowałam się do niego uśmiechnąć, podnieść na duchu za to, że tak bardzo go zmartwiłam, a on spojrzał na mnie ze łzami w oczach.
- Tak bardzo się bałem - usiadł na krzesełku, mając ze mną lepszy kontakt.
- Wiem, przepraszam.. -
- Nie masz za co, to nie Twoja wina, a raczej tych idiotów z tyłu - włączyła się do rozmowy Claire, przez co momentalnie spojrzałam w kierunku Justina i Fabiana. Na tym pierwszym skupiłam wzrok dłużej, przez co sytuacja zrobiła się niezręczna, ale na szczęście Ann zdążyła zareagować.
- Przestań, Claire. Obwinianie ich nic nie zmieni - broniła ich.
- Właśnie - dołączyłam się przez co moja przyjaciółka dziwnie się na mnie spojrzała. - Nie mam zamiaru nikogo obwiniać, bo to tylko i wyłącznie wina mojej choroby - niechętnie o tym wspomniałam. - Zresztą, nie rozmawiajmy o tym.. Chciałam na początku Cię przeprosić Claire za to, że milczałam w sprawie mojej i Josh'a.. - spojrzałam na mojego przyjaciela, który patrzał na mnie z troską, po czym przeniosłam wzrok na moją przyjaciółkę.
- Nie, nie przepraszaj. Kiedy tutaj byłaś i myślałam, że Cię mogę stracić, nie rozmawiając z Tobą o tym, odchodziłam od zmysłów - złapała mnie za dłoń i spojrzała na mnie. - Jesteś dla mnie jak siostra, Am. Każdemu zdarzają się potyczki, ale trzeba umieć je wybaczać i ja żałuję, że nie dałam Ci dojść do słowa od razu. To ja powinnam przeprosić, że mogłam Cię przez to stracić - widziałam jak powstrzymuje się przed powiedzeniem 'na zawsze'. Jakbym miała zniknąć, ale nie dziwiłam jej się. Tak mogło być, gdyby nie operacja.
Ścisnęłam mocniej jej dłoń, a łzy zebrały się w moich oczach.
- Kocham Cię - powiedziałam tylko patrząc na nią, a w tym momencie jej oczy również się zaszkliły.
- Ja Ciebie też, Am - odpowiedziała i kątem oka zobaczyłam jak Josh się delikatnie uśmiecha. Nie wiedziałam jak teraz mogło być między nimi, ale to wszystko nie wróżyło nic dobrego, a ja nie mogłam stać bezczynnie obok i przyglądać się jak te dwie osoby cierpią ze swojego powodu, a także z mojego. Musiałam coś zrobić, jednak jeszcze nie czas. Najpierw sama musiałam rozwiązać pewną zagadkę w mojej głowie.
- Kochanie, pewnie chcesz odpocząć - powiedział tata, wyrywając mnie z zamyślenia. - Nie przejmuj się, wrócimy do Ciebie, kiedy się obudzisz - posłał mi jeden ze swoich ukochanych uśmiechów i wszyscy zaczęli kierować się do wyjścia.
- Fabian.. - zawołałam cicho, a on momentalnie się odwrócił w moją stronę.
- Tak, kochanie? - spytał z troską i podszedł do mnie.
- Zostań na chwilę, chcę porozmawiać.. - oznajmiłam próbując się delikatnie uśmiechnąć, czując na sobie bolące spojrzenie Justina.
- Skarbie, musisz odpocząć, ale obiecuję, że będę tutaj, kiedy się obudzisz - powiedział, siadając obok, tam gdzie przed chwilą tata i złapał moją dłoń.
- Nie, nie chcę zwlekać - znowu posłałam mu ten sam uśmiech, kiedy ostatnia osoba opuściła pomieszczenie.
/ JUSTIN /
Kiedy drzwi za mną się zamknęły, nie mogłem się powstrzymać i momentalnie odwróciłem się przez ramię, spoglądając przez małą szybkę w drzwiach.
On łagodził jej dłoń, a ona mówiła do niego jakiegoś słowa, przez które na jego twarzy widniał uśmiech.
Znowu coś we mnie pękło. Byłem na granicy wyczerpania. Jakby kruszyła się we mnie kolejna część, tym razem ostatnia.
Walnąłem mocno pięścią w ścianę i ruszyłem zdenerwowany w kierunku wyjścia. To koniec.
- Justin - zatrzymał mnie tata Amelii, stając mi na drodze.
