Pakowałam ostatnie rzeczy do swojej
sportowej torby z chęcią wydostania się stąd jak najszybciej. Miałam dość
kolejnej obserwacji i kolejnych badań, żeby tylko upewnić się, że moja choroba
to nie żart i za każdym razem wynik wychodził pozytywny, co sprawiało kolejne
łzy na mojej twarzy. Codziennie słyszałam to samo. Myślałam tylko o tym. I o
nim. Chciałam, aby tutaj był, aby mnie złapał za rękę i powiedział, że będzie
ze mną, nieważne co. Chciałam, aby dał mi tą miłość, tą czułość i szczęście,
którego teraz najbardziej potrzebowałam. Potrzebowałam go jak kwiat potrzebował
wody do życia, jak wiewiórka potrzebowała wymarzonego orzeszka, aby tylko móc
go objąć i być szczęśliwa. Mi tego brakowało. Tęskniłam, ale nie mogłam cofnąć
czasu, a nawet jeśli, postąpiłabym tak samo, ponieważ jego fani byli dla niego
najważniejsi i ja nie mogłam tego dłużej niszczyć.
-
Panno Amelio – usłyszałam za sobą ten dobrze znany mi niski głos doktora, więc szybko
się odwróciłam i spojrzałam na niego. – Tutaj jest pani wypis – wręczył mi
kawałek kartki na której było coś napisane, ale nie skupiałam się na tym tylko
wzięłam ją i położyłam na łóżku – I przypominamy o wizycie raz na dwa miesiące
oraz stosowaniu się do poleceń, które również wypisaliśmy pani na kartce i
wspominaliśmy o nich wczoraj. Musi być pani bardziej ostrożna..
-
Wiem – powiedziałam smutno, niegrzecznie przerywając mu w środku zdania. – Przepraszam.
Wiem, że ta choroba to nie przelewki i to nie będzie dla mnie łatwe, ale nie
mogę już tego słuchać.
-
Rozumiem – uśmiechnął się do mnie blado. – Jest pani młoda i życzymy pani jak
najlepiej – dopowiedział, a ja odpowiedziałam mu delikatnym uśmiechem.
-
Dziękuje – oznajmiłam i zarzuciłam swoją torbę na ramię, a drugi bagaż z
odzieżą wzięłam w prawą ręką, razem z wypisem. – Do zobaczenia – pożegnałam się
i opuściłam tak dobrze znaną mi salę, która służyła mi przez dobre dwa
tygodnie.
Odetchnęłam
z ulgą, że to już koniec i ruszyłam do wyjścia.
Czekał
na mnie nowy początek. Nowa szkoła, nowe mieszkanie z Claire i Ann oraz
poszukiwanie tego zagubionego uśmiechu. Nie będzie łatwo, zdawałam sobie z tego
sprawę. Choroba mogła sprawić, że nawet najlepszy moment, stanie się tym
najgorszym. Wystarczyła jedna sekunda nieuwagi, a wszystko mogło się posypać.
Moje życie ponownie mogło spaść na sam dół, kiedy dopiero co się stąd
podniosło. Ponownie wspinałam się na wysoką górę, będąc dopiero na początku
swojej wędrówki. Dopiero budując to, co zostało zburzone i lecząc się ze
starych ran. Lecząc się z niego. Nie mogłam przestać o nim myśleć. W każdym
śnie nawiedzała mnie jego twarz lub po prostu śniłam o wspólnych wspomnieniach,
a rano budziłam się z mokrymi policzkami od łez, bo uczucie tęsknoty było silniejsze
ode mnie. Na ekranie telefonu widziałam jego uśmiech, a w tle słyszałam jego
piosenki, które jeszcze nie dawno śpiewał, kiedy spędzaliśmy ze sobą czas.
Wszystko mi o nim przypomniało, a ja nie mogłam tego powstrzymać. Albo tak
bardzo nie mogłam zapomnieć wiedząc co dla mnie zrobił, ale teraz.. musiałam
ruszyć na przód. Musiałam sobie poradzić bez jego obecności, chociaż wiem, że
będzie to cholernie trudne.
* * *
Wjechałam na siódme piętro, gdzie
znajdowało się moje nowe mieszkanie z dziewczynami i szybko skierowałam się
wzdłuż korytarza szukając numeru ‘17G’, pod którym mieściło się to małe, ale
przytulne miejsce.