- Miło było Pana poznać i dziękuje, że mogłem uczęszczać w jej życiu jako tak ważna osoba, ale teraz to skończone. Wybrała jego - ostatnie słowa wypowiedziałem przez zaciśnięte zęby, a on położył rękę na moim ramieniu.
- Hej, może tamtego chłopaka znam mniej niż Ciebie, ale wiem, że to ty dajesz jej prawdziwe szczęście. Nikt Cię nie zastąpi, Justin - dziwnie było to słyszeć z jego ust, ale teraz te słowa wydawały się dla mnie puste.
- A jednak. Fabian widocznie mógł zająć moje miejsce. Może lepiej sobie poradzi niż ja - powiedziałem w pośpiechu, chcąc już uwolnić się od tego miejsca, ale on mi nie pozwolił.
- Nie mów tak. Wiem, że żałujesz, każdy z nas czegoś żałuje, ale tak jak powiedziała Claire, wszystko może zostać wybaczone. Po prostu w to uwierz, a kto jak kto, ty wiesz o tym najlepiej..
- Nie, proszę Pana. Dziękuje bardzo, ale ja już naprawdę się poddałem. Walczyłem do końca i tutaj moja przygoda dobiegła końca. A teraz przepraszam, muszę wrócić do Los Angeles.. - ominąłem go, żegnając się i skierowałem się do windy. Klikałem szybciej przycisk, kilkadziesiąt razy pod rząd, jakby to przyspieszyło jej przyjazd, ale nic takiego się nie stało. Łzy zbierały się w moich oczach, co utrudniało mi pole widzenia.
Wpadłem do środka, klikając parter i oparłem głowę o zimną posadzkę.
Straciłem ją. Do jasnej cholery straciłem ją na dobre. Wybrała go. Nie mnie. On był lepszy, bo ja spieprzyłem.
Wybaczyć. Nie umiem sobie wybaczyć, a co dopiero nie mogę oczekiwać tego od niej. Nie po tym wszystkim.
Walnąłem zranioną dłonią o wnętrze windy, przez co zaczęła mnie jeszcze bardziej boleć, ale to nie było teraz istotne.
Istotne było to, że byłem przegranym. Bez odwrotu.
Wparowałem do naszego pokoju hotelowego jak poparzony i od razu rzuciłem walizkę na łóżko, w czasie kiedy Fredo na nim leżał, przeglądając jakiś durny magazyn samochodowy.
- Justin, hej. Też Cię miło widzieć - zakpił.
- Nie mam humoru - powiedziałem zdenerwowany i wrzuciłem do torby swoje koszulki.
- Co jest grane? - spytał, prosząc o wyjaśnienia.
- Wracamy do Los Angeles - odpowiedziałem.
- Cóż, na to bym nie wpadł.. - znowu ten sam ton głosu. Spojrzałem na niego groźnie.
- Alfredo, rusz ten swój leniwy tyłek. Im szybciej stąd wyjedziemy, tym lepiej.
- Nie wyjedziemy stąd do jutra! - poprawił mnie, a ja szybko zaprzestałem czynności.
- Jak to? - spojrzałem na niego.
- Nasz pilot jest w LA. Wraca jutro około południa - wyjaśnił mi i wzruszył ramionami.
- Do jasnej cholery, nie obchodzi mnie to! Nie chcę tu dłużej być, rozumiesz?! - podniosłem na niego głos, a w moich oczach znowu zebrały się łzy. Był przerażony moim zachowaniem, ale nie powstrzymał się, a szybko do mnie podszedł, kiedy z moich oczu poleciały łzy.
- Hej, co jest grane? Czy ona.. czy ona nie żyje? Operacja się nie udała? - zaczął pytać.
- Nie, gorzej.. - skuliłem głowę i zacząłem się bawić swoimi kostkami u ręki - Ona wybrała jego.
/ AMELIA /
- Hej, jak się czujesz? - spytał tata, który właśnie wszedł do pokoju.
Miałam mętlik w głowie. Nie wiedziałam co się dzieje, ale z drugiej strony czułam ulgę, że mam to już za sobą i byłam pewna, że podjęłam właściwą decyzją. Taką, która mnie uszczęśliwi.
- Jest lepiej - odpowiedziałam mu, starając się delikatnie uśmiechnąć. - Tato - zaczęłam ostrożnie. - Czy Justin nadal tam jest? - spojrzałam na niego.
- Nie, wyszedł od razu - oznajmił bez namysłu, przez co ponownie skuliłam głowę.
- Muszę z nim porozmawiać, jak najszybciej - powiedziałam bardziej do siebie, niż do niego.