Kiedy znalazłam dany numer, wzięłam
głęboki oddech i nie wahając się chwili dłużej, zapukałam w drewniane, ciemne
drzwi. Nie czekałam długo na odpowiedź z drugiej strony, bo już po kilku
sekundach ujrzałam blond włosy z różowym ombre. Na twarzy Ann widniał wielki
uśmiech, który teraz wkroczył także na moją twarz z powodu przyjaciółki.
-
Amelia! – krzyknęła i mocno przytuliła mnie do siebie. Odwzajemniłam uścisk i
zauważyłam, że za nami znajduje się Claire i Josh, którzy oderwali się od
rozpakowywania kartonów i spojrzeli na nas. Odchyliłam się od blondynki i
przywitałam się z resztą przyjaciół.
-
Dobrze Cię widzieć poza szpitalnymi murami – powiedziała do mnie Claire, kiedy
się do niej przytulałam.
-
Dobrze jest widzieć Was szczęśliwych – odpowiedziałam i mocniej ją objęłam, a
kiedy się od siebie odsunęliśmy, przywitałam się jeszcze z Josh’em i zaczęłam
rozglądać się po pomieszczeniu. Znajdowałam się w salonie, który nie był zbyt
przestronny, ale najważniejsze, że miał wielkie okno prawie na całą ścianę, które
odsłaniało kawałek tego pięknego, dużego miasta. Mieściła się też tutaj biała
kanapa, szklany stolik do kawy, na którym już stały świeże kwiaty, a prócz tego
przy oknie była także lampa i kolumna z książkami. Po lewej stronie przy oknie,
znajdował się biały, mały łuk, który prowadził do kremowej, również małej
kuchni, a po lewej mały korytarz, który prowadził do dwóch pokoi, natomiast po prawej
stronie drzwi do trzeciego pokoju, mojego. Skierowałam się właśnie w tym kierunku i
ujrzałam kremowy, mały pokój z różowymi i kwiecistymi dodatkami. Po prawej
stronie od drzwi znajdowała się biała, rozsuwana kanapa nad którą była tapeta w
różowe, drobne kwiaty. Naprzeciwko łóżka było białe biurko, przy którym stało
drewniane krzesło, a obok tego na całej ścianie była zawieszona biała zasłona,
która zasłaniała moją szafę. Na podłodze jednak zamiast paneli, znajdował się idealnie
wyłożony kremowy dywan, który idealnie pasował do całego nastroju.
-
Jak Ci się podoba? – usłyszałam za sobą głos Claire.
-
Jest cudowny! Jak Wam się udało to wszystko zrobić w tak krótkim czasie? –
spytałam odwracając się do niej.
-
Jeśli się kogoś kocha, jest się w stanie zrobić dla niego wszystko –
odpowiedziała, a ja mocno przytuliłam ją do siebie czując jak łzy zbierają się
w moich oczach.
-
Dziękuje Wam bardzo, jesteście wspaniali – wyznałam wciąż ją do siebie tuląc,
ale pomimo tego mogłam usłyszeć jak moja przyjaciółka się uśmiecha.
-
Cieszę się, że Ci się podoba – usłyszałam i się od niej odsunęłam, ścierając
pierwszą łzę, która spływała po moim policzku.
-
Nie płacz, głupku – powiedziała w moją stronę Ann z delikatnym uśmiechem.
-
To przez to, że mam takich wspaniałych przyjaciół. Przynajmniej wy mnie nie
opuściliście – oznajmiłam smutno wypowiadając ostatnie słowa.
-
On nie jest tego wart, Amelia. Zaczynasz od nowa, pamiętasz? Taka była Twoja
obietnica i wiem, że będzie trudno, ale my Ci pomożemy – powiedziała Claire i
otarła łzę spływającą po moim policzku. – A teraz rozpakuj swoje kartony, które
znajdują się w salonie i zapraszamy Cię na obiad do naszej ulubionej knajpki.
Jestem pewna, że stęskniłaś się już za pysznym spaghetti pana Rob’a –
powiedziała, a mi na samą myśl o jedzeniu zaczęło burczeć w brzuchu.
-Jeszcze pytasz? – odpowiedziałam bez wahania, a moje towarzystwo delikatnie się
zaśmiało.
To
prawda, byłam szczęściarą mając ich obok siebie. Byli ze mną, kiedy tego
potrzebowałam i nie opuścili mnie, nawet kiedy byłam zbyt bardzo uparta czy
wkurzająca. Nie zostawili mnie dowiadując się o mojej chorobie, czy nie
odeszli, kiedy ja potrzebowałam ich wsparcia. Byli przyjaciółmi, za którymi
mogłabym wskoczyć w ogień. Pomimo niemiłej przeszłości z Josh’em, czy Ann,
dzisiaj miałam do nich zaufanie.
‘Przyjaciele są jak ciche
anioły które podnoszą nas, kiedy nasze skrzydła zapominają jak latać’
Wychodziłem z restauracji, gdzie zabrał
mnie Alfredo i od razu usłyszałem dźwięki migawek od aparatu i krzyki fanów,
którzy prosili chociaż o sekundę mojej uwagi. Nałożyłem okulary na nos, aby
tylko nie dać satysfakcji fotoreporterom i podszedłem do kilkoro dziewczyn,
które na mnie czekały. Za mną od razu ruszył Alfredo i Moshe, który pilnował
każdego mojego kroku, dbając o moje bezpieczeństwo.
-
Hej wam – przywitałem się z kilkudziesięcioma dziewczynami i wziąłem od jednej
z nich swoją najnowszą płytę i marker, aby ją podpisać.
-
Jak się czujesz? – spytała jedna z nich, a ja wziąłem kolejną okładkę, aby
złożyć na nich krótki podpis.
-
Jest ok – odpowiedziałem krótko, chociaż sam zwątpiłem w swoją odpowiedź. Po
rozstaniu z Amelią nic nie było dobrze. Wszystko straciło na mnie na wartości.
Nic innego się dla mnie nie liczyło jak jej strata. Nie umiałem się z tym
pogodzić, ale też nie mogłem nic zrobić, aby to poprawić. Codziennie o niej
myślałem i nie mogłem zmrużyć oka myśląc czy jeszcze kiedykolwiek mi wybaczy.
Spieprzyłem. Wiedziałem o tym. Zawiniłem, bo pozwoliłem jej odejść, a teraz
jest za późno na jakikolwiek ratunek tego, co było pomiędzy nami.
-
Szanowaliśmy Amelię i przykro nam, że to się tak skończyło – powiedziała
blondynka, której właśnie oddałem podpisaną płytę, a ja się do niej delikatnie
uśmiechnąłem.
-
Dziękuje, to wiele dla mnie znaczy – odpowiedziałem i wziąłem płytę od
ostatniej dziewczyny.
-
Jesteśmy z Tobą, nie zapominaj o tym – krzyknęła jedna z nich, kiedy
odchodziłem już do swojego przyjaciela. Uśmiechnąłem się do nich wdzięcznie i
wróciłem do Fredo, z którym ruszyłem dalszą drogą po słonecznym Los Angeles.
Mogłem
być twardy, mogłem być silny, ale bez Ciebie nigdy tak nie było. Były czasy,
kiedy się na sobie zawiedliśmy, ale pomimo tego potrafiliśmy sobie wybaczyć.
Pamiętam wszystkie momenty, w których słyszałem Twój melodyjny śmiech.
Wszystkie szalone rzeczy, które razem robiliśmy, a teraz nie mogłem się pogodzić,
że nie będziemy już tworzyć wspólnej historii. Tak bardzo marzę, abyś była tutaj ze mną, abyś była
blisko. Kochałem każdą Twoją wadę i zaletę, starałem się o Twoje serce i nigdy
się nie poddałem, a teraz przegrałem. Przegrałem Ciebie. Chcę, abyś wiedziała,
że nigdy nie chciałem pozwolić Ci odejść. Popełniłem wielki błąd, którego nie
potrafię sobie wybaczyć. Nie potrafię ruszyć naprzód, kiedy wiem, że nie ma Cię
przy mnie. Zwykła, młodzieńcza miłość? Nie. Byłaś dziewczyną, która
rozświetliła moją drogę, która nauczyła mnie tak wiele, a ja nie zdążyłem Ci za
to wszystko podziękować. Idiota? Nie. Byłem, jestem najgorszym egoistą na
świecie i nie umiem się odnaleźć w tym bałaganie, który sam stworzyłem. W tym
bałaganie własnych myśli, w których główną rolę odgrywasz Ty.