- Domyślam się. Spytam lekarza czy możesz wyjść jutro nad ranem. Poproszę o opiekę w domu. Zrobię wszystko, żebyś znowu była szczęśliwa - ucałował mnie w czoło i oddalił się w kierunku drzwi, zostawiając mnie samą.
Wzięłam głęboki oddech i ułożyłam się wygodnie na białej poduszce.
Wszystkie zagadki rozwiązane. Poszłam jedną ścieżką i wiem, że to ta właściwa.
____________________________________________
chyba po raz pierwszy rozdział wyszedł tak, jak naprawdę planowałam, haha
jest to tak, jak to miało wyglądać, z czego bardzo się cieszę, bo bałam się, że
znowu coś spieprzę, ale jednak.. cuda się zdarzają, haha! :)
ostatni rozdział, kochani :c zobaczymy się przy epilogu i to możliwe, że już
niedługo, b o postaram się Was nie trzymać w niepewności.
nie rozpisuje się dłużej.
TAK JAK ZAWSZE, PROSZĘ O SZCZERE OPINIE W KOMENTARZU,
TO DLA MNIE POTWORNIE WAŻNE. Z GÓRY DZIĘKUJE, KOCHAM.
o jestem pierwsza :)
OdpowiedzUsuńAle do rzeczy... Rozdział wniesie wiele zmian (chyba, bynajmniej z tego co wnioskuję. Cieszę się, że dodałaś w koncu nn. Szkoda mi Justina. Biedny poddał się, ale mam nadzieje, że ten cały Fabian pójdzie sobie w odstawkę. Jestem za Justinem i Amelią - oni oboje są uroczy, a ten Fabian... eh brak słów.
Oczekuję na kolejny, dziesiąty już rozdział.
Pozdrawiam, @ItsJoasia
Ostatni rozdział? :(((((((((
OdpowiedzUsuńNie wierzę,że ten czas tak szybko zleciał.
Wspaniały rozdział. Jestem prawie 100-procentowo pewna, że Amelia wybierze Jusa <3 jeeej. :3 Oni są stworzeni dla siebie.
Szkoda, że to już koniec opowiadania :(( KOCHAM :*
@xoPaulaoxXD
Wiedziałam, że Amelia wybierze Justina! Ten rozdział jest tak świetnie napisany aww <3 Już koniec? Teraz pora na epilog? Dlaczego?! To takie świetne opowiadanie!
OdpowiedzUsuńMasz talent do pisania i to wielki <3
Epilog to będzie już koniec, ale nie mogę się już doczekać!
@Solumss
nieeeeee!!!!!! i co teraz?! im confussed... -_- mam nadzieje ze wybrala Justina, ale ku*wa juz sama nie wiem czego sie po tobie spodziewac... ;__; mamusiu... stresuje sie!!!! bede plakac jak bedxzie epilog :(((( @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńnieeeeee!!!!!! i co teraz?! im confussed... -_- mam nadzieje ze wybrala Justina, ale ku*wa juz sama nie wiem czego sie po tobie spodziewac... ;__; mamusiu... stresuje sie!!!! bede plakac jak bedxzie epilog :(((( @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńTylko, żeby zdążyła z nim porozmawiać i będą szczęśliwi :)
OdpowiedzUsuńEPILOG?! OSTATNI?! NIE, NIE, NIE! Proszę nie, twój blog jest super!
uwielbiam to ! <333
OdpowiedzUsuńi dlaczego to już koniec? przecież to jest CUDOWNE <3
Koniec? a a ale jak to ? nnie.. proszę cię
OdpowiedzUsuńTo jest cudowne <3 ja nie chcę końca tego.
Boję się, że coś się stanie na koniec i oni nie będą razem.
A wygląda na to, że chyba jednak się spotkają.
Czekam na nn<3
wspaniały rozdział! ale nie wierzę, że to już ostatni :( będę tak tęsknić za tym opowiadaniem. było takie oryginalne, bo teraz same z justinem aka bipolarnym skurwysynem, a to takie inne i w ogóle. teraz mam nadzieję, że wszystko zakończy się happy endem. masz wielki talent do pisania <3 x
OdpowiedzUsuńKoniec? Już? Tak szybko? Nie spodziewałam się :c No, ale cóż. Wszystko się kończy kiedyś, a ja nie moge doczekać się epilogu i jestem ciekawa czy zakończenie będzie takie jak podejrzewam XD A rozdział świetny!
OdpowiedzUsuń-Kiinia.
Kiedy Epilog ?
OdpowiedzUsuńjeejku. świetny rozdział.
OdpowiedzUsuńKiedy epilog ? ;)
OdpowiedzUsuńsoon, haha
Usuń