-
Justin, uważaj! – z myślenia ocknął mnie krzyk Alfredo i dopiero po chwili
zorientowałem się, że szedłem prosto na pędzący samochód. Szybko się
zatrzymałem, a Moshe podbiegł do mnie i popchnął mnie w tył, chroniąc przed
wypadkiem. Z moich oczu automatycznie poleciały łzy, które ukryłem pod
słonecznymi okularami. Widziałem jak paparazzi wciąż robią mi zdjęcia, ale nie
zamierzałem ukrywać swoich emocji. Miałem ochotę walnąć głową o ścianę, a po
chwili po prostu wybuchnąć głośnym płaczem i pobyć chwilę w samotności, ale
żadna z moich próśb nie mogła być zrealizowana. Jedyne co zrobiłem to znowu
pomyślałem o tej drobnej brunetce, która była na drugim końcu kraju.
* * *
Obudziłam się w swoim nowym pokoju
pełna sił i pozytywnej energii poprzez dzisiejszy dzień. Pierwszy dzień
na swojej nowej uczelni. Zrzuciłam z siebie biały koc, pod którym spałam i
podeszłam do swojej szafy, z której wyciągnęłam czarne rurki, biały, wełniany
sweterek oraz czarne botki na niedużym korku. Narzuciłam na siebie wszystkie
części garderoby, spakowałam jeszcze do swojej czarnej, zwykłej torby jeden,
gruby zeszyt, dwa długopisy oraz inne drobiazgi, które mi się przydadzą
dzisiejszego dnia, po czym ruszyłam do łazienki. Wykonałam poranną toaletę,
rozczesałam swoje ciemne, długie włosy zostawiając je rozpuszczone i zabrałam
się za makijaż, w którym podkreśliłam tylko swoje rzęsy czarnym tuszem i
wróciłam do kuchni.
-
Dzień dobry – przywitałam się z dziewczynami i podeszłam do ekspresu do kawy, w
którym zrobiłam sobie swoją ulubioną czarną, mocną kawę z dodatkiem mleka.
-
Dzisiaj wieczór filmowy z Josh’em, co wy na to? – zaproponowała Claire w
momencie, kiedy ja wyciągnęłam filiżankę i upiłam łyka gorącej cieszy.
-
Jestem jak najbardziej za, ale nie wiem jeszcze o której wrócę, bo dopiero
dzisiaj będę miała pełny plan – odpowiedziałam jej.
-
Napisz do mnie jak tylko się dowiesz, a ja się wszystkim zajmę – oznajmiła z
uśmiechem, a ja tylko kiwnęłam głową, zgadzając się na jej propozycję i
spojrzałam na zegarek.
-
Cholera! – powiedziałam pod nosem, upiłam łyk kawy i szybko ruszyłam do
swojego pokoju. Wyciągnęłam z szafy czarny płaszczyk i bordowy komin, który
owinęłam dookoła szyi poprzez ponurą pogodę na zewnątrz i wróciłam do kuchni.
Upiłam ostatni łyk kawy i pożegnałam się z dziewczynami.
-
Miłego dnia – usłyszałam krzyk Ann, kiedy byłam już przy drzwiach wejściowych i
niemal wybiegłam z budynku bojąc się, że spóźnię się już pierwszego dnia.
Szłam korytarzem swojej nowej
uczelni trzymając w jednej ręce plan zajęć, który przed chwilą dostałam, a w
drugiej telefon na którym pisałam smsa do przyjaciółki, iż skończę dzisiaj
później niż przypuszczałam.
Do:
Claire
Przepraszam, ale ostatni wykład mam przed 7. Wrócę do domu późno. Miłej zabawy.
Przepraszam, ale ostatni wykład mam przed 7. Wrócę do domu późno. Miłej zabawy.
Nie
czekając na odpowiedź próbowałam schować telefon do torebki, ale w tym samym momencie
zderzyłam się z silnym torsem, który jak poznałam po perfumach, należał do płci
przeciwnej.
-
Przepraszam – powiedziałam cicho, a chłopak podniósł kartki, które mi upadły i
mi je podał.
-
Nic się nie.. Hej, ty jesteś.. – zaczął, w momencie kiedy ja chowałam papiery
do torby, razem z telefonem.
-
Tak, byłą dziewczyną Justina Biebera – dokończyłam za niego zmęczona już tym
wszystkim, że każdy mnie właśnie tak spostrzegał.
-
Miałem raczej na myśli Amelia – oznajmił, co mnie kompletnie zbiło z tropu.
Uniosłam wzrok i dopiero teraz zobaczyłam tą samą twarz co ponad tydzień temu.
Te same brązowe oczy, ten sam zarys twarzy, niewinny uśmiech i krótkie loki.
-
Przepraszam, po prostu dla wszystkich właśnie tak się nazywam. Ta od Justina –
wyżaliłam mu się, a z jego ust wydobył się krótki śmiech.
-
Amelia brzmi o wiele lepiej – skomentował, a ja kiwnęłam głową zgadzając się z
nim. – Jestem Fabian – wyciągnął w moim kierunku swoją dłoń, którą uścisnęłam.
-
Miło mi Cię poznać – powiedziałam grzecznie w jego stronę, a na jego twarzy
wciąż widniał delikatny uśmiech.
-
Mi Ciebie również – odpowiedział i w tym samym momencie zauważyłam, że sala do
której się kierowałam, właśnie została otwierana przez profesora.
-
Muszę iść. Miłego dnia – pożegnałam się z nim odchodząc w kierunku sali.
-
Wzajemnie i mam nadzieję, że do zobaczenia.
________________________________________________
fuuj. kompletnie mi ten rozdział nie wyszedł. miało być całkiem inaczej i wybaczcie
mi, ale nie stać mnie na nic lepszego, a obiecałam rozdział w ten weekend :c
CZEKAM NA WASZE OPINIE, KTÓRE SĄ NAJWAŻNIEJSZE <3
NIE INFORMUJE OSÓB, KTÓRE ZOSTAWIĄ SWOJE
NAZWY TT POD ROZDZIAŁEM, ALE INFORMUJE LUDZI, KTÓRZY
ZOSTAWIĄ KONTAKT ZE SOBĄ POD TYM LINKIEM. Z GÓRY DZIĘKUJE,
BĘDZIE MI SIĘ POTEM LEPIEJ ODNALEŹĆ :)
miłego weekendu!
Ty narzekasz, że Ci nie wyszedł, a mi się cholernie podoba. Jeju, też chciałabym umieć tak wczuć się w bohatera i opisać wszystkie jego uczucia, magia.
OdpowiedzUsuńNie żartuj, rozdział jest świetny. Masz wielki talent, piszesz cudownie :)
OdpowiedzUsuńnie rozumiem dlaczego narzekasz, że rozdział ci nie wyszedł. Masz naprawdę talent do pisania, nie mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńFuuuj? Sama jesteś fuuj, rozdział jest cudowny :)
OdpowiedzUsuńCzekam na nn :*
Jezu, gdy czytałam fragment gdy Justin opisywał.. Boże normalnie aż mi się tak smutno zrobiło. Cudowny rozdział. Zazdroszczę Ci tego że tak świetnie piszesz - ja Ci nigdy nie dorównam : ) Po za tym szkoda że tak rzadko dodajesz rozdziały, mam nadzieję że 2 będzie o wiele, wiele szybciej xxx
OdpowiedzUsuńŚwietny<3 Jeju jak się przestraszyłam jak juju wyszedł na drogę i to auto pędziło na niego i wgl. biedny, taki smutny bez niej..
OdpowiedzUsuńCzekam na nn<3
OMG! ;( to takie przykre że oni nie mogą być razem :'( najsmutniejsza część Justina :( czekam na nn :) @swaggyjusteen
OdpowiedzUsuńczekam na rozwinięcie wątku z tym nowym chłopakiem. pewnie coś nabroi w ich historii :D
OdpowiedzUsuńJest cudowny! czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńCudowny, nie mogę się doczekać kolejnego.
OdpowiedzUsuńJakby co zmieniałam nazwę z @Paulina3473 na @swagonlukey :) xx
nie pisz, że fuuj, bo mi się bardzo podoba ! z resztą wszystko co piszesz mi się podoba <3 uwielbiam Twój dar pisania i Twojego bloga. życzę dalszej weny oraz nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Kocham <3 @xoPaulaoxXD
OdpowiedzUsuńnie wyszedł Ci jest genialny, zresztą jak zawsze ♥
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba nowy part i nie mów fuj bo wcale tak nie jest <3
OdpowiedzUsuńGenialnie jak zawsze :) podziwiam Cie ile Ty masz pomysłów :))
Moim skromnym zdaniem nadaje się to na książkę !!!
Ivy